Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Oficer mechanik, żeglarz

Data publikacji: 31 lipca 2017 r. 12:23
Ostatnia aktualizacja: 19 czerwca 2018 r. 17:47
Oficer mechanik, żeglarz
 

Sławomira Turniaka znają w Stepnicy chyba wszyscy. Z zawodu oficer mechanik po Wyższej Szkole Morskiej, z zmiłowania kapitan jachtowy, a z pasji społecznik. Pochodzi ze Stepnicy jak i cała jego bliższa i dalsza rodzina. Co skłoniło go do studiów w szkole morskiej to z pewnością piękne akweny wodne wokół Stepnicy i sława XIX-wiecznego kapitana Roberta Hilgendorfa.

Otóż ten kapitan jako kilkunastoletni chłopiec opuścił rodzinną Stepnicę, pojechał do Hamburga, by tam zaciągnąć się na statek. Wkrótce awansował i został kapitanem jednego z największych ówczesnych żaglowców niemieckiego armatora. Najczęściej pływał na linii Chile - Europa, wożąc saletrę stosowaną wówczas jako nawóz. Siłą rzeczy (Kanału Panamskiego jeszcze nie było) trasa jego rejsów wiodła wokół Przylądka Horn. Aż trudno sobie wyobrazić, że ten chłopiec ze Stepnicy ze szlifami kapitana marynarki handlowej aż 66 razy pod żaglami pokonał Przylądek Horn.

Jest jakaś podświadoma siła, która z tego rejonu wysyła młodych ludzi do służby w marynarce. I tak zapewne trafił do szkoły morskiej nasz rozmówca. Nie dowodzi wielkimi żaglowcami, gdyż wybrał kierunek mechaniczny i zdobywał kolejne stopnie od motorzysty do starszego mechanika. Obecnie jest u niemieckiego armatora superintendentem, czyli podróżuje po całym świecie i pomaga marynarzom, gdy na ich statku nastąpi awaria, lub trzeba wystawić certyfikaty. I najczęściej są to nagłe wyjazdy na tzw. telefon. W ten sposób okrążył świat, był w Japonii, Chile i innych najdalszych zakątków globu.

Wróćmy jednak do żeglarstwa, którego smak poznał jeszcze w szkole morskiej. Uczestniczył w obozie żeglarskim nad Miedwiem i zdobył tam stopień sternika jachtowego. W klubie żeglarskim WSM żeglował na „Trygławie” u kpt. Toniego Brancewicza. Zaczynał od załogi, ale wkrótce żeglował jao oficer wachtowy. Startowali z niezłym wynikiem na mistrzostwach Polski, brali udział w zlocie żaglowców, który wówczas był pod nazwą „Cuty Sark” i innych międzynarodowych i krajowych regatach. Następnym żeglarskim krokiem była opieka nad jachtem WSM „Jagienka” i żeglarskie rejsy ze studentami. Żeglował także z Henrykiem Bednarkiem na „Spanielu” i podczas mistrzostw Polski zdobyli srebrny medal. Pływał także pod żaglami na ciepłych wodach w Chorwacji.

Przyszedł czas, gdy trzeba było pomyśleć o rodzinie i domu. Żonę Annę poznał podczas rejsu na jeziorze Dąbie. Od razu przypadli sobie do gustu i tak już zostało. Do legend przeszedł ich ślub z udziałem kilkudziesięciu gości - żeglarzy. Trzeba było gdzieś na stałe osiąść. Dwa lata budowali swój własny dom na Bezrzeczu i chociaż to kawał drogi do Stepnicy zawsze tam wraca. Tam też cumuje jego jacht „Truksa”, który kupili z bratem. Jest to 10 metrowa jednostka o szerokości 3,2 m i żaglach nie licząc spinakera ok. 50 m kw. Jacht kupili od Holendra i doprowadzili niemal do idealnego stanu, tak że za stan i utrzymanie jednotki otrzymali podczas regat Unity Line wyróżnienie.

Startowali na „Truksie” w regatach, a ponieważ były to ich początki z żeglarstwem regatowym dla dowcipu opowiadali, że wożą ze sobą tablicę z napisem „Koniec wyścigu”. Z imprezy na imprezę przybywało doświadczenia i wkrótce tablica nie była potrzebna.

Jednym z jego największych wyczynów był start na „Truksie” w regatach samotnych żeglarzy o puchar „Poloneza”. Po wznowieniu tych regat w 2010 r. startował w niej już 7 razy i to z coraz lepszym skutkiem. Najlepszy wynik z tych regat to czwarte miejsce i... podarte żagle. Nadal będzie startował w tych regatach, gdyż chce jak najbardziej zbliżyć się do legendarnego pucharu.

Stepnicy - to kilka portów jachtowych. Od tego głównego w Kanale Młyńskim, przez niedawno oddaną przystań miejską (dawniej port rybacki), Port Handlowy, który gości też jachty. Można także wymienić kilka innych leżących w pobliżu. A więc w zależności od parametrów jachtu każdy może znaleźć odpowiedni port dla siebie. Na wstępie powiedzieliśmy, że wśród jego pasji jest także miejsce na działalność społeczną. Poznając historię Stepnicy natrafił na nazwisko kapitana Hildendorfa. Jego praca na morzu przed ponad 100 laty była tak sławna, że nikogo nie trzeba było namawiać, aby jego imieniem nazwać przystań jachtową w Kanale Młyńskim. W ten sposób zbudowano pomost pomiędzy dawną historią i teraźniejszością.

Andrzej Gedymin

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA