W Polsce relacje o wyborach w Meklemburgii-Pomorzu Przednim i Berlinie zdominowały komentarze o wielkiej porażce kanclerz Angeli Merkel (a raczej jej „polityki otwartych drzwi”) i sukcesie nowej partii, antyislamskiej AfD.
Obserwując z Berlina doniesienia o wyborach w polskich mediach, można odnieść wrażenie, że im bliżej Warszawy, tym większa wydaje się porażka kanclerz Merkel i tym większe trzęsienie ziemi w dwóch niemieckich landach. W Niemczech reakcje są spokojniejsze. Dużego zaskoczenia nie było, a wyniki wyborów nie odbiegały od sondaży publikowanych w ostatnich miesiącach. Wiadomo było, że tzw. partie ludowe („Volkspartei”), będące u rządów od dłuższego czasu, stracą, ale pozostaną na medalowym podium. Tąpnięcie więc nastąpiło, ale do trzęsienia ziemi daleko.
SPD wygrała i w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, i w Berlinie, jak robi to od kilkunastu lat. CDU wylądowała na miejscu drugim w Berlinie (jak od kilkunastu lat) i na trzecim w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, gdzie wygrała tylko dwa razy, w dwóch pierwszych wyborach po zjednoczeniu. Od 1998 r. sukcesywnie traci tam poparcie: rekordowo wielu wyborców straciła w 1998 r, kiedy spadła o 7,5 punktów procentowych. Teraz straciła 4 punkty, mniej niż SPD, ale spadła o jedno miejsce. Porażką nie są ani te cztery punkty, ani trzecie miejsce, lecz to, że przegrała z AfD, partią nową i ksenofobiczną, z której programu znany jest tylko jeden punkt: niechęć do imigrantów.
Tak, CDU straciła zapewne część wyborców z powodu kryzysu uchodźczego. Angela Merkel przyznała po wyborach, że najwyraźniej nie udało się właściwie przedstawić problemu w społeczeństwie. Ale to przeceniany w Polsce czynnik. Trudno mówić o „sprzeciwie wobec polityki otwartych drzwi Angeli Merkel”, skoro zarówno w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, jak i Berlinie wygrała SPD, równie prouchodźcza jak sama kanclerz. W Berlinie, gdzie w 2015 r. przybyło prawie 100 tysięcy uchodźców, popularniejsi niż antyislamska AfD okazali się komunistyczni Die Linke i Zieloni. W sumie na prouchodźcze partie głosowało 70 proc. berlińczyków. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim nastroje są bardziej ksenofobiczne, ale i tu 68 proc. wyborców nie przeszkadzał fakt, że kandydaci ich partii są za przyjmowaniem uchodźców.
Na wyniki bardziej wpłynęło zmęczenie wyborców rządzącymi. Po wieloletnich rządach „partii ludowych” dali szansę partiom nowym, jak AfD, czy – jak w Berlinie – długo nieobecnym u władzy, jak choćby FDP, która weszła znowu do berlińskiego parlamentu. Prawdę mówiąc, żadna partia w Polsce po 1989 r. nie utrzymała się u władzy trzy kadencje, mimo że nie było w Polsce tak poważnych kryzysów, jakim musiał sprostać w ostatnim roku rząd Niemiec.
W wyborach do landtagów na problemie uchodźców raczej zyskała AfD, niż straciły inne partie. Wybory regionalne w Niemczech koncentrują się na sprawach regionalnych, a tematy federalne odgrywają w nich małą rolę. Temat uchodźców, jak pokazują badania, był najważniejszym i negatywnym czynnikiem tylko dla wyborców AfD. Dla pozostałych ważna była lokalna infrastruktura, szkoły, komunikacja, rynek pracy. W Berlinie denerwowała wyborców afera wokół budowanego od lat lotniska, rosnące czynsze i rozpiętości dochodów między bogatymi a biednymi. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim złościła sytuacja na rynku pracy, choć obiektywnie jest coraz lepsza.
Co ciekawe, AfD w tym landzie wygrała tylko w okręgach przygranicznych, Vorpommern-Greifswald II, III V, obejmujących m.in. Usedom, Anklam, Löcknitz, Pasewalk, gdzie uchodźców jest bardzo niewielu, lecz sporo Polaków. Inaczej głosowano tylko w samym Greifswaldzie, gdzie wygrała SPD. Wcześniej sukcesy na Pomorzu Przednim notowała NPD, teraz wielu jej wyborców przejęła nowa partia, choć NPD nie zniknęła tu z mapy. Do landtagu jednak nie weszła, a była w nim trzy kadencje. Wielu członków AfD na Pomorzu Przednim nie ukrywało zresztą swoich skrajnych sympatii. Jej kandydat na Uznamie, Ralph Weber, prawnik i profesor Uniwersytetu Greifswaldzkiego, otwarcie nosił koszulki kultowej wśród neonazistów nazistowskiej firmy Thor Steinar. Na Uznamie AfD dostała aż 32,4 proc. głosów, a w Rostoku (miasto) tylko 12.
Prawidłowość potwierdziła się w Berlinie: AfD wygrała zdecydowanie w części wschodnich dzielnic Marzahn-Hellersdorf i Treptow-Köpenick, gdzie aktywnie działają neonaziści. Jednak akurat w wielokulturowym Berlinie partia ta postawiła na ostrożność i wyważenie, odcinając się od neonazistowskich powiązań. Już po wyborach wykluczyła jednego ze swych posłów ze względu na ksenofobiczne wypowiedzi i neonazistowską przeszłość.
W Berlinie AfD osiągnęła piąte miejsce, w Meklemburgii-Pomorzu Przednim – drugie. I to jest jej największy sukces, a jednocześnie porażka nie tylko CDU. Porażką całego niemieckiego systemu jest to, że tak wysoko zaszła ksenofobiczna partia, która potrafi sprzedać się jako demokratyczna partia konserwatywna. To niebezpieczne tąpnięcie w niemieckiej polityce odbierane jest w Polsce najwyraźniej bez świadomości skutków, a z nieukrywaną Schadenfreude.
AfD nie tyle jednak odebrała wyborców innym partiom, co potrafiła zagospodarować długotrwale pasywnych, których wcześniej nic nie było w stanie zaciągnąć do urn. Zarówno w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, jak i w Berlinie frekwencja była najwyższa od kilkunastu lat! Wielu wyborców przyciągnął strach. AfD powstała jako niszowa partia profesorów, lecz jej typowy wyborca to robotnik albo właściciel małej firmy z małymi dochodami, niepewny przyszłości. Programu partii nie zna, bo gdyby znał, wiedziałby, że AfD chce zniesienia zasiłku Hartz IV i podniesienia podatku. Wyborca, który głosował na AfD w wyborach do parlamentu Brandenburgii w 2014 r., opowiadał się przeciw otwartym granicom z Polską, a wyborca tegoroczny jest przeciw muzułmanom i wszystkim, którzy go zdradzają.
AfD udaje się nawet przekonać do siebie część migrantów, również Polaków. Nie pamiętają oni o wyborach w 2014 r., nie wiedzą, że AfD chce ograniczyć dopłaty i zasiłki dla imigrantów z Unii, znieść podwójne obywatelstwo i ograniczyć w programie szkolnym nauczanie o czasach nazizmu. Też koncentrują się na uchodźcach.
Czy to wystarczy, by AfD nie powtórzyła losu Partii Piratów, która w 2011 r. w Berlinie weszła do parlamentu przebojem, a teraz zdobyła niecałe dwa procent głosów? Jeżeli kryzys uchodźczy nie zostanie rozwiązany, a sytuacja społeczna zdecydowanie się nie poprawi, w 2017 r. AfD będzie miała szanse na Bundestag.
Po wrześniowych wyborach rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego nadal będą współtworzyć SPD i CDU. W Berlinie CDU przejdzie do opozycji, a rząd stanie się jeszcze bardziej lewicowy: SPD rozmawia o koalicji z Zielonymi i Die Linke. AfD będzie w opozycji, co zresztą jej pasuje, bo nie musi przejmować odpowiedzialności politycznej. W obu landach sytuacja polityczna dramatycznie się nie zmieni, choć wyniki wyborów pokazują, że niemiecka scena polityczna przechodzi przeobrażenia: nie opiera się już tylko na dwóch, trzech stabilnych partiach, lecz na coraz większej liczbie zróżnicowanych ugrupowań.
Agnieszka HRECZUK
Dziennikarka mediów niemieckich i polskich, m.in. Tagesspiegel, rbb, Lausitzer Rundschau, Sächsische Zeitung, German Times, Polityki, Tygodnika Powszechnego.