Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Lex plakatu rex! Nowy film Marka Osajdy

Data publikacji: 16 listopada 2022 r. 18:58
Ostatnia aktualizacja: 16 listopada 2022 r. 19:06
Lex plakatu rex! Nowy film Marka Osajdy
Kadr z filmu „Lex Drewinski w Kosmosie”  

Marek Osajda filmy o artystach, nietuzinkowych postaciach szczecińskiego świata sztuki i szeroko rozumianej kultury, wykraczającego poza regionalne granice, kręci już od lat wielu. Ostatnim jego dokonaniem był filmowy portret Jerzego Piosickiego – zmarłego cztery lata temu adwokata – obrońcy działaczy „Solidarności”, wieloletniego radcy prawnego naszej redakcji, człowieka o wielu zainteresowaniach i pasjach, w których były i żagle, i malarstwo…

Na początku tego miesiąca Osajda zaprezentował w kinie „Zamek” premierowo swój najnowszy dokument: „Lex Drewinski w Kosmosie”. Wizerunek wybitnego artysty plastyka, szczecinianina z urodzenia (1951) i serca, mieszkańca Berlina, ale i Szczecina, do którego wrócił po latach emigracji i w którym dziś również mieszka i pracuje, profesora tutejszej Akademii Sztuki, światowej sławy plakacisty.

Wydawać by się więc mogło, że w przypadku takiego Mistrza nic prostszego, jak nakręcić o nim dokument – jego osiągnięcia i obrazy opowiedzą o nim same. A charakterystyczna postać profesora – szczupła sylwetka, siwa grzywa – wypełni ekran na tyle, że będzie do tej opowieści naturalnym dopełnieniem.

Marek Osajda nie zrealizował jednak typowej reporterskiej relacji o „znanym człowieku”; spróbował natomiast, tak jak w swoich poprzednich filmach, znaleźć dla opowieści odpowiednią formę, klimat, jej własny język. I udało mu się to świetnie.

„Lex Drewinski w Kosmosie” jest bodaj najoryginalniejszym pod tym względem filmem Osajdy. Zwartym, wyrazistym, a przede wszystkim – utrzymanym w duchu artystycznych dokonań swego bohatera. A warto w tym miejscu przywołać maksymę Lexa Drewinskiego – pod tym nazwiskiem dawny Lech Drewiński jest bowiem znany w Niemczech i w świecie sztuki – zacytowaną zresztą przez niego samego w owym filmie: „Więcej to mniej”. To bowiem oszczędność środków artystycznego wyrazu – twierdzi Drewinski – koncentracja na przekazie, przy minimalnym użyciu znaków plastycznych czy palety barw, stanowi o sile dzieła plastycznego; zwłaszcza takiego jak plakat.

Film Marka Osajdy – przy wielkim udziale operatora Bartosza Jurgiewicza, który z Osajdą stale współpracuje – zdaje się w pełni stosować do tej zasady – jest właśnie taki, jakby go może mógł nakręcić… Lex Drewinski.

Ascetyczny w formie, „czysty” w obrazie, wiele dalekich kadrów – w których sylwetka bohatera wydaje się sama w sobie znakiem plastycznym, chętnie posługujący się kontrastami kolorów (na przykład bieli i czerni), ale też pełen zaskakujących pomysłów. Dowcipnych, ożywiających przekaz, ukazujących zarazem poczucie humoru samego artysty; który przemawia do nas a to z ram starego telewizora, a to z okna przejeżdżającego przed kamerą samochodu, to znów z fotela w kinie „Zamek”, na którego ekranie wyświetlany jest właśnie… film o nim.

Znakomitym pomysłem autorów filmu było nakręcenie wielu scen w białej, surowej, pustej przestrzeni szczecińskiej filharmonii – na jednej z nich artysta siedzi na poręczy wysokich schodów, zaś kilkanaście stopni niżej ustawiono na tejże poręczy jeden z jego wyrazistych, celnych plakatów: niemiecki dom jako „skrócony” portret Adolfa Hitlera.

Polityczne czy może raczej obywatelskie pasje Lexa Drewinskiego stanowią swoją drogą kanwę wielu jego filmowych wypowiedzi. Nawiązujących, tak jak i wiele jego plakatów, do problematyki społeczno-politycznej: kwestii wolności, wojny i pokoju, rasizmu i nietolerancji; nie brak tu komentarzy do historii współczesnej, np. ograniczeń PRL-u, z którego artysta uciekł w stanie wojennym, czy agresji na Ukrainę. Nie zawsze się zgadzałem słuchając znakomitego plakacisty, gdy mówił o tych sprawach (choćby wtedy, gdy wpisywał Putina w tradycję komunistyczną, a nie totalitarną przede wszystkim), ale jego słowa – wsparte niezwykle celnymi, przemawiającymi – bez słów właśnie – obrazami plakatów, w których pomysły – namysły – wydają się wartością wyjściową (najpierw pomyśl, potem maluj – powtarza swoim studentom) – przekonywały swą bezkompromisowością, zaangażowaniem.

A dlaczego „Drewinski w Kosmosie”? Dlatego że bohater filmu mieszkał w al. Wojska Polskiego i wychował się w okolicy kina „Kosmos”. Którego był za młodu (jak też kina „Pionier”, ale i kina w Myśliborzu, gdzie czas jakiś też mieszkał) wyjątkowo częstym widzem. To kino więc – a z nim filmowe plakaty – były jego pierwszym, tak intensywnym, i mającym wpływ na wyobraźnię zetknięciem ze sztuką.

Można by powiedzieć, że Lexa Drewinskiego plakacistę – dziś króla tej formy sztuki, następcę wybitności ze słynnej Polskiej Szkoły Plakatu – stworzyło w dużej mierze oglądanie ruchomych (i nieruchomych) obrazów świata filmu.

A film Marka Osajdy opowiada o tym wszystkim umiejętnie, konsekwentnie i efektownie. Podobno w przyszłym roku ma wejść na stałe do repertuaru kina „Zamek”. Znakomity to pomysł i najlepsze miejsce do tej prezentacji. ©℗

ADL

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA