Poniedziałek, 29 grudnia 2025 r. 
REKLAMA

Dystans to najzdrowsza rzecz na świecie

Data publikacji: 28 czerwca 2017 r. 10:04
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:45
Dystans to najzdrowsza rzecz na świecie
 

Rozmowa z Zośką Papużanką, autorką powieści „On”

REKLAMA

– „On” wiele oferuje – między innymi przekorny dialog z czytelniczymi nawykami. Zauważa pani: „Ludzie pragną tradycyjnych, linearnie rozwijających się powieści, wszechwiedzy narratora i bohatera do utożsamienia się” – i jednocześnie proponuje pani powieść zdecydowanie nietradycyjną, której protagonistą jest Śpik, „beznadziejny bohater literacki”. Skąd ten pomysł – aby już na początku wybić czytelnika z rytmu, aby tak jednoznacznie pójść w poprzek oczekiwań?

– Chciałam sprawdzić, czy potrafię napisać książkę o kimś, kto się na bohatera książkowego nie nadaje. Mój bohater jest beznadziejny pod każdym względem, a jednak jego obecność uczy innych, najbardziej jego matkę, że taki ktoś jest potrzebny. Być może jest zatem po coś potrzebny czytelnikowi. Ale taka próba – choć zapewne nie zabrzmi to dobrze – nie jest z mojej strony pójściem w poprzek oczekiwaniom, ponieważ ja zupełnie się z oczekiwaniami nie liczę. Gdybym się liczyła – nie umiałabym niczego napisać, bo zastanawiałabym się, jak sprostać komuś, kogo jeszcze nie ma. W momencie pisania – jestem ja i kartka, nie ma czytelnika. On jest później, ma czas wyłącznie dla siebie, czas, w który ja nie ingeruję, i w tym swoim czasie może sobie wymyślić swoje oczekiwania i sprawdzić, czy książka może im sprostać. Ale to już inna historia, na pewno nie moja.

– Prowadzi pani dialog także z polską tradycją literacką. W powieści powtarza się traktowany z ironią wątek „bohaterów przegranych”, z którymi mają utożsamić się uczniowie. Co jest nie tak z „bohaterami przegranymi”? Skąd ten dystans?

– Dystans jest najzdrowszą rzeczą na świecie. Oprócz pomidorów. Najzdrowszy dystans to ten do samego siebie – nad nim ciągle jeszcze muszę popracować. A dystans do polskiej literatury mam spory być może z racji pracy w szkole. Nie mogę już patrzeć na wałkowanie wciąż tych samych tematów i bohaterów i na zachwycanie się od lat tym samym, co powinno zachwycać, a jednak nie zachwyca. Nic z tym nie robimy. Może na początek dobrze jest się z tego szczerze pośmiać.

– Inna ironiczna figura to Polonista z Wielkimi Aspiracjami. Jakie są największe grzechy, jakie mogą popełnić nauczyciele języka polskiego?

– Uwierzyć, że mają receptę na literaturę, że są jedynymi słusznymi interpretatorami, i kazać to uczniom zapisać w zeszycie. I nie lubić tego, co robią.

– Uważa pani, że należałoby przewietrzyć kanon lektur? Jeśli tak, czego brakuje a co powinno zostać z niego usunięte?

– Nie przypisuję sobie prawa do sądzenia ani decydowania o tym. Słucham, co mówią uczniowie. I z tego słuchania tylko i sprawdzania, co czytają pod ławką, wiem, że chcą literatury współczesnej, mówiącej o ich świecie i ich językiem.

– Wydaje się, że w polskiej literaturze ostatnich lat rodzina często jest traktowana albo w sposób sentymentalny albo jako źródło wszelkich traum. Tu także „On” idzie w poprzek, niesie ze sobą wizję rodziny zniuansowaną, nieoczywistą. Taki był pani cel – obnażyć mitologie, te pastelowe i te mroczne, na temat rodziny?

