Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Żydzi z Breslau

Data publikacji: 24 listopada 2016 r. 11:06
Ostatnia aktualizacja: 24 listopada 2016 r. 11:06
Żydzi z Breslau
Wnętrze odnowionej synagogi Pod Białym Bocianem Fot. Bogdan TWARDOCHLEB  
Jest to opowieść o ludziach ze świata, którego nie ma. Jedynymi świadkami jego istnienia pozostała garstka osób, które jako dzieci przeżyły zagładę żydowskiej diaspory Wrocławia. Wraz z nimi zwiedzamy tamto miasto, podążamy ku miejscom, które znamy, ale jak się szybko przekonujemy, tylko częściowo. Słuchając wspomnień ocalonych, dostrzegamy nowe oblicze ulic i domów.

Film „Jesteśmy Żydami z Breslau. Ocalała młodzież i jej losy po roku 1933” („Wir sind Juden aus Breslau. Überlebende Jugendliche und ihre Schicksale nach 1933”), którego światowa premiera odbyła się na początku listopada we wrocławskim kinie „Nowe Horyzonty”, nie jest jednak tylko nostalgiczną podróżą. Historia bohaterów, tragiczna i nadal bolesna, jest jednocześnie wezwaniem do przeciwstawienia się wszelkim formom nietolerancji, ksenofobii, odrzucenia i izolacji. Współczesny Wrocław, co także pokazują autorzy filmu, nie jest od takich zachowań wolny.

Wrocław był miastem, na którego rozwój wpływali ludzie różnych wyznań i narodowej tożsamości. Miasto ich jednoczyło i nadawało nową identyfikację: byli jego obywatelami. To zdanie banalne, ale warte przypominania. W ostatnich dwóch, trzech dziesięcioleciach wykonano w mieście ogromną pracę, by przybliżyć różne etapy jego historii. Uczestniczyły w tych pracach władze miasta, instytucje kultury, środowiska naukowe, lokalna prasa, rzesze obywateli. Wrocław nie tylko zbudował opowieść o sobie, swej długiej i barwnej historii, ale i na różne sposoby prezentuje ją otoczeniu. Najnowszym wysiłkiem na tym polu jest Centrum Historii Zajezdnia. Na przygotowanej przez nie wystawie można szczegółowo poznać losy Polaków, którzy przybyli tu po 1945 r. Polscy osadnicy stanęli nie tylko wobec problemów życia w zniszczonym wojną mieście, lecz skonfrontowani zostali także z jego „obcością”. Breslau nie od razu i nie bezboleśnie stał się Wrocławiem.

O ciągle mało znanych wątkach historii miasta przed 1945 rokiem opowiada film „Jesteśmy Żydami z Breslau”. Jest efektem długiej pracy uczniów polskich i niemieckich, którzy rozmawiali z dawnymi żydowskimi mieszkańcami przedwojennego Wrocławia. Spotkaniom tym towarzyszyła z kamerami para niemieckich reżyserów. W trakcie pracy nad filmem, w którym wystąpiło czternaścioro świadków, odwiedzili: Polskę, Niemcy, Izrael i USA. Część świadków jest już znana mieszkańcom Wrocławia. Profesorowie Walter Laqueur, Abraham Ascher czy Fritz Stern często w ostatnim ćwierćwieczu odwiedzali miasto.

Jako współbohaterów autorzy filmu wprowadzili współczesnych młodych ludzi. Nie jest oczywiście całkowicie odkrywcze, ale jest to pomysł mogący wpłynąć nie tylko na kształt filmu, lecz także jego odbiór. Nie jest to bowiem tylko kolejna historia starych ludzi, opowiadana przez nich u kresu życia. Ciekawość młodych jest tu elementem tworzenia przez nich ich własnej tożsamości, szukania miejsca w otoczeniu nasyconym wydarzeniami, wobec których nie można być obojętnym. Starych i młodych dzieli wszystko: wiek, doświadczenie i wiedza, narodowość, a łączy relacja słuchacz – opowiadający, która przeradza się w silne emocjonalne powiązanie.

Poznajemy biografie osób, które boleśnie doświadczyły szaleństw XX w. Większość z nich straciła najbliższe rodziny, część sama przeszła przez piekło obozów koncentracyjnych. Niektórym udało się uciec przed represjami i prześladowaniami w ostatnim momencie. Wspólna dla wszystkich prezentowanych historii była konieczność zaczynania wszystkiego od nowa, już nie w ojczyźnie, bo tą stracili bezpowrotnie, lecz w nowym, obcym miejscu, bez wsparcia najbliższych, z okropnymi wspomnieniami. Jeden z bohaterów filmu w pewnym momencie stwierdza jednak, że utrata rodziców czasem oznaczała w późniejszym życiu funkcjonowanie bez ograniczeń, które wytycza rodzina, ale też bez nieraz koniecznych w życiu hamulców.

W filmie mamy stary Breslau i dzisiejszy Wrocław. Powstał bardzo ciekawy kontrast, który raz jeszcze zmusza do zastanowienia się. Dla części bohaterów to nie jest już ich Breslau, lecz jakieś odrębne miasto. Jednak część z nich zaakceptowała odrodzenie się życia żydowskiego we Wrocławiu, jego dynamiczny rozwój w ostatnich latach, co jest zasługą coraz większej liczby osób, które z wielkim poświęceniem – wielokrotnie jako wolontariusze – włączyły się do tego dzieła.

Gdybym miał wskazać motyw przewodni filmu, przywołałbym zdanie, które w nim w pewnym momencie pada: „Staliśmy się uczestnikami ich życia”. Jest to relacja zwrotna. Jedną jej stroną jest wysłuchanie czyjejś opowieści z życia i wpisanie jej w mozaikę własnej pamięci o przeszłości, drugą – fakt, że ktoś, kto dzieli się swą opowieścią, wchodzi w kontakt z rozmówcą, poznaje go i za jego pośrednictwem jego świat, czyli współczesny Wrocław, z jego wszystkimi codziennymi sprawami. Miasto trwa, rozwija się.

Film dedykowano pamięci zmarłego w tym roku prof. Fritza Sterna, wybitnego historyka, postaci bardzo zasłużonej dla porozumienia między Żydami, Niemcami i Polakami. Stern był właśnie taką otwartą na współczesny Wrocław osobą. On i jemu podobni świadkowie XX wieku nieśli nadzieję, że możliwe jest wyciągnięcie ku sobie rąk. Mimo osobistych tragedii stać ich było na słowa, gesty i czyny, które współczesnym zwolennikom surowego rozliczania historii, najlepiej sąsiada, nie mieszczą się w głowach. W filmie prof. Stern z dumą zapowiada, że swoją bibliotekę przekaże Uniwersytetowi Wrocławskiemu. To piękny i szlachetny gest, jest to jednak wielkie zobowiązanie dla wrocławian, by o takich ludziach pamiętać. Staliśmy się uczestnikami ich życia.

Krzysztof RUCHNIEWICZ

 

Na zdjęciu: Wnętrze odnowionej synagogi Pod Białym Bocianem

Fot. Bogdan TWARDOCHLEB 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA