- Polacy, którzy uwierzyli w normalny i otwarty język debaty politycznej szybko się rozczarowali - ocenił w poniedziałek w Łodzi niedzielne wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przewodniczący PO Grzegorz Schetyna.
Lider największej opozycyjnej partii podczas spotkania z dziennikarzami powiedział, że niedzielne przemówienie prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego było "bardzo symboliczne".
- Pokazało, że ci, którzy nie są po właściwej stronie są wrogami, przeciwnikami i muszą liczyć się z karą. Dawno nie słyszeliśmy takiego języka – agresji, wojennego, szukania wroga, którego trzeba zniszczyć. I padły one w tak ważnym dniu, w którym powinniśmy wspominać ofiary tragedii sprzed sześciu lat – zaznaczył Schetyna.
Jego zdaniem wystąpienie prezesa PiS "źle świadczy o szansie na porozumienie i pomysłu na rozmowę, co dotyczy nie tylko klasy politycznej, ale wszystkich Polaków".
Według przewodniczącego Platformy Obywatelskiej przemówienia z okazji 6. rocznicy katastrowy smoleńskiej prezydenta RP Andrzeja Dudy i prezesa Kaczyńskiego uwidoczniły, że Polska jest krajem dwóch rzeczywistości.
- Z jednej strony mamy bardzo otwarte i obiecujący apel prezydenta o wzajemnym zrozumieniu, wybaczeniu i wspólnym spojrzeniu w przyszłość, a z drugiej słyszymy Antoniego Macierewicza i prezesa Kaczyńskiego, który mówi wprost o winie, karze i politycznej zemście. Polacy, którzy uwierzyli w normalny i otwarty język debaty politycznej szybko się rozczarowali. To szef PiS nadje ton i doprowadza do wykładni słów prezydenta, czy premier Beaty Szydło. To inny porządek konstytucyjny, który mieliśmy przez ostatnie lata. Jest osoba, która jest ponad najwyższe władze w Polsce - podkreślił.
Dodał, że Polacy w wyborach głosowali na prezydenta Dudę i premier Szydło, a otrzymali Jarosława Kaczyńskiego, który pokazuje, że jest "nadpremierem i nadprezydentem".
Schetyna odniósł się również do słów prezesa PiS, że prawda o katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. musi znaleźć się w książkach i podręcznikach. Według lidera PO to "zagrożenie, że historia będzie pisana na zlecenie partyjnych działaczy PiS".
- Takie działania zawsze kończą się jej fałszowaniem. Historia jest jedna, choć opinie i oceny o niej mogą być różne. Jeśli ktoś mówi o pisaniu historii na nowo podważa suwerenność i niepodległość, którą mamy od 26 lat. Sposób takiego myślenia jest bardzo niebezpieczny - ocenił.
Powiedział również, że "jeśli ktoś chce budować pomnik w Warszawie, powinien o to zapytać władze tego miasta". Według niego ze słów prezesa Kaczyńskiego wynika, że "ten pomnik nie ma jednoczyć, lecz dzielić”. - To ma być monument przeciw tym, którzy go nie chcieli lub chcieli go w innym miejscu - wyjaśnił. (pap)