Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Zwierzęta jadły nam z rąk

Data publikacji: 21 kwietnia 2016 r. 13:57
Ostatnia aktualizacja: 21 kwietnia 2016 r. 13:57
Zwierzęta jadły nam z rąk
„Sztubak” na moście wiszącym. Od lewej: Grzegorz Kmita, Oskar Druszcz, Maja Bonisławska, Nadia Klejnocka, Kajetan Błaszczyk, Jakub Borsuk Fot. SZTUBAK  

Tego dnia poranna zbiórka w umówionym miejscu w Stargardzie przebiegła nieco inaczej niż planowaliśmy. Do Szczecina zamierzaliśmy dojechać busem, jednak okazało się, że chętnych było zbyt wielu i ostatecznie w wielkim pośpiechu ruszyliśmy na pobliski dworzec PKP.

W ostatniej chwili zdążyliśmy na pociąg i po około 40 minutach dotarliśmy do stolicy naszego województwa. W pobliżu siedziby „Kuriera Szczecińskiego” czekał na nas autokar, którym wraz z kilkoma innymi redakcjami szkolnych gazetek udaliśmy się do Ueckermünde. Kolejnego psikusa sprawiła nam pogoda, zupełnie niewiosenna. Padało i było bardzo zimno.
Przejazd umilał nam pan Bogdan opowieściami o historii Pomorza i niemieckich tradycjach wielkanocnych oraz ciekawostkami z mijanych wsi i miasteczek. Podróż minęła bardzo szybko. Na miejscu powitała nas pani Agata Furmann, Polka, która mieszka w Ueckermünde i pracuje w zoo. Dowiedzieliśmy się, że głównym tematem spotkania będą Wielkanoc i wiosna.

Zaczęliśmy od jajek

W holu zoo pani Agata zaprezentowała nam gablotę z jajkami różnych ptaków. Różniły się one wielkością, kształtem, barwą, twardością skorupki. Dowiedzieliśmy się, że skorupa jaja strusia jest tak twarda, że potrzeba piły mechanicznej, aby ją rozłupać. Jest to największe ptasie jajo. Może ważyć nawet do 2 kg.

Potem udaliśmy się do dużej sali na warsztaty edukacyjne, a żeby było śmieszniej, ich tematem przewodnim były również jaja. Pani Agata przygotowała kilka eksperymentów. Ciekawostką, która utkwiła mi najbardziej w pamięci, było to, że gdy na kilka godzin włożymy jajo do octu, skorupka zrobi się miękka i gumowa.

Próbowaliśmy też ocenić wytrzymałość skorupek i okazało się, że gdy jajka odpowiednio ustawimy, bez problemów można na nich położyć nawet dwa duże tomy „Harry’ego Pottera”! Sprawdzaliśmy także (bez rozbijania skorupki), które jajko jest surowe, a które gotowane. Należało zakręcić jajkiem – surowe nie chce się kręcić.

Kolejną atrakcją były zajęcia techniczno-plastyczne. Z gotowego szablonu wycinaliśmy króliki i składaliśmy je, a wtedy okazywało się, że stają się podstawkami dla świątecznych pisanek. W ruchu były nożyczki, kredki, kawałki tkanin i różne elementy.

Wilk i lew to mało

Wkrótce do sali weszła dyrektorka zoo pani Katrin Töpke. Po jakimś czasie dołączył do niej opiekun lwów i wilków pan Horst Steinmann. Posypały się pytania o liczbę zwierząt w ogrodzie, sposób opieki nad nimi, plany ogrodu itd.

Najbardziej zaskoczył mnie opiekun wilków i lwów, bo stwierdził, że mimo tego, iż dzikimi i groźnymi zwierzętami zajmuje się w zoo, to aby nie czuć niedosytu, prywatnie jest właścicielem ogromnych i niebezpiecznych węży, z którymi żyje pod jednym dachem. To sprawia, że czuje się spełnionym opiekunem dzikich bestii.

Zwierzęta jadły nam z ręki

Mieliśmy możliwość zwiedzenia zoo. Każdy z nas otrzymał specjalną karmę dla zwierząt. Idąc przez ogród, mijaliśmy lamy, daniele, kuce, muflony, wilki, lwy, małpy, wielbłądy, wydry. Wszystkie zwierzęta były przepiękne, ale zimna aura nie zachęcała ich do zbytniej aktywności. Swoimi oczyma zerkały i witały nas, „wizytatorów”. Jednak chętnie przychodziły po karmę i mogliśmy z przyjemnością patrzeć, jak z naszych rąk ją pałaszują.

Bardzo grzeczne lamy

Moje wrażenia z warsztatów dziennikarskich w Ueckermünde są bardzo pozytywne. Pracownicy zoo ciekawie opowiadali o swoich podopiecznych. Pobyt w tym niemieckim ogrodzie jest miły i ciekawy także dla nas, Polaków. Pomoc pani Agaty i innych polskich pracowników ogrodu, a także dwujęzyczne napisy (i liczne place zabaw!) sprawiają, że można czuć się tam bardzo swobodnie. Wiele emocji dostarcza możliwość obserwowania zwierząt z bliska. Moje serce skradły lamy i alpaki, które pomimo chęci do plucia na ludzi (przed czym ostrzegała pani Agata), okazały się wspaniałe i wdzięczne.

Oskar DRUSZCZ
Sztubak
Szkoła Podstawowa nr 2 w Stargardzie

 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA