Środa, 27 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Książnicę widzę ogromną

Data publikacji: 14 lipca 2018 r. 18:32
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:50
Książnicę widzę ogromną
 

Ze Stanisławem KRZYWICKIM, prezesem Szczecińskiego Towarzystwa Kultury rozmawia Grzegorz DOWLASZ

– Przełom lat 80./90. zapamiętał pan poprzez zdumienie, gdy po przejęciu rządu przez Tadeusza Mazowieckiego dyrektorom instytucji kultury dano do zrozumienia, że teraz nie muszą się martwić o pieniądze, bo najważniejsze są dobrze przygotowane programy. Skoro Książnica taki program miała, to w nowej rzeczywistości sprawy musiały potoczyć się lepiej.

– Nie przesadzajmy, łatwo to nigdy nie jest i wtedy też nie było. W zapowiedzi, że na dobre programy pieniądze zawsze się znajdą, też nie do końca uwierzyłem i miałem rację. Niektórzy koledzy poluzowali budżety i po pół roku okazało się, że siedzą w głębokich dołkach i nikt im nie chce pomóc. Przypomnę, że przez wiele lat jako Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna inicjowaliśmy rozwój placówek w tak zwanym terenie. Wtedy powstało mnóstwo obiektów, które w III RP przeszły pod władztwo samorządu lokalnego. Do dziś wspominam sytuacje, w których nowi włodarze miast chcieli usuwać doświadczonych dyrektorów bibliotek, jako starych komuchów. Niekiedy jak w przypadku Nowogardu podejmowałem skuteczne interwencje, ale nie zawsze się to udawało.

– Ale nowy rozdział w historii państwa i miasta zachęcał do podjęcia kolejny raz programu rozbudowy Książnicy.

– O tę rozbudowę Szczecin starał się już od lat sześćdziesiątych, było to uzasadnione, ale programy były odrzucane, bo w budżecie nie było pieniędzy. W latach 80., gdy władza miała przeciwko sobie niemal całą inteligencję, przeznaczono nawet spore środki na wykonanie projektu rozbudowy naszej siedziby, czym zajmowały się przez kilka lat Pracownie Konserwacji Zabytków. Ten projekt po roku 1990 nie miał szans realizacji, po pierwsze dlatego, że uznaliśmy go za mało nowoczesny, no i również z braku źródeł finansowania. Wiedziałem, że trzeba szukać innego sposobu, aby jakoś dotrzeć do prawdziwych pieniędzy. W budżecie województwa ich nie było. Gdy rozmawiałem na ten temat z wojewodą Markiem Tałasiewiczem, dał mi do zrozumienia, że rozpocząć inwestycję może, ale bez zagwarantowanych dużych środków jest ryzyko, że wykopie się wielką dziurę w ziemi i na długo taki plac budowy będzie świecił pustkami. Mimo wszystko szukałem dalej, podejmując dość ryzykownie decyzję o ogłoszeniu konkursu na rozbudowę Książnicy. Program użytkowy opracowałem sam.

[..]

– Dziękuję za rozmowę. ©℗ 

Cały wywiad w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 13 lipca 2018 r.

 Fot. Ryszard Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA