Zatarły się wspomnienia o tym kiedy i w jakich okolicznościach ów czarny - w typie owczarka - psiak po raz pierwszy trafił do schroniska. Dość, że za jego kratami przesiedział parę lat. Hartu ducha nie tracąc. Bo z przerwami na sprytnie opracowane i brawurowo zrealizowane ucieczki.
Jest tyleż słodki, co inteligentny. Ze zdolnościami, o jakie łatwiej podejrzewać wiewiórkę niż psa. Przyjazny z natury. Pogodny z usposobienia. W typie biegacza długodystansowego. Z niepojętym fatum wpisanym w pieski los: do schroniska powraca niczym bumerang.
- Zyskał u nas przydomek Houdini. Taki jest z niego magik. Co też on jest zdolny zrobić ze smyczą?! Żeby uciec, potrafił nawet się wspinać się po elementach konstrukcyjnych wybiegu - wspomina Marta, wolontariusza opiekująca się owym magikiem w schronisku. - Przez lata bodaj dwa razy przygarniali go różni ludzie. Ostatnio, mieliśmy nadzieję, że wreszcie trafił w dobre ręce. Niestety, pół roku później znów został porzucony na ulicy. Właściciel już go nie odebrał. Tyle, że nasz Houdini przywiązał się do imienia Bolek.
W schronisku to teraz Bolek - numer 762/15. Psiak ok. 8-letni: łasy na przysmaki i głaski. Najszczęśliwszy jest, gdy może się wyhasać: na spacerze przebiec przynajmniej 15 kilometrów. Nie jest typem zalegającym na kanapie. Nadaje się przede wszystkim do aktywnej rodziny.
- Fajnie dogaduje się z innymi psami. Jest tolerancyjny wobec innych zwierząt, w tym kotów. Bezproblemowy, o przyjaznym usposobieniu, pies spragniony kontaktu z człowiekiem - dodaje wolontariuszka Marta. - Bardzo nam zależy na znalezieniu dla Bolka dobrego domu, odpowiedzialnych opiekunów.
Czy znajdzie się człowiek, który przyjmie Bolka do rodziny? Kto chciałby jego los odmienić, jest proszony o kontakt: wolontariuszka Marta - tel. 502- 149- 452, szczecińskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt - tel. +48 91-487-02-81.
* * *
Na naszych łamach prowadzimy cykl pt. „Weź mnie KURIEREM do domu". Jest poświęcony schroniskowym zwierzakom. Znajdziecie w nim Państwo oferty adopcyjne tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy. Z utęsknieniem czekając na swojego człowieka: niestety, czasem bezskutecznie, nawet latami. ©℗
(an)
Fot. Katarzyna KAPITAN