Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Granica przez ojczyznę

Data publikacji: 29 września 2016 r. 11:52
Ostatnia aktualizacja: 29 września 2016 r. 11:52
Granica przez ojczyznę
 

W Policach, w Hali Widowiskowo-Sportowej Zespołu Szkół im. I. Łukasiewicza, odbyła się konferencja z okazji 25. rocznicy podpisania polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie.

Za lokalizacją jej w Policach przemawiała modelowa współpraca gminy i powiatu z miastem Pasewalk i powiatem Vorpommern-Greifswald. Samorządy realizują wspólne projekty, coraz więcej urzędników opanowało język sąsiada, a współpraca wyszła już dawno z etapu „akcyjności”. Mówili o tym starosta policki Andrzej Bednarek i burmistrz Polic Władysław Diakun.

W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele samorządów lokalnych z obu stron granicy, placówek oświaty, publicyści, eksperci od pogranicza, jego mieszkańcy, młodzież szkół polickich ucząca się z rówieśnikami z Niemiec.

Do debaty wprowadził Bartłomiej Sochański, konsul honorowy RFN w Szczecinie. Zwracając uwagę na sprawy, które między Polską a Niemcami wciąż są do załatwienia, podkreślił m.in., że Polska jest największym partnerem handlowym RFN w środkowej i wschodniej Europie.

– Wartość niemieckiego importu z Polski jest większa niż z Rosji. Wszyscy ze stu najbogatszych dziś polskich przedsiębiorców pierwszy milion euro zarobili w Niemczech – mówił.

* * *

Ponad ćwierć wieku przyjaznej koegzystencji Polski i zjednoczonych Niemiec można umownie podzielić na epoki sprzed i po wejściu Polski do Unii Europejskiej oraz sprzed i po Schengen. Zniesienie kontroli granicznych zapoczątkowało prawdziwe sąsiedztwo w codziennym wymiarze. Pamiętamy, jak lęki Polaków, obawiających się wykupu ziem zachodnich przez Niemców, zbladły nagle wobec fenomenu osiedlania się Polaków na przygranicznych niemieckich terenach. Edward Orłowski, polski przedsiębiorca z niemieckiej wsi Ramin, leżącej w linii prostej 3 km od granicy, mówił, że 34 proc. mieszkańców jego gminy to Polacy. Od grudnia 2007 r. datuje się więc nowa historia polsko-niemieckiego sąsiedztwa, realnego i codziennego. Policka dyskusja, przebiegająca pod hasłem „Sąsiedztwo dla przyszłości”, mogła więc czerpać z praktycznych doświadczeń.

Zorganizowano dwa panele. W pierwszym wzięli udział: prof. Dieter Bingen (Niemiecki Instytut Spraw Polskich, Darmstadt), prof. Beata Halicka (Viadrina i Collegium Polonicum, Słubice), prof. Brygida Helbig (Collegium Polonicum, Uniwersytet Humboldtów) i Robert Ryss, redaktor naczelny „Gazety Chojeńskiej”.

Prof. Dieter Bingen, następca słynnego Carla Dedeciusa, stwierdził, że największym sukcesem w relacjach polsko-niemieckich jest ich dynamika w kontaktach międzyludzkich, dzięki którym powstała infrastruktura powiązań najsilniejszych, człowieka z człowiekiem. Po 1989 r. mieszkańcy terenów przygranicznych, nie zważając na nic, organizowali na poziomie lokalnym transgraniczną współpracę, jakiej od zakończenia wojny nie było. Powstały też niebywale rozbudowane polsko-niemieckie kontakty naukowe, trwa nieprzerwany dialog, także w sprawach trudnych.

– Historią sukcesu jest również intensywność kontaktów w ramach Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży – mówił panelista z Darmstadt.

O większej otwartości po 25 latach dobrego sąsiedztwa wspomniała prof. Beata Halicka, profesor w Polsko-Niemieckim Instytucie Badawczym działającym przy Collegium Polonicum. Prof. Brygida Helbig, pisarka i badaczka literatury pracująca naukowo w Słubicach i Berlinie, mówiła o szczególnych  kompetencjach międzykulturowych”, jakie daje życie na emigracji i o zakorzenionych w języku wzajemnych stereotypach Polaków i Niemców. Podkreślała, że kulturowe związki między naszymi narodami są silniejsze, niż nam się wydaje. Pomagają przełamywać mentalne tabu i dzięki temu sąsiedztwo staje się autentyczne.

Według prof. Bingena szczególnie ważne są relacje społeczeństw obywatelskich obu krajów. Bingen obawia się jednak, że dzisiejsze młode pokolenia mogą zatracić osiągnięte porozumienie. – Uważają je za rzecz oczywistą – mówił. Co może prowadzić do tego, że nie będą go cenić.

* * *

Mimo żywych kontaktów polsko-niemieckich wciąż dotkliwa jest wzajemna niewiedza Polaków i Niemców o sobie, o czym mówiono podczas drugiego panelu. Uczestniczyli w nim: Jörg Hasselmann, wicestarosta powiatu Vorpommern-Greifswald, burmistrzyni Pasewalku Sandra Nachtweih, dyrektor Urzędu w Gartz Frank Gotzmann, dyrektorki Niemiecko-Polskiego Gimnazjum w Löcknitz i Zespołu Szkół w Policach, Regina Metz i Agata Jarymowicz, oraz Katarzyna Werth z Löcknitz i Edward Orłowski z Ramin. Mówili że kontakty między Polakami i Niemcami są dziś dobre, dlatego trzeba iść konsekwentnie dalej i je umacniać, ale też rozwiązywać problemy. A jest ich niemało: z komunikacją, informacją, barierą językową, której wciąż nie można pokonać, szkołami dla dzieci wychowanych na pograniczu. Podkreślali, że konieczna byłaby na pograniczu większa aktywność metropolitalnego Szczecina, trzeba by stworzyć jakąś wspólną formę wymiany informacji, doprowadzić w końcu do normalności połączenie kolejowe Szczecin – Berlin.

Bardzo ciekawie o swoich szkołach mówiły obie panie dyrektor. Niemiecko-Polskie Gimnazjum w Löcknitz (Europaschule), które w ciągu 20 lat jego istnienia ukończyło 377 uczniów z Polski, głównie z Polic, a do którego teraz uczęszcza ich 129, jest jedyną taką szkołą na pograniczu. Najlepszym świadectwem spełnionych szans jej polskich absolwentów jest fakt, że dziś zasilają polskojęzyczną kadrę rozmaitych niemieckich instytucji, pracują też w polskich firmach i instytucjach, które są aktywne w Niemczech.

W dyskusji podkreślano jednak, że model współpracy, wypraktykowany przez Europaschule Löcknitz i Zespół Szkół w Policach, nie jest opisany w polskim systemie oświaty, co powoduje, że polscy uczniowie mają problemy, które administracja oświatowa mogłaby rozwiązać. Trudności z tym związane próbował wyjaśniać Paweł Bartnik, dyrektor SGP Euroregionu Pomerania, były zachodniopomorski kurator oświaty. Dyskusji przysłuchiwała się Magdalena Zarębska-Kulesza, kurator oświaty.

W czasie całego spotkania sala konferencyjna zespołu szkół była wypełniona.

– Czas, żeby zacząć myśleć o pograniczu jak o małej ojczyźnie, która nie dochodzi do granicy państwa, lecz przez którą granica przebiega – mówiła na koniec Beata Chmielewska, członek zarządu powiatu Polickiego.

(Wit, pm)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA