Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

IPN wydał album. Stocznia Szczecińska, czyli kawał historii

Data publikacji: 06 października 2021 r. 11:51
Ostatnia aktualizacja: 06 października 2021 r. 13:58
IPN wydał album. Stocznia Szczecińska, czyli kawał historii
Fot. archiwum IPN  

Instytut Pamięci Narodowej wydał gruby album poświęcony historii Stoczni Szczecińskiej. Jego autorami są Paweł Miedziński, Ryszard Dąbrowski i Mateusz Lipko.

Ta opowieść rozpoczyna się w połowie XIX wieku: "W 1851 roku dwóch śmiałków Franz Friedrich Dietrich Fruchtenicht oraz Franz Wilhelm Brock, inżynierowie z Hamburga pracujący w Berlinie, założyli w Szczecinie firmę Warsztaty Budowy Maszyn i Okrętów. Na podmokłej łące w Drzetowie (Bredow), na północ od Szczecina, na prymitywnej pochylni, bez masywnego fundamentu, rozpoczęto budowę jednego z pierwszych stalowych parowców w Prusach".

Jeden z najbardziej dramatycznych epizodów w dziejach szczecińskiego zakładu jest związany z nazistowskim obozem koncentracyjnym KZ Bredow, który powstał w opuszczonym budynku stoczni Vulcan. Oprócz obozu pracy w Policach, filii KZ Stutthof, było to jedyny tego typu obóz w Szczecinie. Pomieszczenie to wyszukał ówczesny szef policji w Szczecin, a musiał to zrobić, bo szczecinianie skarżyli się na krzyki maltretowanych z aresztów przy ulicy Małopolskiej (Augustrastrasse), Mazowieckiej (Schillerstrasse) oraz Twardowskiego (Jahnstrasse).

O więźniach Ryszard Dąbrowski pisze tak: "Tylko nieliczni byli przeciwnikami systemu politycznego III Rzeszy. Wskutek donosów i porachunków aresztowano także członków NSDAP oraz paramilitarnej organizacji Stalowy Hełm. Procesowi "resocjalizacji", nazywanemu ironicznie wulkanizacją, a polegającemu na bestialskim biciu, byli również poddawani kryminaliści, osoby podejrzane o korupcję i kradzież, a w celu "wychowawczym" kamienicznicy wynajmujący domy i mieszkania po zawyżonych czynszach. Znęcając się nad więźniami, zapędzano ich do zalanych wodą piwnic oraz zmuszano do transportowania materiałów budowlanych w celu remontu obozowego budynku. Przetrzymywano tu też kilka kobiet".

Wycieczka w Stoczni Szczecińskiej Fot. archiwum IPN

Od 1945 roku stocznia stała się symbolem polskiego Szczecina.

- To był sztandarowy zakład. Pracowały w nim tysiące ludzi. Było co fotografować, zawsze coś się tu działo - wspominał fotoreporter Jerzy Undro, były pracownik Polskiej Agencji Prasowej, podczas spotkania poświęconego albumowi. - Praktycznie bywałem w stoczni co drugi tydzień. To był zakład, którego nigdy nie powinno się wstydzić. Budowano tam nowoczesne jednostki, i to nie tylko jak na tamte czasy. Miała też szczęście do menadżerów, warto wspomnieć o dyrektorze Jędzy.

Stocznia to również strajki, Sierpień. Ale i codzienne życie wielu ludzi, które nie znalazło się w podręcznikach do historii. Dlatego w albumie IPN-u zdjęcia z momentów przełomowych sąsiadują z fotografiami pracujących spawaczy, dzieci w stoczniowym przedszkolu, stoczniowców zmagających się z chorobą morską, uczestników zabawy "Parada Młodości"...©℗

(as)

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

@Antoni
2021-10-06 23:01:54
Racja. Słynny dyrektor miał na nazwisko Jendza. W artykule jest błąd.
Tymczasowe pytanie
2021-10-06 22:03:55
To w koncu, Stocznia Szczecinska jeszcze istniala... czy ponownie powstala w 2020 roku !/?
A tymczasem
2021-10-06 13:39:34
Stocznią Szczecińska pod rządami Jacyny-Witt poniósła w 2020 roku ponad 3,4 mln zł straty.
Antoni
2021-10-06 13:07:00
To często robiony błąd, ale zawsze nieelegancki i w sumie wymazujący prawdziwą postać ze wspólnej pamięci - ów dobrze wspominany dyrektor stoczni nazywał się Jendza, nie Jędza - Henryk Jendza.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA