Nie jest ani młody, ani mały. Do tego postury, która wzbudza respekt. Ale w oczach ma to coś, co serce porusza niczym spojrzenie kota w Shreku. Mondi, czyli jedyny w swym rodzaju mieszaniec amstaffa z labradorem: elegancik pod białym krawatem. Wielki łasuch o delikatnej naturze.
Zaniedbany, wystraszony, wygłodzony. Był w fatalnym stanie, gdy trafił do schroniska. Porzucony nad Głębokiem w środku lata. Przez kogoś, komu służył przez niemal 8 lat. Teraz to pies za kratami - numer 726/15 - odsiadujący wyrok nie za własne winy. Od miesięcy czeka na drugą szansę od losu: na dobrego człowieka.
- Pamiętam, że jego skóra była w fatalnym stanie. Istna 30-kilogramowa miejscówka dla pcheł i kleszczy. Mimo choroby i tego, co go w życiu spotkało, pozostał przyjaznym, fajnym psem, z którym spacer jest przyjemnością - opowiada Monika, wolontariuszka opiekująca się Mondim w schronisku. - Bardzo kontaktowy z niego koleżka. Ładnie chodzi na smyczy. Obojętny wobec rowerzystów, biegaczy i innych zwierząt. Pięknie wykonuje podstawowe komendy. I jest łasuchem o wyjątkowej słabości do... parówek.
Rzecz w tym, że Mondi ma coraz mniej czasu na czekanie na nowy dom. Kto chciałby jego los odmienić, jest proszony o kontakt: wolontariuszka Monika 506 201 533, szczecińskie Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt - tel. +48 91-487-02-81.
* * *
Na naszych łamach prowadzimy cykl pt. „Weź mnie KURIEREM do domu". Jest poświęcony schroniskowym zwierzakom. Znajdziecie w nim Państwo oferty adopcyjne tych, co za kratami przytuliska siedzą nie za własne winy. Z utęsknieniem czekając na swojego człowieka: niestety, czasem bezskutecznie, nawet latami. ©℗
(an)
Fot. Dorota KOSZ
Film: Dariusz LITKIEWICZ