– Naszym cichym marzeniem jest, by przywrócić tradycje wodowań z orkiestrą – mówi Grzegorz Huszcz, prezes Szczecińskiego Parku Przemysłowego.
Niedawno zbudowaną przez siebie jednostkę zwodowała tu nieduża stocznia PTS. Kuter dla norweskich rybaków został przeniesiony do Odry za pomocą suwnicy w ośrodku pochylniowym Wulkan. Wspomniana firma buduje też małe katamarany, ale specjalizuje się w przebudowach statków rybackich.
Na Wulkanie gęsto od rozmaitych jednostek. Blisko wody stoi „pływająca przystań”, wykonana również przez PTS – dla norweskiej gminy Kristiansund. Za nią trwają prace przy pontonie, a dalej na placu kończone są niewielkie statki.
– Na Wulkanie jedna z firm buduje trzy duże pontony – uzupełnia prezes Huszcz.
Obecnie na terenie SPP, również przy nabrzeżach, można się doliczyć kilkunastu statków – w różnych fazach budowy, przebudowy czy remontu. W halach powstają kadłuby, kilka jednostek remontowanych jest przy kei, m.in. „San”, masowiec Polskiej Żeglugi Morskiej.
Część najemców, jak np. JVP Steel Poland, specjalizuje się w produkcji konstrukcji stalowych. Inni (m.in. Cermar) biorą zlecenia od kontrahentów z branży offshore (morskiego górnictwa i energetyki). Okazuje się, że ta ostatnia ma się w Polsce całkiem dobrze, mimo słabej koniunktury na świecie, spowodowanej obniżką cen ropy naftowej.
W SPP działa dziś blisko 60 firm, w tym 20-30 z branży okrętowej i stalowej. Dziennie ok. 2800 osób wchodzi tu ze stałymi przepustkami. Przypomnijmy, że rok temu najemców było ponad 40, a pracowało ok. 2 tys. osób.
W ostatniej chwili
Szczeciński Park Przemysłowy utworzono na 45-hektarowym obszarze po Stoczni Szczecińskiej.
– Zastałem sytuację wymagającą pilnych działań – opowiada G. Huszcz. – Dosłownie w ostatniej chwili udało się przeprowadzić czynności umożliwiające ciągłość dopuszczenia do ruchu urządzeń dźwigowych. Gdyby straciły certyfikaty, trudno byłoby je odzyskać. Urządzenia od nowa uruchamiane muszą spełniać nowe wymagania. Starych, kontynuujących pracę, to nie dotyczy. A mamy np. 40-letnie, które są cały czas „pod parą”.
Podobnie było z bocznicą kolejową.
– Dziś możemy ją odtworzyć, ale część infrastruktury poza naszym terenem leży na działkach, które praktycznie już były przeznaczone do zbycia – mówi prezes.
Odtworzenie stoczniowej bocznicy to jedna z trzech inwestycji, które są współfinansowane z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego. Część tego zadania, która należała do SPP, została już wykonana. Obecnie trwa rozliczanie.©℗
Tekst i fot. Elżbieta KUBOWSKA
Cały tekst w magazynowym wydaniu Kuriera.
Na zdjęciu: Na tzw. dużym Wulkanie jedna z firm buduje pontony.