Przedstawiciele Polski, Litwy i Komisji Europejskiej podpisali w czwartek porozumienie, które otwiera drzwi do budowy połączenia gazowego między krajami. Dzięki niemu skończy się izolacja energetyczna i uzależnienie od Rosji państw bałtyckich.
Inwestycja, realizowana przez polski Gaz-System i litewski AB Amber Grid, ma poprawić bezpieczeństwo energetyczne krajów bałtyckich, które obecnie są w dużym stopniu zależne od gazu z Rosji. Umowa dotycząca struktury finansowania wartego 558 mln euro projektu została zawarta w obecności premier Ewy Kopacz, szefa KE Jean-Claude'a Junckera, oraz przywódców Litwy, Łotwy i Estonii. UE przeznaczyła na wsparcie prac budowlanych 295 mln.
- Realizujemy projekt, który pozwoli przełamać historyczne ograniczenia, w tym kierunek przepływu gazu ze wschodu na zachód - powiedziała polska premier nadmieniając, że przed Polską jest "znaczny wysiłek finansowy, ale jesteśmy na niego gotowi". Polski wkład ma wynieść ok. 120 mln euro. Wtórował jej szef KE: "Na naszych oczach dzieje się historia. Będzie to pierwszy projekt, który połączy państwa bałtyckie z resztą europejskiego rynku energii". Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk także mówił, że "to pierwszy bardzo poważny krok w realizacji unii energetycznej".
- Trochę się obawiałem, kiedy ruszałem w Europę z ideą unii energetycznej, że wszyscy się zgodzą a później nikt niczego nie zrobi, bo trudno się nie zgodzić z ideą bezpieczeństwa, niepodległości energetycznej, ale później trzeba pogodzić sprzeczne interesy poszczególnych państw - powiedział Tusk. Dodał, że "są źródła finansowania, konkretna decyzja, a niedługo będą konkretne instalacje". Nie chodzi tu tylko o geopolitykę, ale też o bardzo przyziemne rzeczy, takie jak ceny gazu.
- Główny dostawca, czyli cały czas Rosja, mógł wymuszać wysokie ceny gazu właśnie dlatego, że nie było możliwości dywersyfikacji - dodał Tusk. (pap)
Na zdjęciu: premier Ewa Kopacz oraz premier Estonii Taavi Roivas, prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i premier Łotwy Laimdota Straujuma
Fot. PAP/Radek Pietruszka