Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Empatyczni małżonkowie

Data publikacji: 06 maja 2016 r. 11:39
Ostatnia aktualizacja: 06 maja 2016 r. 11:39
Empatyczni małżonkowie
Fot. EPA/Robert PERRY  

Artur Giza-Zwierzchowski, terapeuta par i małżeństw z Pracowni Psychoedukacji przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie:

Jednym z podstawowych problemów leżących u podstaw wielu trudności trapiących współczesne związki są kłopoty z utrzymywaniem empatii partnerów. O ile na początku większości związków empatyczne zestrojenie dwojga ludzi stanowi często podstawę do tworzenia relacji, o tyle później bywa z tym co najmniej różnie. Tymczasem badacze zajmujący się problematyką związków dawno dostrzegli zależność pomiędzy zdolnością do przyjmowania perspektywy drugiej osoby a jakością budowanych relacji interpersonalnych. Nietrudno zrozumieć tę zależność, gdyż leży ona u podstaw tworzenia sieci więzi społecznych, w których jesteśmy wprawdzie jednostkami jednak w znacznym stopniu zależnymi od współpracy z innymi. Współpraca ta często oznacza wysiłek podejmowany przez nas na rzecz innych osób, co w sposób oczywisty stanowi dla nas pewien „koszt” związany z wydatkowaną przez nas energią lub czasem. Oczywiście w zamian możemy liczyć na czas i energię poświęcaną nam przez inne osoby. W ten sposób pozytywna wymiana toczy się napędzając społeczeństwo. Prawidłowość ta dotyczy także związków i rodzin, stanowiących oczywisty model więzi społecznych w mikroskali. Skoro zatem mówimy o jednej z podstawowych zależności leżących u podstaw tworzenia więzi międzyludzkich, to dlaczego miewamy w związkach problemy z empatią?

Oczywiście możliwych wyjaśnień jest co najmniej kilka. Jednym z nich z pewnością jest narcystyczne naznaczenie współczesności, w której nadrzędną wartością staje się afirmacja indywidualnego sukcesu. Nieważne kim jesteśmy i czym się zajmujemy, jeśli mocno się postaramy, możemy osiągnąć sukces. Oto jeden z dominujących komunikatów współczesności. Mało kto doczytuje drobną czcionkę, którą na jego marginesie nakreślono informację o ukrytych kosztach. Można by tam odnaleźć zapis: za cenę rodziny, przyjaciół, ideałów. Któż jednak przejmuje się tym, co pisane jest drobnym drukiem? Tak więc mamy wokół siebie rozpędzone rzesze jednostek histerycznie goniących za sukcesem. Oczywiście, jeśli ktoś biegnie nieprzytomnie przed siebie, patrząc jedynie w dal, nie może przejmować się specjalnie tym, co dzieje się wokół niego. Nawet jeśli pod stopami jęknie niekiedy ktoś tratowany, to rzadko znajdzie się czas na wyciągnięcie pomocnej dłoni. Od uciszania sumienia są przecież Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i SMS wysłany na rzecz potrzebujących w przerwie na telewizyjną reklamę. W walce o tak budowany sukces empatia staje się tylko archaicznym balastem, który niepotrzebnie plącze krok.

Tymczasem rozumienie innych i współodczuwanie może stanowić ogromny zasób. Wartość, w której cel nie przysłania drogi, lecz w którym doświadczanie drogi stanowi istotny cel sam w sobie. Nie musimy się przy tym wcale obawiać utraty własnego punktu widzenia. Współodczuwanie oznacza bowiem jedynie rozumienie prawdziwej perspektywy drugiej osoby. Nie oznacza konieczności przyjęcia jej jako własnej. Zawsze jednak stanowi fundament do budowania porozumienia opartego na szacunku dla różnic w postrzeganiu rzeczywistości. Jeśli zechcemy się o tym przekonać, możemy odkryć nowy wymiar bliskości budującej związek każdego dnia.

Masz pytanie do terapeuty par i małżeństw? Prześlij je pocztą na adres redakcja@kurier.szczecin.pl.

Fot. EPA/Robert PERRY
Ryszard PAKIESER

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA