Rozmowa z Anną Zinserling, wiceprzewodniczącą Federalnego Związku Nauczycieli Języka Polskiego w Niemczech
– Czym zajmuje się Centrum Koordynacji i Promocji Języka Polskiego, które niedawno powstało w Berlinie?
– Jest częścią większego projektu o nazwie „Język polski w Niemczech – tożsamość, konsolidacja, perspektywa”, realizowanego przez Fundację Wspierania Kultury i Języka Polskiego im. Mikołaja Reja z Krakowa we współpracy z Federalnym Związkiem Nauczycieli Języka Polskiego i Polską Radą Społeczną w Berlinie. Celem działalności centrum jest wspieranie placówek polonijnych, w których odbywają się lekcje języka i kultury polskiej, i podnoszenie jakości kształcenia. Chcemy też promować język polski w Niemczech. Otrzymaliśmy na ten cel od Senatu RP blisko pół miliona złotych. Po raz pierwszy Senat przyznał tak dużą kwotę na promocję i nauczanie języka polskiego w Niemczech.
– Jak w praktyce wygląda promocja języka i podnoszenie jakości kształcenia?
– W tym roku prowadzimy serię szkoleń dla nauczycieli j. polskiego i kadry kierowniczej. Są to m.in. szkolenia z metodyki, lecz także zarządzania, a więc jak prowadzić szkoły, kursy, składać wnioski o dofinansowanie. Wielu nauczycieli boi się występować o finanse, bo nie wie, jak to zrobić. 80 procent naszego budżetu wydamy na bezpośrednie wsparcie finansowe szkół języka polskiego, ich wyposażenie, honoraria dla nauczycieli, dokształcanie kadry, wyjazdy uczniów do Polski itp. Maksymalna kwota, jaką możemy przyznać jednemu ośrodkowi nauczania, to 5 tysięcy euro.
– Jakie szkoły mogą ubiegać się o dofinansowanie działalności?
– Wnioski mogą do nas składać szkoły społeczne, w których dzieci uczą się języka polskiego. Mogą to być na przykład punkty działające przy Polskiej Misji Katolickiej lub szkółki prowadzone w całych Niemczech przez stowarzyszenia, inicjatywy rodzicielskie, inne organizacje. Nie dofinansowujemy komercyjnych kursów j. polskiego ani nauczania prowadzonego w ramach niemieckiego systemu edukacji.
– Dotychczas co roku duże sumy na naukę języka polskiego przekazywane były w ramach programu rządowego do szkół za naszą wschodnią granicą. Teraz po raz pierwszy udało się pozyskać większe środki na nauczanie j. polskiego w Niemczech. Czy zapowiada to zmianę polityki polskich władz i dostrzeżenie potrzeb Polonii w Europie Zachodniej?
– Mogę mówić o Niemczech. Wiem, że spora pomoc, znacznie większa niż do Niemiec, kierowana jest np. do Wielkiej Brytanii. Na razie trudno mówić o zmianie polityki po jednym projekcie. Przyszłość pokaże, czy polityka wobec Niemiec będzie konsekwentna i oparta na realistycznej diagnozie sytuacji. Polonia kojarzy się jeszcze wielu politykom dziewiętnastowiecznie – z emigrantami, którzy pielęgnują ludowe tradycje, tańce i pieśni folklorystyczne. Nie mam nic przeciwko folklorowi, lecz taki obraz jest bardzo odległy od rzeczywistości niemieckiej, gdzie zaczynają dominować migranci, którzy przyjechali tu po wejściu Polski do Unii Europejskiej i korzystają z możliwości zawodowych, jakie daje im Unia. To nowa grupa, bardziej wymagająca, ale też gorzej zorganizowana. Do tej pory nikt z Niemiec nie złożył do polskich władz wniosku o dofinansowanie tak dużego projektu jak nasz. Polonia angielska robi to z powodzeniem od kilku lat. Środowiska, które są lepiej zorganizowane i cieszą się większą medialną uwagą, od dawna korzystają z pomocy państwa polskiego. W Niemczech jest zbyt duże rozproszenie organizacji, w których gromadzą się Polacy. Jest sporo drobnych inicjatyw, grup, towarzystw, lecz nie ma współdziałania. Być może nasz projekt wygrał właśnie dlatego że Centrum Koordynacji i Promocji Języka Polskiego zamierza konsolidować wszystkie środowiska oświatowe i działać na terenie całych Niemiec.
– Czy rodzice, którzy wyemigrowali z kraju, chętnie wysyłają na kursy języka polskiego swoje dzieci, zwykle urodzone już za granicą?
– Zainteresowanie nowych imigrantów nauką j. polskiego rośnie. Coraz częściej zgłaszają się do nas rodzice z pytaniem, czy oferujemy kursy dla najmłodszych. Wielu rodziców bierze też sprawy w swoje ręce. Jeśli nie znajdują odpowiedniej oferty, co w małych miejscowościach jest na ogół trudne, sami zakładają szkółki albo organizują kursy. Emigracja z lat wcześniejszych miała z tym problem. Zdarzało się, że rodzice wstydzili się mówić po polsku i nie pozwalali na to dzieciom. Nowi migranci, którzy przyjechali do Niemiec po 2004 roku, są inni. Być może dlatego że przyjeżdżają już z innej Polski – nie tej zacofanej, wyśmiewanej w dowcipach. Nie czują się obywatelami drugiej kategorii i wiedzą, że znajomość j. polskiego może być dla ich dzieci atutem np. w życiu zawodowym.
– Fundusze na realizację projektu przyznano na rok. Co będzie potem?
– Działalność projektowa ma to do siebie, że trudno zachować w niej ciągłość, a w edukacji potrzebne są działania długofalowe. Z doskoku, od czasu do czasu, nie można budować niczego naprawdę wartościowego. Potrzebne jest instytucjonalizowanie działań, tworzenie struktur. Dlatego chcielibyśmy kontynuować rozpoczętą pracę, rozbudowywać Centrum Koordynacji i Promocji Języka Polskiego w Niemczech. Na pewno będziemy występować o środki na ten cel.
Rozmawiała Monika STEFANEK
Więcej informacji: www.szkolapopolsku.de