„Bomba pod katedrą” – tak nazywa się nowa książka szczecińskiego pisarza Jarosława Błahego. Jej ważnym tematem jest muzyka – i to ta cięższa – ale możemy się spodziewać także szyderstw ze szczecińskiego życia artystycznego.
– Powieść „Bomba pod katedrą” jest książką o moim procesie twórczym, tekstem literackim ściśle sprzęgniętym z muzyką ekstremalną, także dużo w niej Black Metalu, Death Metalu, Jazzu Fusion, Cold Wave, Post Punk, Hardcore i innych solidnych dźwięków, które towarzyszą mi od zamierzchłego dzieciństwa – zdradza Jarosław Błahy. – Czytelnik odnajdzie w tekście nawet relacje z koncertów, w których brałem udział, począwszy od 1980 roku. Prowadzę w toku narracji rachunek sumienia z hipokryzją soniczną, albowiem w jakiejkolwiek twórczości najistotniejsza jest, moim zdaniem, szczerość. To autentyzm decyduje o recepcji pozytywnej, z mojej strony literatury, muzyki, malarstwa, teatru czy filmu. Ważne jest czasem prostolinijne „je…nięcie” z wektora metaforyki militarnej.
Szczecińskie wydawnictwo Poza, w której ukazała się „Bomba pod katedrą”, promuje ją blurbem Jędrzeja Wijasa, który pisze tak: „Autor nie bawi się w romantyczne przeciwstawienia, trącące sentymentem: w jednym czasie, jednoosobowo szarga i uwydatnia życie. Słowem łapie orzeźwiające tchnienie rozkładu. A czyni to stylem nie do podrobienia: punkowy krzyk, blackmetalowy skowyt zgrywają się z frazą i temperamentem godnym Thomasa Bernharda. Do wielkiego obrazoburcy z Austrii Błahy zbliża się w szczególności w opisach lokalnego, artystowskiego podwórka. I tak jak autor „Wycinki”, potrafi nadać swoim zjadliwym diagnozom uniwersalny wymiar. Ten zatęchły światek pseudobohemy spotkacie w każdym mieście”.
– Jako że jestem mieszkańcem Szczecina, mam do czynienia z „kwiatem miasta”, lokalnym folklorem, różnego typu „artystami” przez wielkie „G”, ale również z odbiorcami tzw. sztuki mięsa, czyli z konglomeratem snobów wszelakiego autoramentu – mówi Jarosław Błahy. – Niektórzy są patologicznymi narcyzami obdarzonymi syndromem ofiary, to są akurat żałośni pacjenci, ale są też tak zabawne postaci z oczyma poszukującymi intelektu, że aż mogą obudzić ukrytą wrażliwość na niedomagania umysłu, przy swoim bardzo dobrym samopoczuciu na własny temat. Pełno, jak w wielu miastach, wypierdków marabuta, przekonanych o swoich wybitnych umiejętnościach, acz zdolnych tylko do użalania się nad sobą, paskudnym losem, który to skazuje ich na milczenie i obojętność ze strony widowni, a przecież oni oczekiwaliby oklasków. Powieść „Bomba pod katedrą” zawiera klucz, także niektórzy czytelnicy spojrzą w nią niczym w lustro, z tym że wypadałoby ich wówczas ostrzec, ażeby przypadkiem nie otrzymali na tyle mocnego kopa w dupę, że można zdechnąć z głodu w powietrzu. Wobec takich okoliczności przyrody zachęcam ludność do czytania mojej najnowszej książki.
Jednocześnie pisarz zastrzega, że „przypadki opisane powyżej stanowią niewielką cząstkę tej opowieści”.
Jarosław Błahy jest autorem takich książek jak m.in. „Rzeźnik z Niebuszewa” czy „Zaklęty w szerszenim gnieździe”.
Premiera „Bomby pod katedrą” zaplanowana jest na dziś, czyli 10 lipca. ©℗
Alan SASINOWSKI