Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Najprostsze sprawy

Data publikacji: 02 kwietnia 2016 r. 19:12
Ostatnia aktualizacja: 02 kwietnia 2016 r. 19:21
Najprostsze sprawy
 

Artur Giza-Zwierzchowski, terapeuta par i małżeństw z Pracowni Psychoedukacji przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie:

Można mnożyć bez końca przyczyny dla których tak szalenie wzrasta liczba kryzysów we współczesnych związkach. Terapia par, jako metoda niesienia wsparcia związkom borykającym się z problemami, rozpoznaje wiele z nich poszukując jednocześnie skutecznych sposobów radzenia sobie z nimi. Niektórzy mogą poczuć się zaskoczeni dowiadując się jak proste rozwiązania mogą okazać się skuteczne w odniesieniu do problemów czyniących nas nieszczęśliwymi. Niestety, tak jak to zwykle bywa z rozwiązaniami prostymi, w praktyce mogą się one okazywać dość skomplikowane.

Przede wszystkim komunikacja!

Kardiolodzy już od dawna jak mantrę powtarzają receptę na masowe problemy kardiologiczne Polaków. To sławetne 3 x 30 x 130 , czyli konieczna dla zachowania zdrowia dawka aktywności fizycznej: minimum trzy razy w tygodniu, przynajmniej przez trzydzieści minut z pulsem podniesionym powyżej stu trzydziestu uderzeń serca na minutę. Choć to przepis prosty i oczywisty to nawet przy rosnącej coraz bardziej popularności zdrowego stylu życia wciąż rzadko realizowany. W dziedzinie komunikacji w związku można by wskazać skuteczną parafrazę kardiologicznego przepisu: trzy razy trzydzieści razy mniej niż sto trzydzieści. Co oznaczać powinno: przynajmniej trzy razy w tygodniu minimum przez trzydzieści minut porozmawiajmy ze sobą nie ulegając nadmiernym emocjom czyli zachowując tętno poniżej 130 uderzeń na minutę. Pewnie wiele osób ma ochotę żachnąć się w tej chwili: „Ha, jak to, my na szczęście rozmawiamy ze sobą częściej i więcej”. Tutaj być może docieramy do sedna sprawy. Czy aby na pewno rozmawiamy ze sobą? Czy też raczej tylko licytujemy się informacjami, poleceniami i zawiadujemy podstawowymi funkcjami naszej wspólnej rzeczywistości. Wbrew pozorom to dość istotna różnica odnosząca się do jakości naszej komunikacji. Okazuje się, że coraz trudniej jest nam ze sobą rozmawiać. Najczęściej zapominamy o tym, że najistotniejszą składową rozmowy nie jest wcale nadawanie komunikatu, czyli mówienie, ale jego odbieranie wyrażane umiejętnością aktywnego słuchania. Z tą zaś niestety nie jest najlepiej. Coraz częściej łatwiej jest nam mówić niż koncentrować się na tym co inni mają nam do powiedzenia. W takich warunkach już bardzo łatwo o frustrujące nieporozumienia. Co leży u podstaw takiej sytuacji? Według niektórych to po prostu znak współczesności naznaczonej piętnem narcyzmu. Rzeczywistości premiującej przebojowe jednostki aspirujące do miana idoli. Reszta staje się tylko smutnym znakiem podążania za tak wytyczonymi wzorcami. Cóż zatem możemy zrobić? Spróbujmy ze sobą porozmawiać. Zadbajmy o okoliczności i poświęćmy na tę czynność całkowicie swoją uwagę. Niech stanie się to przestrzenią sacrum, której nie pozwolimy zakłócać telefonom, telewizorom ani komputerom - wielkiej trójce współczesnych pożeraczy uwagi. Postarajmy się wsłuchać w głos rozmówcy, niech towarzyszy nam intencja empatycznego zrozumienia punktu widzenia naszych bliskich. W ostatecznym rozrachunku leży to w naszym wspólnym interesie. Nie zrażajmy się przy tym początkowymi trudnościami pamiętajmy, że umiejętności rozwijają się wraz z praktyką.

Masz pytanie do terapeuty par i małżeństw? Prześlij je pocztą na adres redakcja@kurier.szczecin.pl.

Fot. Robert Stachnik, Ryszard Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA