Pokonał w życiu wiele zakrętów, ale nigdy się nie przewrócił. Szantażowała go bezpieka i nakłaniała do współpracy, robiono naloty na jego kancelarię, stawiano przed sądem za wymyślone przestępstwa skarbowe, inwigilowano. Przez pół wieku jego akta objęte były klauzulą tajności. A mimo to on robił swoje – intensywnie pracował i znajdował jeszcze czas na swoje pasje.
We wczesnym dzieciństwie spędzonym w Poznaniu fascynowało go biurko ojca. Było owocem zakazanym, bo miał wyraźny zakaz zbliżania się do niego. Ale on, mały szkrab, nie mógł się powstrzymać, by w czasie nieobecności ojca nie chwycić za poukładane starannie na blacie ołówki, pędzelki, by nie dotknąć farb i arkuszy papieru. Wiedział, że grozi mu za to kara i gdy ojciec wróci do domu, to tak jak zawsze odkryje jego obecność przy biurku. Ale to było silniejsze i nawet boleśnie odczuwany zakaz gry w piłkę albo inna kara nie był go w stanie powstrzymać. Ojciec, Ludwik Piosicki, który pracował w poznańskich teatrach jako scenograf, miał wielki plastyczny talent i za pomocą ołówka na zwykłej kartce papieru wyczarowywał postacie i obrazy, które niezwykle mocno oddziaływały na wyobraźnię małego Jurka.
* * *
Lata 50. W sklepach pustki, brakowało zabawek, kredek, farb. Literaturę wydawano na papierze V klasy. Z czasem jednak nastąpiła poprawa. W sklepach już można było kupić lepszy papier, dobre ołówki, a nawet farbki. Mały Jurek, gdy tylko była taka możliwość, rysował i malował, a gdy dostał parę groszy na jakieś słodycze, to kupował… książki. Malowanie i książki pobudzały jego wyobraźnię, a im dłużej go fascynowały, tym bardziej chciał się tym zajmować. Ojciec zabierał go czasami na plenery malarskie, np. do Rogalina, a on chłonął ten plastyczny świat niczym gąbka wodę. Aż przyszła średnia szkoła, w której zaczął się wyróżniać plastycznymi umiejętnościami. Na początku najbliżsi koledzy, a z czasem cała klasa prosiła go o rysunki na oceny. Nauczyciel szybko się zorientował, że wychodzą spod jednej ręki. Wszystkim postawił piątki, a autorowi trójkę. Zaznaczył jednak, że jeżeli w przyszłości Piosicki zostanie artystą, to on się będzie rumienił. I pewnie się zarumienił, bo Jurek postawił na swoim, chociaż do miana artysty dochodził długą i okrężną drogą.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 4 kwietnia 2018 r.
Marek OSAJDA
Fot. Ryszard PAKIESER