– Nie jestem badaczką mitologii ani polskich traum. Mitologie mam tylko swoje własne. A kiedy piszę – naprawdę nie mam celu, jeden tylko – pisanie. Proszę tego źle nie zrozumieć, ja naprawdę mam krótką perspektywę i nie czuję się predestynowana do mówienia o uniwersalnych tematach. Perspektywa czytelników jest szersza – bo może ich być nieskończenie wielu. Mają więc prawo do swoich wielu interpretacji.

– Akcja powieści toczy się w drugiej połowie lat 80. Jest coś szczególnie pociągającego w tym okresie?

– Umieściłam akcję powieści w latach 80. z czystej uczciwości, napisałam o czasie, który jest mi znany. Nie uważam, żeby było wtedy cokolwiek pociągającego, wręcz przeciwnie. Odnoszę się do tego okresu z nostalgią, bo to czas mojego dzieciństwa, ale stanie w kolejkach po cukier, chwalebne powroty do domu z wieńcem papieru toaletowego i chodzenie w butach Relax uważam za upokarzające. Taki świat nam wtedy zafundowano, odebranej godności i unifikacji.

– Outsider taki jak Śpik miałby łatwiej we współczesnej szkole?

– Myślę, że byłoby mu teraz lepiej – wiele trudności, chorób, niedostosowań, traktowanych wtedy jak tabu, dziś się diagnozuje i są ludzie świetnie przygotowani do pracy z takimi uczniami. Stwarza się im dobre warunki rozwoju, uczy inne dzieci, że ludzie są różni i że jest w tym wartość.

– Niezwykle ważna w powieści jest relacja między Śpikiem i jego matką. W jednym z wywiadów powiedziała pani, że nie można napisać o relacji matki z dzieckiem, jeśli nie ma się dziecka. Dopytam: czy gdy już dała się pani poprowadzić własnemu tekstowi, to dał on pani jakąś nową wiedzę na temat macierzyństwa, coś w pani otworzył?

– Raczej wykorzystałam tę wiedzę, którą już mam dzięki moim synom. Na pewno z większym podziwem patrzę na matki dzieci z niepełnosprawnością i z zaburzeniami rozwojowymi. To jest prawdziwe bohaterstwo, nie na chwilę.

– W pani powieści, skądinąd pełnej celnych realistycznych obserwacji, jest jeszcze „coś więcej”, rodzaj magii objawiającej się na przykład w postaci taksówkarza, który wie o wiele za dużo niż powinien. Czym jest to „coś więcej”, coś, co prowizorycznie można by nazwać metafizyką codzienności?

– Niektórym czytelnikom ten motyw bardzo przeszkadzał, chcieli go koniecznie sobie wytłumaczyć, a on nie ma i nie musi mieć wytłumaczenia. Tak widzę świat – nie umiem i nie chcę rozgraniczać realizmu od metafizyki.

– Dziękuję za rozmowę ©℗

Rozmawiał Alan Sasinowski

REKLAMA

Komentarze

bibliofil
2017-06-30 11:51:12
Mogliby ci szczecińscy pisarze napisać jakąś sztukę dla teatru -tylko nie taką "nowoczesną" wulgarną i durną. Mam dosyć oglądanie idiotek chodzących po pustej scenie w nocnej koszuli i drących mordę.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
cd
2017-06-29 10:43:24
Mam nadzieję, że Zośkę "natchnę" pisarską weną na Jasnych Błoniach w sobotę o godz. 11 :-)
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Jarun
2017-06-28 13:24:20
Zofia Papuga -bo tak chyba nazywa się ta grafomanka, która z nadmiaru wolnego czasu wzięła się za pisanie (podejrzewam) jakiś bzdetów, bo nic autorka w życiu nie przeżyła(?) a jej powieść na pewno jest z lat 80 ...szara jak papier toaletowy i do...
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Zofia
2017-06-28 10:28:02
Czy prawie 40-letniej kobiecie przystoi nazywać się Zośką? No tak, ale wtedy mało kto zwróciłby uwagę.
Aby odpowiedzieć na komentarz, musisz być zalogowany.
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA