Jak pokazują statystyki, 40 proc. firm w Polsce uważa, że wojna może być pośrednim lub bezpośrednim zagrożeniem ich bieżącego funkcjonowania, a 28 proc. już teraz odczuwa jej skutki, np. przez komplikacje w dostawie surowców lub produktów. Najbardziej zagrożenie odczuwa sektor budowlany i TSL (transport, spedycja, logistyka) – wskaźniki lęku przekraczają tu 50 proc.
Jak mówią eksperci branży zrzeszeni w Północnej Izbie Gospodarczej w Szczecinie, to oczywista prawidłowość. Logistyka jest zawsze pierwszym sektorem gospodarki, który „przechwytuje” z międzynarodowego rynku zmiany, tendencje i komplikacje. Tak samo było, gdy wybuchała pandemia COVID-19.
– Transport to krwiobieg gospodarki – mówi Hanna Mojsiuk, prezes PIG w Szczecinie. – Właśnie obserwujemy poważne trzęsienie ziemi w tym sektorze. Odejścia pracowników, komplikacje logistyczne wynikające z całkowitego wycięcia Rosji, Ukrainy i Białorusi z europejskiego rynku czy galopująca inflacja i wzrost cen paliw. Scenariusz optymistyczny zakłada, że branża sobie poradzi bez problemów. W pesymistycznym możliwe są opóźnienia dostaw, co szczególnie mocno odczuje sektor e-commerce, wzrost cen przewozów i frachtów oraz poważne komplikacje wynikające z braków kadrowych. Północna Izba Gospodarcza jest w bieżącym kontakcie z firmami zajmującymi się transportem, spedycją i logistyką. Panuje duży niepokój i rysowanie scenariuszy awaryjnych.
Zdaniem prezes Grupy CSL Laury Hołowacz, czas niepewności powoduje, że przedsiębiorcy działają w bardzo ograniczony sposób.
– Niepewność cen surowców, drastyczny wzrost cen ropy, komplikacje na rynku automotive, wiele firm rezygnujących z rynku rosyjskiego, poważne rotacje na rynku pracy, możliwe zerwanie łańcuchów dostaw – wylicza zagrożenia L. Hołowacz. – Wojna to zawsze gospodarcze zło. Przedsiębiorcy czują się jak na początku pandemii. Nie wiadomo, co nas czeka i jak dalej działać. My solidaryzujemy się z Ukrainą. Uważamy, że objęcie Rosji sankcjami jest działaniem koniecznym. Nie należy wpadać w panikę, bo rynek TSL nie ma jeszcze do tego podstaw.
Według Jerzego Gębskiego z firmy Enterprise Logistics, najpoważniejszy problem stanowi teraz kwestia kadrowa.
– Z wielu firm odeszła nawet połowa kierowców – podkreśla. – Wrócili na Ukrainę walczyć o ojczyznę, opiekować się rodzinami lub dlatego, że w obliczu tego bestialstwa nie byli w stanie dobrze wykonywać swojej pracy. Firmy transportowe odwołują kursy lub starają się ratować zatrudnianymi szybko kierowcami. To wielkie wyzwanie, które będzie mieć poważne konsekwencje dla kosztów w całej branży. Nie możemy zapominać także o wysokim wzroście cen paliw czy pakiecie mobilności, który również odbija się na sytuacji finansowej firm transportowych.
Rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu Justyna Osuch-Mallett przyznaje, że sektor TSL może być tym, który najmocniej odczuje gospodarcze skutki rosyjskiej agresji na Ukrainę.
– Branża logistyczna bardzo mocno cierpiała na braki kadrowe od dawna – mówi prof. Osuch-Mallett. – Na pewno zmianą jest skala. Myślę, że branża TSL sobie poradzi. W sytuacji wojennej, jak w każdej sytuacji kryzysowej, są osoby, które tracą i są beneficjenci. Mamy szansę być beneficjentem w takim kontekście, że Polska przestawała być atrakcyjna inwestycyjnie, gdy okazywało się, że nie mamy już taniej siły roboczej i wszystko przesuwało się na wschód. Teraz takie przesunięcia będą niemożliwe, stąd niewykluczona jest fala dużych inwestycji w Polsce nawet o charakterze globalnym.
(ek)