Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

We dwoje czy w pojedynkę?

Data publikacji: 23 września 2016 r. 12:14
Ostatnia aktualizacja: 23 września 2016 r. 12:14
We dwoje  czy w pojedynkę?
Fot. Robert Stachnik  

Artur Giza-Zwierzchowski, terapeuta par i małżeństw z Pracowni Psychoedukacji przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie:

W obliczu licznych komplikacji, jakich doświadczają ludzie pozostający ze sobą w bliskich relacjach: małżeństwach i związkach, nietrudno byłoby dojść do wniosku, że lepiej być samotnym. Skoro trwanie we dwoje obfituje w pułapki i tak wiele osób głęboko rozczarowuje, to właściwie dlaczegóż by nie odtrąbić schyłku ery związków? Ten rodzaj przemyśleń leży zresztą, po części, u podstaw rosnącej popularności autonomii ukrywającej się pod modnym szyldem bycia singlem. Może warto zatem przyjrzeć się nieco dokładniej uwarunkowaniom związanym z tytułowym pytaniem?

Z tego, że jesteśmy istotami społecznymi, w większości wypadków doskonale zdajemy sobie sprawę. Zwyczajowo znajduje to wyraz we wzajemnej współpracy, dzięki której wznieśliśmy nasz gatunek na wyżyny cywilizacji. Nie byłoby to właściwie możliwe bez podziału zadań wewnątrz wspólnoty i ścisłej współpracy między sobą w ich realizacji. Na gruncie społeczno-ekonomicznym dość łatwo zatem wskazać uwarunkowanie przemawiające za bliskością relacyjną. Zgoda, powiedzą niektórzy, nasze istnienie opieramy na współdziałaniu, ale to jeszcze nie wyjaśnia, dlaczego mamy być ze sobą na dobre i na złe, znosząc swoją codzienną obecność w najintymniejszych nawet obszarach naszego życia.

Artur Giza-Zwierzchowski   Fot. Ryszard PakieserPewnym tropem w wyjaśnieniu tego fenomenu mogą być badania, jakie przeprowadzili naukowcy z Uniwersytetu w Louisville. Dokonali oni analizy danych z ostatnich 60 lat dotyczących życia 500 milionów osób. Przedmiotem ich badań było sprawdzenie, czy samotna egzystencja jest czynnikiem rzutującym na długość ludzkiego życia. Jak łatwo przewidzieć, wyniki ich badań potwierdziły pozytywny wpływ życia w związku na długość egzystencji. Co ciekawe, okazało się, że nieco więcej w tym wymiarze zyskują mężczyźni niż kobiety. Porównawcza analiza życia osób samotnych i żyjących w związkach wykazała 23-procentowy wzrost ryzyka przedwczesnej śmierci w wypadku samotnych kobiet. Według badaczy w wypadku samotnych mężczyzn ryzyko to wzrasta nawet do 32 proc. Co prawda wyniki te tłumaczy się przede wszystkim przez pryzmat prozdrowotnych zachowań, do jakich bardziej skorzy okazują się ludzie żyjący w ścisłej relacji osobistej z innymi.

Upraszczając, można powiedzieć, że dłużej żyją ci, którzy mają dla kogo żyć. Możliwy do odkrycia wydaje się jeszcze głębszy sens, kryjący się w wynikach badań amerykańskich naukowców. To przecież dość naiwne założenie, aby wiodącym powodem krótszego życia osób samotnych były jedynie rzadsze badania profilaktyczne, do których skłania nas troska o bliskich. Wydaje się, że sięgnąć należy raczej do źródeł tego stanu. Wiele wskazuje na to, że w strukturę naszego psychologicznego DNA wpisane jest bycie w głębokiej intymnej relacji z drugim człowiekiem, warunkujące nasze poczucie szczęścia. Stanowi to najprawdopodobniej jeden z fundamentów naszego istnienia – nie w pełni jeszcze rozumiany – lecz głęboko odczuwany przez niemal wszystkich bez wyjątku. W dodatku niemodyfikujący się łatwo ani pod wpływem mody, ani przemian społecznych. Nie bez powodu jedną z najwyraźniejszych osi ludzkiej kultury niezmiennie pozostaje miłość. Najczęściej doskonale czują to wszyscy ci, którzy przebudziwszy się w głęboką ciemną noc mają szczęście odnaleźć obok siebie ciepło bliskiej osoby.

Fot. Ryszard Pakieser, Robert Stachnik

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA