Najstraszniejsza jest wojna widziana oczami jej najmłodszych ofiar. Tę prawdę przypominają wystawy w centrum Berlina przygotowane przez Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. Zestawiono w nich dwie perspektywy: polskich dzieci więzionych w niemieckim obozie koncentracyjnym w Łodzi w latach 1942 – 1945 oraz małych Ukraińców, którzy byli świadkami, jak w ubiegłym roku Rosjanie napadają na ich ojczyznę.
Ekspozycja „Dwie wojny – jedno cierpienie” stanęła na placu Waszyngtona. To miejsce znajduje się naprzeciwko berlińskiego Dworca Głównego (Hauptbahnhof), zawsze panuje tu spory ruch, przez plac przechodzą tłumy turystów z całego świata. Ekspozycja przybliża mało znaną historię z czasów drugiej wojny światowej. Oto w Łodzi niemieccy naziści stworzyli jedyny w Europie obóz koncentracyjny przeznaczony tylko dla dzieci.
– Uwięzienie w niemieckim obozie koncentracyjnym przy ulicy Przemysłowej w Łodzi odcisnęło piętno na późniejszym życiu około trzech tysięcy polskich dzieci, jego byłych więźniów. Wszystkie „Dzieci z Przemysłowej” były objęte przymusem pracy. Wyniszczał je głód, wysiłek, choroby i kary fizyczne – mówił podczas wernisażu ambasador RP w Berlinie Dariusz Pawłoś. – Świadectwa ich życia w koszmarze, jak te z wystawy „Dwie wojny – jedno cierpienie” są drogowskazem do „humanitarnej polityki zadośćuczynienia”. Zawsze potrzeba wiele uważnej otwartości, ale też symboliki. To nie musi być wzniosły pomnikowy patos, ale – godne upamiętnienie i co najważniejsze – wola zadośćuczynienia.
Na kilkunastu planszach możemy przeczytać listy, jakie polskie dzieci słały do rodziców. Trzynastoletnia Urszula Kaczmarek z Poznania została aresztowana w łapance. Pisała: „Kochani Rodzice, ja znajduję się w Łodzi, w lagrach. Proszę was bardzo, przyślijcie mi paczkę, trochę mydła i trochę proszku. Kochana Mamusiu, proszę o fartuch i o trochę żywności. Zostańcie z Bogiem”. Dziewczynka została zamordowana 9 maja 1943 r.
Trzynastoletni Kazimierz Gabrysiak prosi o przysłanie „trochę cukru, miodu i metki i marmolady, a masła nie. Bo dużo nie macie. Placka nie, bo nie macie tyle mąki. I książkę od nabożeństwa, tylko nie tę od komunii świętej, bo by się zniszczyła, i medalik”. Po wojnie był leczony na wiele chorób, na które zapadł podczas pobytu w obozie.
– Ta wystawa pokazuje wrażliwość. Wrażliwość, z której z narodu polskiego wyrosła konwencja o prawach dziecka. Doświadczenie II wojny światowej i wyniszczania narodów, doświadczenie germanizowania setek tysięcy polskich dzieci mimo wszystko jako Polacy chcieliśmy, chcemy i będziemy chcieli nadal przekuwać w dobro i w porozumienie – zadeklarował rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.
Według rzecznika ekspozycja na placu Waszyngtona będzie przypominała „nie tylko narodowi niemieckiemu, ale wszystkim, którzy tutaj w ogromnych ilościach w Berlinie przechodzą koło tej wystawy, o tym, że zło zawsze przegra”. Zdaniem Mikołaja Pawlaka zawsze uzasadnione będzie mówienie i domaganie się odpłaty za doznane krzywdy. Urzędnik ocenił, że praca instytucji takich jak Muzeum Dzieci Polskich czy Instytut Pileckiego jest istotna dla kolejnych pokoleń, którym można przekazać prawdę o polskiej historii.
– Moi rodzice zostali aresztowani w nocy. My następnego dnia. Byłem aresztowany, mając 2,5 roku, razem z moim bratem, który miał 3,5 roku – wspominał Jerzy Jeżewicz. – Od razu zostaliśmy przetransportowani do obozu koncentracyjnego w Łodzi. Od tamtego momentu nie spotkaliśmy się z rodzicami. My z bratem przeżyliśmy koszmar, ale została trauma, która pozostanie z nami do końca życia. Zawsze spotykamy się na uroczystościach, mówimy: „To się nigdy nie kończy”, bo tak naprawdę jest. Z mojej rodziny aresztowano 18 osób, do domu wróciło 5 osób.
Podobny koszmar rozgrywa się teraz na Ukrainie. Dziesięcioletnia Sofiya Hromadska, która uciekła z matką z Mikołajowa do Polski, napisała: „Ta przeklęta wojna pokrzyżowała mi wszystkie plany na przyszłość! Wojna rozrzuciła naszą rodzinę po różnych państwach. Bardzo tęsknię za tatą, bratem, dziadkami i babcią, kuzynami, przyjaciółmi i krewnymi, moją najlepszą przyjaciółką. Miasto Mikołajów jest codziennie atakowane przez rosyjskich żołnierzy. Wierzę w nasz naród i Siły Zbrojne Ukrainy”.
– W listach tych możemy dostrzec wspólne elementy, jakimi są pragnienie bezpieczeństwa i domowego ciepła, a także niegasnąca nadzieja na lepsze jutro. Minęło 78 lat od zakończenia II wojny światowej, lecz dziś historia zatoczyła koło i jesteśmy świadkami cierpień i krzywd dzieci na Ukrainie. Pomimo upływu prawie ośmiu dekad widzimy, że skala oraz wymiar tych tragedii są takie same – stwierdził Ireneusz Piotr Maj, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu.
Wystawę poświęconą tej samej tematyce – zatytułowaną „Oby moje «Kocham Cię» nie dotarło za późno” – możemy też obejrzeć w Instytucie Polskim przy Burgstraße 27, w pobliżu berlińskiej katedry. ©℗
Alan SASINOWSKI