Do strać z policją doszło w niedzielę podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. Policja poinformowała, że zatrzymanych zostało ponad 300 osób, a w ulicznych zamieszkach rannych zostało 35 policjantów.
Organizatorzy imprezy ze względu na ograniczenia epidemiczne nie otrzymali zgody władz stolicy na jej przeprowadzenie. Postanowili więc, że w tym roku marsz odbędzie się w formie zmotoryzowanego przejazdu.
Pomimo tego wiele osób zdecydowało się na pieszy przemarsz ulicami Warszawy. Do starć z policją doszło w rejonie Ronda de Gaulle'a. "Grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi. Do działań wprowadzono pododdziały zwarte. W celu przywrócenia porządku prawnego wykorzystywane są środki przymusu bezpośredniego" - poinformowała Komenda Stołeczna Policji.
Zachowanie chuliganów, ich agresja i zagrażanie bezpieczeństwu innych osób wymagały zdecydowanej reakcji z naszej strony. Będziemy ustalać tożsamość wszystkich uczestników takich burd i ataków na policjantów oraz pociągać ich do odpowiedzialności przed sądem. pic.twitter.com/FdybaqutlX
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) November 11, 2020
Przy al. 3 Maja w Warszawie doszło do pożaru mieszkania, który spowodowały race rzucone z tłumu. Ogień dość szybko udało się ugasić straży pożarnej i nikt nie odniósł obrażeń. Są jednak straty materialne.
Lubie grać Fair!
— PikuśPOL (@pikus_pol) November 11, 2020
Czytam, że podpalenie mieszkania to prowokacja.
- Proszę, tak wyglądała ta "prowokacja"! pic.twitter.com/zKNZqel3hI
Do starć policji z manifestantami doszło też w okolicach Stadionu Narodowego i stacji metra Warszawa Stadion.
Z chuliganami się nie negocjuje. Nieważne, gdzie są i jakie głoszą poglądy. Ważne, jak się zachowują. W takich przypadkach zawsze będziemy działać zdecydowanie dla przywrócenia porządku i zapewnienia bezpieczeństwa innych ludzi. pic.twitter.com/rJ1EhC5QPu
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) November 11, 2020
Policja poinformowała, że zatrzymano ponad 300 uczestników zajść. Rannych zostało 35 policjantów, którzy mają m.in. obrażenia głowy i kręgosłupa. Najpoważniej poszkodowany funkcjonariusz odniósł rany twarzoczaszki, ma m.in. pęknięty oczodół.
Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Marsz Narodowy, o prowokowanie starć na Twitterze oskarżył policję. "Pod Stadionem Narodowym dalsze prowokacje. Policja dążyła do konfrontacji" i pytał "Czemu służyła dzisiejsza agresja policji wobec Marszu Niepodległości i dziennikarzy?"
Oskarżenia te odrzuciła policja, która napisała: "Zachowanie przedstawicieli Marszu Niepodległości mówiących o "policyjnych prowokacjach" to przykład skrajnego fałszu i nieodpowiedzialności. Takie wystąpienia służą wyłącznie zaognianiu konfliktowych sytuacji i podburzaniu chuliganów atakujących funkcjonariuszy".
Działania pododdziałów zwartych były w pełni uzsadnione, a wykorzystywane przez nie środki adekwatne do zaistniałej sytuacji. pic.twitter.com/yvkKXizxOH
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) November 11, 2020
Specjalne oświadczenie wydał też Mariusz Kamiński, minister spraw wewnętrznych i administracji, który pochwalił za odpowiedzialność tych uczestników wydarzenia, którzy zdecydowali się na zmotoryzowany przejazd. "Obok zorganizowanego przejazdu mieliśmy do czynienia z równoległym nielegalnym zgromadzeniem, podczas którego dochodziło do szeregu incydentów polegających na agresywnych działaniach niektórych uczestników przemarszu, niszczeniu mienia i bezpośrednich atakach na policjantów zabezpieczających zgromadzenie. W stronę policjantów rzucano kamieniami i racami, podpalone zostało mieszkanie, a na błoniach Stadionu Narodowego, gdzie funkcjonuje szpital tymczasowy, blokowano dojazd dla karetek i pojazdów transportu medycznego. Biorąc pod uwagę agresywne zachowanie niektórych uczestników manifestacji, konieczne było użycie środków przymusu bezpośredniego przez policjantów. Za każdym razem były one adekwatne do sytuacji" - napisał minister.
(k)
Fot. Twitter KS Policji