Opera na Zamku w Szczecinie zaprasza na słynną operę „Madame Butterfly”. Tragiczna historia japońskiej gejszy zakochanej w amerykańskim poruczniku marynarki od lat wzbudza emocje widzów. Najsłynniejsza kobieta w historii opery, a przy tym niebywałe wyzwanie wokalno-aktorskie, bo śpiewaczka grająca rolę Butterfly musi zmierzyć się z całym wachlarzem skrajnych emocji i nie schodząc ze sceny, śpiewać łącznie przez niemal 90 minut. Dramatyczna historia związku gejszy i porucznika amerykańskiej marynarki osadzona jest w tętniącym życiem współczesnym Tokio. Szczecińskie przedstawienie, nawiązujące do poetyki filmów Larsa von Triera, jest wzbogacone o postać tancerza – alter ego Butterfly, a także o multimedialne projekcje. Kompozytor studiował źródła muzyki japońskiej, która zainspirowała go do napisania wyrafinowanej instrumentacji o charakterystycznej barwie dźwięku. Wszystko to sprawia, że jego „tragedia japońska” jest jedną z najbardziej poruszających oper w historii.
Pia Partum, reżyser, mówi: „Zasadniczym punktem w moim odczytaniu tej opery jest to, że słowo «butterfly» interpretuję jako «ćmę». Główna bohaterka jest ćmą, osobą, która ma w sobie zakodowany pęd ku samozagładzie. Jej wybory życiowe prowadzą do samounicestwienia. Brnie w sytuacje, które ją po prostu niszczą. To kobieta, która zakochuje się w sposób straceńczy, z góry skazany na klęskę. Jest w tym pewna gra ze swoim jestestwem, swoimi uczuciami, swoim życiem. To jest dla mnie w tej operze ciekawe, a nie problem kulturowy czy małżeństwa biednych Japonek z Amerykanami. Historia kobiety, która zakochuje się w niewłaściwym człowieku, czeka, tęskni, wręcz wariuje, jest dla mnie absolutnie ponadczasowa. Takich opowieści mamy mnóstwo wokół nas. Butterfly to ćma – nie motylek. Pędzi ku światłu jak kamikadze. Popełnia samobójstwo – to dowód na chęć samozagłady – z dumą, nie zważając na okoliczności, na dziecko. Jest jak postać szekspirowska, jak Lady Makbet. Ta opera to melodramat, coś, czego współczesny człowiek się boi, czyli sentymentalności, uczuciowości, wzruszeń. A tą operą się wzruszamy aż do płaczu. I to jest w niej piękne”.
„Madame Butterfly” jest grana w sobotę o g. 19 i w niedzielę o g. 18.
(as)