Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Dziennikarz i filmowiec z natury. Benefis Marka Osajdy [GALERIA]

Data publikacji: 23 maja 2022 r. 11:19
Ostatnia aktualizacja: 24 maja 2022 r. 11:22
Dziennikarz i filmowiec z natury. Benefis Marka Osajdy
Fot. Ryszard Pakieser  

– Wydaje mi się, że w życiu najważniejszy jest świat prostych prawd – stwierdził Marek Osajda, dziennikarz i filmowiec, rocznik 1956. Na jego benefis, który odbył się w miniony piątek w Książnicy Pomorskiej, przyszli ludzie, których – jak powiedział – kocha i ceni, między innymi bohaterowie jego filmów dokumentalnych.

Wcześniej jednak uczestnicy spotkania obejrzeli dokument pt. „Muza i paragraf” o szczecińskim mecenasie Jerzym Piosickim.

– Pochodzę z Lubuskiego – rozpoczął tego wieczoru bohater spotkania. Jak wspominał, jego otoczenie z dzieciństwa to jeziora i lasy. – I dlatego zamiłowanie do przestrzeni odłożyło się chyba w genach – dodał. I pewnie przełożyło się to w późniejszej pracy zawodowej na ciągoty ku przyrodzie, ku ekologii.

Dlaczego wybrał dziennikarstwo i reportaż?

– Taka natura. Zawsze interesowali mnie ludzie i ich sprawy – tłumaczył gościom w sali im. Zbigniewa Herberta oraz prowadzącym benefis dziennikarkom, Monice Mazanek-Wilczyńskiej i Helenie Kwiatkowskiej.

Już w podstawówce zdarzało się, że zamiast na kanapki wydawał kieszonkowe na gazety, które były jego „dziennikarską lekturą”. – Z początku zaczynałem oczywiście od rubryk sportowych – zaznaczył półżartem. W szkole średniej został redaktorem naczelnym „Trybuny Uczniowskiej”. Finałem edukacji była historia na uniwersytecie w Poznaniu.

– Interesował mnie przede wszystkim reportaż – wspominał w Książnicy M. Osajda. – Miałem swoich fantastycznych idoli.

Jednym z nich był Ryszard Kapuściński – autor „Cesarza”, światowego bestsellera – z którym podczas studiów miał możliwość rozmawiania.

Marek Osajda zaczynał w TV Warszawa. Potem pracował w szczecińskim ośrodku telewizyjnym. Był też dziennikarzem „Głosu Szczecińskiego”, naczelnym TV Morze, pierwszej prywatnej telewizji w Polsce. Założył również i prowadził pismo ekologiczne „Zielona Arka”. Przez wiele lat, do emerytury, pracował w „Kurierze Szczecińskim”. Obecnie także można przeczytać jego teksty na naszych łamach. Dziś jest wykładowcą dziennikarstwa na US.

Benefis Marka Osajdy Fot. Marek Klasa

– Albo ktoś ma predyspozycje do zawodu, albo ich nie ma – zauważył. – Jak je ma, to największym szczęściem, jakie może go spotkać, są osobowości, fajni ludzie, którzy coś dają, inspirują. Już samo przebywanie z człowiekiem, który posługuje się piękną polszczyzną, ma szeroką wiedzę i zna się na kulturze, to piękna sprawa.

Kariera zawodowa Marka Osajdy obfitowała w wiele nagród. Wśród nich jest specjalna za film „Muzeum ucieczek” (o murze berlińskim) w 1990 na I Ogólnopolskim Festiwalu Mediów „Człowiek w zagrożeniu”. Otrzymał też wyróżnienie za dokument „Człowiek z lasu” (o mieszkańcu Białorusi, który od zakończenia wojny do czasów Gorbaczowa ukrywał się w lesie) na Circom Regional w 1992 – Europejskie Stowarzyszenie Telewizji Regionalnych. Było również wyróżnienie za film „Police od tyłu „1998 na IV Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Ekologicznych „Ekofilm” 98”. Nagroda specjalna za film „Okruchy życia” 2002 na VII „Ekofilmie 2002”. Ekolog Roku w 1998 r. W 2003 r. został Publicystą Roku, a przed dwoma laty uhonorowany Super Kaczką 2020 za działalność filmową i dziennikarską.

Współpracownicy o Marku Osajdzie

A co o nim sądzą jego najważniejsi współpracownicy?

– Dochodzę do wniosku, że mówimy w tej chwili o czasach, niestety, zamierzchłych – stwierdził Witold Dusiński, operator, reżyser. – Bo spotkaliśmy się z Markiem około roku 1987, gdy przyszedł do pracy w telewizji. Ja już w niej pracowałem. Przyszedł nowy, taki kudłaty dżentelmen, dziennikarz. Po iluś rozmowach, spotkaniach okazało się, że pracujemy chyba na tych samych falach. Ja byłem wtedy młodym, ambitnym studentem szkoły filmowej i szukałem tematu na jakiś film dokumentalny, zaliczeniowy. I okazało się, że Marek to niesamowita kopalnia wiedzy, kopalnia postaci. Podsunął mi temat i postanowiłem go zrealizować. To był film o malarzu Henryku Naruszewiczu.

Witold Dusiński podkreślał umiejętność słuchania przez Osajdę tego, co mówi jego bohater. W efekcie mówca zapominał o włączonej kamerze i bardzo często opowiadał o rzeczach intymnych, bolesnych. – To było wtedy dla mnie bardzo wielkie doświadczenie, bo niewielu takich ludzi, dziennikarzy czy realizatorów, spotkałem w swojej pracy.

Benefis Marka Osajdy Fot. Ryszard Pakieser

Od kilku lat swoje filmy M. Osajda realizuje we współpracy z Bartoszem Jurgiewiczem, operatorem i montażystą. – Marek nie przychodzi na montaż bez ciasta. Oczywiście musi być też kawa, którą z kolei zapewnia montażysta – ujawnił tajemnice wspólnej pracy. – Marek daje mi zupełną swobodę, wolną rękę. Wrzuca parę haseł i potem patrzy na efekty na ekranie montażowym. Czasem debatujemy, czy coś zostawić czy nie, wymyślamy koncepcje.

– Jest bardzo dobrym towarzyszem podróży – stwierdził operator, wspominając wyjazd nad Biebrzę, gdzie między innymi w 150-letniej chacie kręcili film o wybitnym plakaciście Leszku Żebrowskim. – Nie ma tam wody, więc myliśmy się nago w balii przed chatą, przy pięknej pogodzie. I takie wspomnienia gdzieś zostają.

Dyskusji przysłuchiwał się Tomasz Kosior, znakomity operator kamery, z którym Osajda współpracował podczas pracy w TV Szczecin.

W planach kolejny film

Plany benefisanta na najbliższy czas to ukończenie kolejnego filmu, tym razem o… kolejnym artyście. Jest nim profesor Lex Drewiński ze szczecińskiej Akademii Sztuki. Bo nasz filmowiec i dziennikarz ma inklinacje do przedstawicieli świata sztuki i właściwie zaczął budować filmowy panteon wybitnych szczecinian i Pomorzan. Zrealizował m.in. filmy dokumentalne o dziennikarce i pisarce Monice Szwai, braciach Wojciechu (malarz) i Jerzym Zielińskich (operator), o Irenie Brodzińskiej (śpiewaczka operetkowa), Arturze D. Liskowackim (dziennikarz i pisarz), Marlenie Zimnej (założycielce muzeum Włodzimierza Wysockiego w Koszalinie), Henryku Naruszewiczu, wspomnianym Leszku Żebrowskim.

A w wolnych chwilach udziela się publicznie. Od 2009 r. jest członkiem rady programowej Zachodniopomorskiego Funduszu Filmowego „Pomerania Film”. W latach 2013-2017 był członkiem rady programowej OTVP Szczecin. Był również jurorem FAM-y 2018/2019. Autor kilkudziesięciu reportaży i filmów dokumentalnych.

Muzyczny klimat wieczoru zapewniła Karina Serednia, Ukrainka, która od paru lat mieszka w Szczecinie i ukończyła tu licencjat z dziennikarstwa na Uniwersytecie Szczecińskim. Goście oklaskiwali utwory ze znanych filmów, które zagrała na „klawiszach”. ©℗

(kl)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

@kto
2022-05-24 15:06:30
A owłosiony leń?
Kto?
2022-05-24 12:43:52
- "osoba z macicą", tzn. pani Ewa.
Pismak
2022-05-23 22:53:44
Kto tych dziennikarzy uczy?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA