W Zakładach Chemicznych "Police" aż 60 proc. osób z wyższym wykształceniem zatrudnionych było na tzw. śmieciówkach. Kuriozalnym przykładem tego stanu rzeczy była 37-latka, która przez 6 lat pracowała bez stałego angażu. Ale to już przeszłość, bo umowy-zlecenie zostały zlikwidowane.
- W Grupie Azoty Police nie ma ani jednej umowy śmieciowej. Powołany 7 kwietnia Zarząd w ciągu pięciu miesięcy zrealizował swoje deklaracje z pierwszych tygodni funkcjonowania o likwidacji do zera tzw. śmieciówek - poinformowano na konferencji prasowej.
Operacja likwidacji nielubianych przez pracowników form zatrudnienia, to - jak podkreśla zarząd firmy - "wyraz troski o dobro pracowników". To z kolei potwierdza, że policka firma to "rzetelny pracodawca". Szczególnie gdy chodzi o osoby, które planują zawodową przyszłość w kombinacie polickim.
- Prawie 60 proc. osób zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych, czyli nie dających gwarancji stałego zatrudnienia, stanowiły osoby z wykształceniem wyższym. 26 proc. pracowników posiadało wykształcenie średnie, a 14 proc. - zasadnicze - wyliczał prezes Wojciech Wardacki. Wśród nich znaleźli się m.in. najlepsi absolwenci z publikacjami naukowymi i zgłoszonymi patentami, a także osoby, które przepracowały kilka lat za granicą, zdecydowały wrócić do kraju i dostały umowę „śmieciową”.
- W naszej firmie wszystkie związki postulowały o likwidację śmieciówek. Nowy zarząd zgodził się z tym - przypomniał Arkadiusz Poborski, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego. Dodał, że poprzedni zarząd miał inną politykę w tym względzie.
Dodajmy, że w spółkach zależnych Grupy Azoty Police, które nie zajmują się produkcją, statystyka wygląda nieco inaczej. Większość pracowników stanowiły osoby z wykształceniem zawodowym i średnim.
(kl)
Fot. Robert STACHNIK
Więcej we wtorkowym "Kurierze Szczecińskim" i w e-wydaniu z 13.09.2016 r.