"Łągiewki w akcji" to program artystyczny z okazji Dnia Babci i Dziadka, przygotowany przez znanych, szczecińskich aktorów - Wiesława Łągiewkę i Martę Łągiewkę. W tej specjalnej, familijnej propozycji dla dzieci i dorosłych artyści przeniosą widzów do krainy poezji, śpiewu i dobrej zabawy. Wydarzenie będzie dostępne na kanałach internetowych Zamku Książąt Pomorskich - od czwartku (21 stycznia) do niedzieli do północy.
Przy okazji wspomnianego święta porozmawialiśmy też z Mirosławą i Wiesławem ŁĄGIEWKAMI, czyli babcią i dziadkiem Gabrysi oraz Stasia (całość w weekendowym wydaniu "Kuriera Szczecińskiego")
– Mówi się, że rodzice są od wychowywania dzieci, a babcie i dziadkowie od rozpieszczania…
Mirosława Łągiewka: – Niby tak jest, ale myślę, że my jesteśmy starszą generacją, która była przyzwyczajona do dyscypliny. Zatem u nas rozpieszczanie jest umiarkowane i bez przesady. Choć na pytania wnuków: „czy mogę?” chyba nigdy jeszcze nie odpowiedziałam, że nie.
Wiesław Łągiewka: – To chyba powinno być pół na pół. Wnuki można rozpieszczać, ale też mobilizować do jakiejś odpowiedzialności i obowiązku
– Panie Wiesławie, czy marzy się panu, by wnuki zostały, jak pan i córka, aktorami i żeby powstał aktorski „klan Łągiewków”?
W.Ł.: – Nasze wnuki co prawda rosną w atmosferze artystycznej i za kulisami teatru, ale na razie Stasiu jest zapalonym piłkarzem, trenującym w klubie, a Gabrysię pociąga balet. Chociaż w domu bawią się w teatrzyk, przebierają się, wymyślają jakieś historie. Kiedy córka (Marta Łągiewka – aktorka Teatru Lalek „Pleciuga” – przyp. red.) uczy się ról, wnuki znają jej kwestie na pamięć, bo uczą się razem z nią.
– Pewnie był taki moment podczas pandemii, kiedy nie mogli się państwo spotkać z wnukami?
W.Ł.: – To było podczas pierwszego lockdownu. Nie spotykaliśmy się wtedy z wnukami, co było dla nas bardzo trudne. W zeszłym roku w kwietniu, akurat w Święta Wielkanocne, których nie mogliśmy spędzić razem, przypadały urodziny Stasia. Kupiłem balony nadmuchiwane helem, córka spuściła sznurek z czwartego piętra i przywiązałem je do niego. Kiedy wnuk zaczął ciągnąć ten sznurek, zobaczył tę niespodziankę urodzinową. Zaśpiewałem też Stasiowi „Sto lat”, a żeby było głośniej, to śpiewałem przez tubę wymyśloną przez żonę – zrobiliśmy ją z lejka i rolki po ręczniku papierowym. Kiedy staliśmy tak pod balkonem, pootwierały się okna na osiedlu i nawet na koniec dostałem brawa za „Sto lat”. Stasiu był zaskoczony i zachwycony. Powiedział, że to były jego najpiękniejsze urodziny w życiu. Z wnukami zaczęliśmy się spotykać dopiero podczas wakacji, kiedy pan premier powiedział, że mamy się nie bać. Uwierzyliśmy mu i nawet spędziliśmy z wnukami wakacje w Dziwnówku. Zabraliśmy je na Letnią Szkołę Seniora, gdzie prowadziłem zajęcia i wnuki wtedy mi dużo pomagały.
M.W.: – To nie był pierwszy raz, kiedy zabraliśmy wnuki na wakacje. Już wcześniej Gabrysia i Stasiu byli z nami na letnim wyjeździe bez mamy. Pojechaliśmy wspólnie na warsztaty kaligraficzno-iluminacyjne, by wnuki mogły poobcować z pięknymi księgami, a przy okazji, żeby poznały Polskę. Byliśmy choćby w Supraślu, potem w Krakowie… Codziennie mieliśmy dużo atrakcji i świetnie spędziliśmy czas.
(MON)