Kilka minut jazdy z Pobierowa, fakt: częściowo po drodze zapewniającej tak zwane niezapomniane przeżycia i… jesteśmy w innej rzeczywistości. Z dala od zgiełku, wśród łagodnych wzniesień i pagórków porośniętych bujną zielenią zabudowania gospodarcze z czerwonej cegły, dom, ogród, wiaty i namioty wystawiennicze. Księgarnia, galeria, recepcja… w samym środku zapomnianej, niemal bezludnej wsi. Trochę tu dziwnie i intrygująco zarazem.
Tu czas płynie inaczej. Nie powiem, że wolniej, a tym bardziej – szybciej. Po prostu inaczej. Można powiedzieć, że sączy się. Cicho i spokojnie. Ale do czasu. Wioska artystyczna Janowo budzi się powoli i późno ale zasypia nad ranem. Jest tu polowy teatr, sala koncertowa, galeria, wspomniana księgarnia, klub dyskusyjne i miejsce na wieczory autorskie, bowiem wioskę artystyczna odwiedzają także pisarze. Ostatnio była tu autorka – Agnieszka Lis. W piątek 26 lipca odbył się w Janowie – „Wieczór komedii improwizowanej”. Cóż to takiego?
Otóż aktorki i aktorzy Sceny Impro Teatru Nowego w Łodzi tworzą przedstawienia na podstawie sugestii padających z widowni. To publiczność tworzy scenariusze, wymyślając improwizatorom role, proponując miejsca akcji, narzucając styl i sposób gry. A aktorzy starają się realizować wszystkie pomysły, nawet te najbardziej zwariowane. Przedstawienia Sceny Impro za każdym razem opowiadają o czymś innym, ale zawsze są zaskakujące, zabawne i pełne błyskawicznych zwrotów akcji. To, co się dzieje na scenie często zaskakuje wszystkich – widzów i aktorów!
We wtorek, 30 lipca, natomiast ten sam zespół przedstawi „Bajkę improwizowaną” – również ze znaczącym udziałem publiczności.
Bajka, którą można zobaczyć tylko raz i na dodatek mieć udział w jej stworzeniu. Spektakl pozwala zarówno dzieciom, jak i rodzicom puścić wodze fantazji i stworzyć własną, niepowtarzalną bajkę. Aktorzy odegrają historię, której autorami będą dzieci i to właśnie one wykreują bohaterów, a kto wie… może i staną się jej uczestnikami i wraz z aktorami wystąpią na scenie…
Tego samego dnia pianistka Lena Ledoff da – również dość nietypowy – koncert. W niespotykany sposób łączy ona utwory Chopina ze standardami muzyki jazzowej i popularnej. Podejmując się tego niełatwego zadania, artystka opiera się na wieloletnim doświadczeniu koncertowym, znakomitej technice, erudycji muzycznej i niepowtarzalnym poczuciu humoru. Nikogo nie próbuje do Chopina namawiać. Po prostu grając na przykład Balladę g-moll, niespodziewanie „ześlizguje się” w standard jazzowy Theloniusa Monka, by powrócić do Ballady, która nabiera cech rasowego be-bopu, po czym cytuje finał Ballady, zaliczany do najtrudniejszych technicznie fragmentów literatury pianistycznej.
(r)