Jest najsławniejszym, obecnie najwyższym i bez wątpienia najbardziej kontrowersyjnym budynkiem w Polsce. Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, perwersyjny dar Józefa Stalina i narodów radzieckich dla narodu polskiego, skończył w tym tygodniu 65 lat, z czego ostatnich trzydzieści lat zajmuje nam spór: zburzyć czy zostawić?
„Straszy do dzisiaj w Warszawie jako typowa budowla epoki socrealizmu”, „PKiN jest jedyny i wyjątkowy”, „Nawiedzeni komuniści chcieli go burzyć. Ocalał, bo ma w sobie uniwersalne przesłanie o kulturze i nauce, jako wspólnym dorobku całej ludzkości”, „Fundamenty pod Pałac Kultury i Nauki kopano w Katyniu”, „Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina należało zburzyć jak sobór św. Aleksandra Newskiego”. Mnóstwo podobnych opinii można było przeczytać na Twitterze w dzień urodzin olbrzyma (21 lipca). Oczywiście są to dyskusje, które dziś już do niczego (de)konstruktywnego nie prowadzą, bo trudno sobie wyobrazić śmiałka, który podjąłby i przeprowadził decyzję o zburzeniu kolosa z placu Defilad 1. A potem zaczął się zastanawiać, co dalej…
Przez te minione 65 lat stał się PKiN, czy nam się to podoba, czy nie, jednym z symboli Warszawy i zdecydowanie najlepszym punktem orientacyjnym dla przyjezdnych, którzy zabłądzili w mieście i i szukali drogi na pobliski dworzec. Jest atrakcją turystyczną, szczególnie taras widokowy (który został okratowany po serii samobójstw w 1956 roku – osiem osób odebrało sobie wtedy życie, skacząc z tarasu), jest gwiazdą filmową (w iluż polskich filmach zagrał!), jest świetnym tłem dla selfiaczków, kiedy zamierzamy udowodnić, że byliśmy w stolicy, i oczywiście samodzielnym bohaterem niezliczonych fotografii. Nie da się ukryć, że jest też niezwykle ważnym punktem na kulturalno-rozrywkowej mapie Warszawy.
PKiN powstał na gruzach 190 przedwojennych warszawskich kamienic. Górował nad morzem ruin bez żadnej konkurencji w zasięgu wzroku (i poza zasięgiem wzroku) też. Budowa pochłonęła 16 ofiar, wykorzystano do niej 40 mln cegieł, 26 tys. ton stali, a w efekcie powstało 3312 pomieszczeń na ponad 123 tysiącach metrów kwadratowych. Na budowie przez ponad 3 lata pracowało 3500 pracowników. Budowano go zaledwie trzy lata (obecnie sam remont Sali Kongresowej trwa już wiele dłużej) i „wyciągnięto” na wysokość 237 metrów (licząc z iglicą, bez iglicy 187). Tym samym dzierży tytuł najwyższego budynku w Polsce, ale już niebawem go straci na rzecz Varso Tower, która będzie liczyła 310 metrów (budynek – 230 metrów i iglica – 80 metrów), budowanej na rogu ulicy Chmielnej i alei Jana Pawła II. Varso przerośnie PKiN o imponujące 73 metry i będzie nie tylko najwyższą budowlą w Warszawie, ale także w całej Unii Europejskiej. Inna sprawa, że na wskroś nowoczesny, smukły drapacz chmur samym wzrostem niekoniecznie musi wygrać z ociężałym, socrealistycznym, trącącym kiczem wdziękiem Pałacu w wojnie o uwagę turystów i tytuł symbolu Warszawy…
Tekst i fot. Berenika Lemańczyk
Fotografia archiwalna: Wikipedia