Środa, 04 grudnia 2024 r.  .
REKLAMA

Zdzisław Kilarski

Data publikacji: 05 czerwca 2017 r. 12:25
Ostatnia aktualizacja: 19 czerwca 2018 r. 17:47
Zdzisław Kilarski
 

Gdyby naszego rozmówcę obudzić w środku nocy i zapytać jak oznaczony jest tor wodny prowadzący przez małe Dąbie do przystani HOM, to bezbłędnie odpowie. Zdzisław Kilarski, bo o nim mowa, obok żeglarstwa jest pasjonatem kartografii, a w szczególności map i opisów dróg wodnych w naszym zachodniopomorskim regionie.
Najobszerniejsza jego praca to książka pt. „Szlak wodny Berlin - Szczecin - Berlin” i chociaż w podtytule umieszczono: „Przewodnik dla żeglarzy i turystów wodnych", to jest to swego rodzaju locja wg. której można spokojnie wybrać się na wodną wyprawę do Berlina i z powrotem. Publikacja wydana w kolorze obejmuje bodaj setki zdjęć w tym lotniczych i charakterystycznych obiektów na trasie oraz szczegółowe mapy poszczególnych odcinków tej ciekawej drogi wodnej. Korzystając z przewodnika, nikt się nie zgubi. Są tam też mapki i opisy mijanych po drodze portów. W części dotyczącej Polski opisanego toru wodnego mamy porty w Stepnicy, Trzebieży, a także morskie ze Świnoujściem i znakomitymi zdjęciami z lotu ptaka, molem w Międzyzdrojach, Dziwnowem, widokiem na latarnię morską w Niechorzu, Mrzeżynem, Dzwiżynem, Darłowem, Kołobrzegiem. W przewodniku znajdziemy też osobną część z opisami portów Zalewu Szczecińskiego, wspomnianą już Trzebieżą, Stepnicą, Nowym i Starym (Niemcy) Warpnem, Lubinem, Wapnicą, Wickiem, Przytoren, Łunowem, Policami, Wolinem i drogę wodną do Kamienia i Dziwnowa z opisami portów, a także są przystanie w samym Szczecinie i nad jeziorem Dąbie.
Nasz rozmówca wydał także dwie mapy turystyczne: polskiej i niemieckiej części Zalewu Szczecińskiego oraz Międzyodrza - Labiryntu Doliny Dolnej Odry. To nie wszystko. Są także publikacje o Międzyodrzu, Zalewie Szczecińskim i bodaj najciekawsza pt. „Lubczyna” - 700 lat historii. Nie będziemy streszczać tej pozycji, ale powiemy tylko, że nasz rozmówca urodził się w 1947 r. właśnie w Lubczynie, a jego ojciec Tomasz był pierwszym osadnikiem w tej miejscowości.
Trudno przypuszczać, aby młody Z. Kilarski nie miał wówczas kontaktu z wodą. Do Lubczyny przypływali do słynnej restauracji „Perełka” żeglarze ze Szczecina, a chłopcy z Lubczyny pod nieobecność żeglarzy wskakiwali do ich łódek i wypływali na jezioro. Gdy właściciele łodzi zjawiali się za szybko, lądowali obok przystani i uciekali na łąki.
W roku 1960 na Miedwiu, w ośrodku Pałacu Młodzieży zdał egzamin na żeglarza jachtowego, a trzy lata później w tym samym miejscu sternika jachtowego i tak zafascynowało go żeglarstwo, a w szczególności budowa jachtów, że zbudował jednostkę, popularną „M”, a w następnym roku metalowego „Łososia”. Nie trzeba dodawać,że na tych jednostkach pływał.
Po ukończeniu szkoły poszedł do pracy do ówczesnej Stoczni Jachtowej, ale już po trzech miesiącach trafił na dwa lata do Stoczni Remontowej „Gryfia”. Tam m.in. poznał kapitana Łojkę, który wybierał się w oceaniczny rejs i wykonał dla jego jachtu maszty.
W latach siedemdziesiątych trafił do Harcerskiego Ośrodka Morskiego, w którym nawet przez jakiś czas mieszkał. Pływał wówczas na 7-metrowym jachcie „Łosoś”, który miał nietypową budowę z tzw. „bulbkilem”. Objął wówczas  zniszczonego „Folkboata” z potrzaskanymi wręgami, ale nietypowym sposobem i bez wymiany wręg, uratował łódkę.
Jego staż morski rozpoczął się od rejsu na „Tropicielu”, a następnie na ówczesnym „Kpt. Henryku Rutkowskim”, który był już dużą „łajbą” z żaglami rejowymi. Wszystko to sprawiło, że gdy nadarzyła się okazja popłynięcia szalupą do Szwecji m.in. do Goeteborga bez wahania z niej skorzystał. Podczas tego rejsu za Rugią trafili na sztorm i trzeba było chować się pod brzegiem, na co pozwalało małe zanurzenie szalupy.
Fascynacja żeglarstwem i wyprawami w odległe zakątki Europy nie malała i w ten sposób żeglował na Wyspach Kanaryjskich oraz w Grecji. Jego żeglarski epizod to także praca z „optymiściarzami” w Pałacu Młodzieży i wykłady dla motorowodniaków.
Obecnie, na emeryturze zajmuje się składem komputerowym w polsko-szwedzkiej firmie, której jest właścicielem, a żeglarskie doświadczenia przelewa na papier i tak powstają mapy dla żeglarzy i przewodniki.
Andrzej Gedymin

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA