Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Igor Brejdygant: Jak snajper na wojnie

Data publikacji: 19 listopada 2017 r. 12:03
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:47
Igor Brejdygant: Jak snajper na wojnie
 

Rozmowa z Igorem Brejdygantem, autorem powieści kryminalnych i scenarzystą

– Ile osób pan uśmiercił w swoich książkach i scenariuszach?

– Bardzo zaskakujące i bardzo dobre pytanie, szczególnie że tak naprawdę gdzieś pod spodem zawiera w sobie pytanie znacznie poważniejsze, dotyczące tego, czym i dlaczego ja tak naprawdę w ogóle się zajmuję (śmiech). No ale zastanówmy się chwilę, będziemy liczyć tylko osoby z filmów i seriali wyemitowanych i książek wydanych. Na początek filmy i seriale. Zacząłem od „Palimpsestu”, w którym ginął jeden człowiek, a potem może też i drugi, ale tak naprawdę ten drugi w pewnym sensie był tym pierwszym… To był mocno zagmatwany film. Potem był „Paradoks”, licząc z grubsza, powiedzmy po niecałej osobie na odcinek, bo w niektórych nikt nie ginął, to daje jakieś jedenaście, potem „Zbrodnia”, to była adaptacja, ale też musiałem uśmiercić jakiś polski odpowiednik szwedzkiego oryginału. Tam ginęły bodaj trzy osoby, potem „Belle Epoque”, znów mniej więcej po jednej ofierze na odcinek (choć były i takie z wieloma), ale tu znów uśmiercałem pospołu z innymi kolegami scenarzystami, więc trochę trudno to podzielić, powiedzmy, że stricte moje były cztery. No i „Ultraviolet”, gdzie tak się złożyło, że w moich dwóch odcinkach zginęła tylko jedna osoba, ale jako że współtworzyłem też wszystkie inne, to znów nie wiadomo, jak to policzyć. „Prosta historia o morderstwie” – scenariusz pisany z Arkiem Jakubikiem, ofiary dwie, więc może ja powinienem wziąć jedną na siebie, a druga powinna spaść na karb Arka, a poza tym pisał to jeszcze pierwotnie trzeci autor, pan Grzegorz Stefański, czyli znów ułamki wychodzą. Jeśli chodzi o książki, to „Paradoks” był powtórzeniem, więc nie liczę, w opowiadaniu pisanym do zbioru pana Wiśniewskiego, zabiłem jednego człowieka, a w „Szadzi” nie mogę powiedzieć, bo bym zespoilerował tym, którzy jeszcze nie czytali albo są w trakcie i nic dobrego by z tego nie wyszło. Tak czy owak uzbierałoby się tego kilkadziesiąt osób, jak pani widzi. Trochę jak snajper na wojnie, w pewnym momencie traci już po prostu rachubę. ©℗

Cały wywiad w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 17 listopada 2017 r.

Rozmawiała Monika Gapińska

Fot. Wojciech Rudzki

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

celebrytka
2017-11-21 12:42:17
Nie dała bozia talentu;-) Olaf, Natalia Kukulska, młody szczur - wyćwiczone do granic możliwości i co z tego? Bez polotu, bez przeboju, poprawnie grane i mdłe, nijakie, zeszlifowane jak krzesło pod dupą. Ty Igor weź się za uczciwa pracę a nie pal głupa i szpanujesz bo tatulek z matulką pomogli. Zaraz powiesz, że to hejt - a to prawda ty tandeciarzu z chińszczyzną.
Jarun
2017-11-19 19:21:38
Jednym słowem: przeciętniak bez pomysłu i fantazji. Nic ambitnego, trąca szmirą.
hm
2017-11-19 12:18:33
Czy to syn Stanisława i brat Krzysztofa Zalewskiego, czy tylko zbieżność imienia i nazwiska?
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA