Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Czasem Dzieciątko jest Mikołajem... [ROZMOWA]

Data publikacji: 20 grudnia 2015 r. 14:20
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:41
Czasem Dzieciątko jest Mikołajem... [ROZMOWA]
 
Rozmowa z Anną Wyszkoni. 

- Czy przed świętami królujesz w kuchni?

- Nie! Nie jestem dobrą kucharką. Bardzo często wspomagam się gotowcami ze sklepów. Mam sprawdzone miejsca, gdzie kupuję pyszne rzeczy. Przez parę lat nie mieliśmy nawet karpia na stole. Ale rok temu wróciliśmy do tej tradycji ze względu na dzieci, które lubią karpia. Kulinarnie zawsze mogę liczyć na pomoc mojej mamy. To ona co roku przyrządza śląską, tradycyjną moczkę i świetne krokiety z kapustą i grzybami. Karpia też robi przepysznego. Nieoceniona jest też pomoc mamy mojego narzeczonego, dzięki niej na naszym stole jest jeszcze więcej świątecznych pyszności. Ja za to co roku piekę ciastka z moimi dziećmi. Wychodzą raz lepiej raz gorzej, ale chodzi o wspólną świąteczną zabawę, a nie o efekt końcowy.


- Pisze się u ciebie w domu listy do Mikołaja?

- Pola pisze je z wielkim zaangażowaniem. Syn już od dawna zna prawdę o świętym Mikołaju. Zawsze oboje czekają na prezenty, ale Tobiasz dodatkowo przygotowuje je dla innych. Cieszę się, że tak się stara. Przed Polą nie ukrywam, że przygotowuję niespodzianki dla innych. Często robi je razem ze mną. Ale pozwalam jej wierzyć w tego magicznego Mikołaja. Moim zdaniem to piękna i urocza tradycja.

- Czy jako dziecko dostałaś kiedyś rózgę od Mikołaja?

- Nie, ale węgiel i drewno, co jest śląskim odpowiednikiem mikołajowej rózgi. To było tylko delikatne ostrzeżenie od rodziców, byśmy byli z bratem grzeczni i dobrzy dla innych. I to nie tylko z powodu upominków. Na szczęście pod drugą choinką, którą mieliśmy w domu, były jeszcze inne prezenty. Właściwie śląska tradycja jest troche inna. Święty Mikołaj przychodził do nas 6 grudnia. 5 grudnia babcia miała urodziny więc to tam, w obecności Mikołaja i jego diabelskich i anielskich asystentów odbywał się sprawdzian grzeczności dla dzieci. W Wigilię przychodziło do nas Dzieciątko. Teraz tradycje trochę się wymieszały, bo dbam o to, by w moim domu były też zachowane te śląskie. Pola dostaje więc prezenty od Dzieciątka, choć czasem Dzieciątko jest Mikołajem. Z kolei w rodzinie mojego narzeczonego, która mieszka w Wielkopolsce, dzieci odwiedza Gwiazdor. Hmmm… skomplikowane to. Ale to przecież nie ma znaczenia. Najważniejsze, żeby święta spędzić razem w spokoju i zdrowiu.

- Wyobrażasz sobie spędzić święta np. w egzotycznym, gorącym kraju, z dala od domu?

- Chyba nie. Tak często jestem poza domem, że bardzo doceniam ten czas spędzony z rodziną właśnie tam. Lubię polskie tradycje świąteczne, mroźne zimy i śnieg. Ciepło w święta mam w sercu. Nie potrzebuję go za oknami.

- Płytę kolędową nagrywałaś w środku lata. Czy da się w upale stworzyć nastrój bożonarodzeniowy w studiu nagraniowym?

- Mam nadzieję, że nam się to udało. Mówię nam, bo w nagraniu wzięło udział prawie czterdziestu muzyków. Co prawda, miałam taki pomysł, żeby do studia nagraniowego przynieść choinkę, ale pierwszego dnia nagrań przestałam o tym myśleć. Bardzo szybko okazało się, że nie ma takiej potrzeby. To nie choinka czyni święta pięknymi, ale to, co mamy w sercach. Ja tworzyłam tę płytę z profesjonalnymi muzykami, którzy są cudownymi ludźmi. Kiedy nagrywałam partie wokalne, zamykałam oczy i czułam magię świąt.

- Jakich płyt kolędowych słuchało się w twoim domu rodzinnym?

- Kupowaliśmy składanki kolędowe. Natomiast święta kojarzą mi się głównie z rodzinnym śpiewaniem. Może nie śpiewaliśmy całymi wieczorami, ale zawsze w Wigilię przed rozpakowaniem prezentów. Ja z moim tatą śpiewaliśmy chyba najgłośniej. Kiedy założyłam własną rodzinę, chciałam zachować tę tradycję. Kiedy jeszcze nie było na świecie Poli, obecnie czteroletniej, ze śpiewaniem było gorzej. Moi ukochani mężczyźni, czyli syn i narzeczony, niechętnie śpiewali. Teraz prym wiedzie Pola i ona też ośmieliła całą rodzinę do odważniejszego kolędowania. Ale nie brakuje też muzyki z płyt. Do naszych ulubionych należały do tej pory kolędy nagrane przez grupę Ziyo i Michała Bajora. Od tego roku na pewno częściej będziemy słuchać moich „Kolęd Wielkich”.

- Jaka jest twoja ukochana kolęda?

- Przez wiele lat, jako mała dziewczynka domagałam się kolędy „O Gwiazdo Betlejemska”. Mama śpiewała mi ją przez okrągły rok. Mój kolędowy „top” zmienił się przez lata. Teraz kocham „Cichą noc". Nagrywając ją, myślałam o mojej małej Poli i o tym, że kołyszę ją do snu. Teraz już zawsze „Cicha noc” będzie przypominać mi moją małą córeczkę..

- Na twojej płycie znalazły się dwa premierowe utwory świąteczne.

- Te piosenki okazały się w lipcu największym wyzwaniem. Chciałam uniknąć pisania o choinkach, śniegu czy Mikołajach. Za to chciałam w nich zawrzeć najważniejsze świąteczne wartości. Tak powstał mój świąteczny hymn o miłości, rodzinie i dzieleniu się dobrem z drugim człowiekiem zatytułowany „Od nieba do nieba” i piosenka dla mojego Anioła Stróża „Mój Anioł”.

- Czego życzyć ci na święta?

- Zdrowia dla mnie i mojej rodziny. O całą resztę będę mogła wtedy zadbać sama.

Monika GAPIŃSKA

 

Na zdjęciu: „W dzieciństwie w Wigilię przychodziło do nas Dzieciątko. Teraz tradycje trochę się wymieszały, bo dbam o to, by w moim domu były też zachowane te śląskie. Pola dostaje więc prezenty od Dzieciątka, choć czasem Dzieciątko jest Mikołajem. Z kolei w rodzinie mojego narzeczonego, która mieszka w Wielkopolsce, dzieci odwiedza Gwiazdor" - opowiada Anna Wyszkoni. 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA