Środa, 04 grudnia 2024 r.  .
REKLAMA

Pomnik Kazimierza Haski

Data publikacji: 24 maja 2016 r. 12:03
Ostatnia aktualizacja: 19 czerwca 2018 r. 17:47
Pomnik Kazimierza Haski
Piotr Owczarski przy rzeźbie swojego dziada Kazimierza Haski. Fot. A. Gedymin  

Jak się czuje człowiek - pytam Piotra Owczarskiego - gdy członka jego rodziny, w tym przypadku dziadka wynoszą na piedestał. Byliśmy uczestnikami uroczystości odsłonięcia rzeźby Kazimierza Haski, która stanęła na nadodrzańskim bulwarze, a odsłaniali rzeźbę prawnukowie uhonorowanego: Olga, Michał i Jędrzej Owczarscy, Kasia i Wojciech Haska.

- Wszystko zaczęło się - powiedział P. Owczarski - od mojej pasji szukania pamiątek z przeszłości i od Encyklopedii Szczecina. Sam z wykształcenia jestem historykiem oraz nauczycielem i od lat zbierałem wszystkie rodzinne pamiątki. W pierwszym wydaniu Encyklopedii Szczecina hasło Kazimierz Haska liczyło zaledwie kilka wierszy, a z moich zbiorów wyłoniła się wielowątkowa postać o niezwykłym charakterze i licznych zainteresowaniach. Sam nie mogłem być świadkiem i uczestnikiem tamtych dokonań, gdyż miałem zaledwie kilka lat, ale w miarę gromadzenia materiałów o swojej rodzinie, zrozumiałem, że jestem wnukiem wyjątkowego człowieka.

Żeglarstwo zaczął uprawiać jeszcze przed wojną i wtedy zetknął się na „Zawiszy Czarnym” z niezwykłym kapitanem, generałem Zaruskim. Życiową postawą generała była niezwykła dyscyplina i wielkie umiłowanie ojczyzny. Te cechy zapamiętał na tyle, że przeniósł je później do harcerstwa, którego był członkiem. Właściwie to przygodę życia zaczął w harcerstwie, stąd rzeźba wykonana na podstawie fotografii z przedwojennego zlotu harcerskiego odzwierciedla tamten styl, krótkie spodnie i czapeczkę z okrągłym pomponem oraz swobodną postawę. W rzeczywistości na fotografii K. Haska wsparty był na harcerskim totemie, ale autor rzeźby zamienił totem na figuratywny postument.

Po wojnie K. Haska wyjątkowo zasłużył się dla żeglarstwa i został w Szczecinie jego pierwszym prezesem. Do ciekawszych epizodów z jego żeglarskiego życia niewątpliwie należy „zakup” od rosyjskich żołnierzy przepięknego jachtu „Witeź II”. Właściwie to Rosjanie za dwie butelki samogonu zdradzili miejsce, gdzie ten jacht został zatopiony. Po wydobyciu bez masztów i olinowania po gruntownym remoncie „Witeź II” z ożaglowaniem typu „kecz va marie” polegającym na tym, że na dwóch masztach rozpina się żagle wypełniające całą przestrzeń między masztami, wykonał wiele ciekawych rejsów, m.in. bez silnika i radaru dopłynął do Islandii. Niestety „Witeź II” zatonął podczas sztormu w szkierach Sztokholmu. K. Haska dowodził jachtem motorowym „Ira” w wyprawach m.in. do Paryża i Londynu oraz innych rejsach morskich.

Spod jego ręki wyszło wiele ciekawych inicjatyw, m.in. współudział w organizacji Regat Jesiennych o puchar naszej redakcji i Błękitną wstęgę Jeziora Dąbie, regat „Gryfa Pomorskiego”, wypromowanie budowy Centralnej Przystani i wiele innych przedsięwzięć.

Mając na uwadze te inicjatywy, pracę od 1945 r. w ówczesnym Muzeum Morskim m. in. jako kierownik administracyjny i kierownik pracowni konserwacji drewna i metalu oraz rozmiar dokonań w harcerstwie i żeglarstwie, to wszystko pomogło - powiedział P. Owczarski - w wypromowaniu tego zasłużonego człowieka, jego dziada i pradziada.
Tekst i fot. A. Gedymin

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA