ŁÓDŹ. Przed sądem stanie 60-letni myśliwy oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci 21-latka, którego podczas polowania postrzelił ze swojego sztucera. Ofiara siedziała w samochodzie zaparkowanym na leśnym parkingu, oddalonym kilkaset metrów od myśliwego.
Według prokuratury myśliwy podczas polowania nie zachował należytej ostrożności i wymogów bezpieczeństwa, poruszał się po lesie nocą z załadowaną i odbezpieczoną strzelbą. 60-latkowi grozi do pięciu lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Łęczycy skierowała już do miejscowego sądu - poinformował w czwartek rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.
Tragedia rozegrała się w sierpniowy wieczór ub. roku w jednej z miejscowości powiatu łęczyckiego. Ustalono, że 21-latek w chwili postrzału siedział na tylnej kanapie samochodu renault zaparkowanego na leśnym parkingu. W aucie byli także trzej inni mężczyźni.
Według śledczych, kiedy samochód odjeżdżał z parkingu, rozległ się huk, prawdopodobnie odgłos wystrzału z broni myśliwskiej. Pocisk przebił klapę bagażnika, kanapę, przeszył klatkę piersiową 21-latka, a później przebił zagłówek i spowodował niegroźne obrażenia na szyi innego pasażera.
Kierowca zawiózł 21-latka do jego mieszkania; mężczyzna zaczął tracić oddech, zawiadomiono pogotowie i policję. Niestety młody mężczyzna zmarł. Sądowo-lekarska sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu była rana postrzałowa klatki piersiowej.
Zatrzymano w tej sprawie 60-letniego myśliwego, który w śledztwie przyznał się do nieumyślnego spowodowania śmierci 21–latka. Jak wyjaśniał, tego dnia polował samotnie, miał ze sobą sztucer ZKK-600 kaliber 30-06 z dwoma nabojami.
Jak relacjonował, po zejściu z myśliwskiej ambony zobaczył na skraju lasu sarny i szedł dalej z odbezpieczoną bronią - jak twierdzi - zawieszoną na ramieniu i z lufą skierowaną w górę. Myślał, że w drodze do swojego samochodu napotka jeszcze dzika. 60-latek utrzymuje, że przechodząc przez sosnę leżącą w poprzek ścieżki, zaczepił nogą o gałąź. Upadając odruchowo złapał za rękojeść broni w okolicach spustu, aby jej nie upuścić. Przypadkiem - jak twierdzi - odruchowo nacisnął na spust i broń wypaliła.
Zdaniem prokuratury opinie balistyczne potwierdziły, że śmiertelny strzał padł z broni oskarżonego. Jak stwierdził biegły, strzał mógł paść z odległości ponad trzystu metrów od parkingu, czyli okolicy, gdzie miał znajdować się oskarżony. Jednak - w ocenie biegłego - niewiarygodna jest wersja, że doszło do oddania niekontrolowanego strzału z broni palnej zawieszonej na ramieniu.
Z opinii wynika bowiem, że w chwili wystrzału położenie lufy sztucera było w przybliżeniu poziome, a wylot skierowany był wzdłuż duktu leśnego. W ocenie specjalisty mogło dojść do oddania niekontrolowanego wystrzału, ale kiedy broń znajdowała się w takim właśnie położeniu. (pap)