Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Marek Gierszał: „Spojrzeć na siebie z ironią”

Data publikacji: 14 stycznia 2018 r. 18:03
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:47
Marek Gierszał: „Spojrzeć na siebie z ironią”
 
Rozmowa z Markiem Gierszałem, reżyserem spektaklu „Pensjonat pana Bielańskiego” w szczecińskim Teatrze Polskim

– Kiedy pan pokochał teatr?

– Ja urodziłem się w Toruniu. Uczęszczałem do PRL-owskiego domu kultury. Studio poetyckie prowadziła tam pani Lucyna Sowińska. Wyszło z niego sporo znanych aktorów, choćby Małgorzata Kożuchowska (choć lata po mnie) czy piosenkarka Joanna Dark. Kiedy przyszedłem tam, miałem z szesnaście lat i to był najważniejszy okres dla mnie w tworzeniu się stosunku do teatru i ludzi. Pani Lucyna miała ogromny wpływ na moje spojrzenie na świat. Ona mądrze przeprowadziła nas przez literaturę i podejście do teatru, była dla mnie ważną postacią. Do dzisiaj myślę o niej ze wzruszeniem.

– Co parę lat wraca pan do Szczecina. „Pensjonat pana Bielańskiego” to pana czwarta realizacja w Teatrze Polskim.

– Ja się bardzo dobrze czuję w tym zespole, bardzo go lubię. Doceniam ten teatr, mam przyjazny kontakt z dyrektorem Adamem Opatowiczem. Doceniam jego rady, które pojawiły się choćby na próbach do „Pensjonatu”. Byłoby miło, gdyby ta sztuka poszła gdzieś dalej w Polskę. Tak się wydarzyło z „Kogutem w rosole”, bo grają to przedstawienie aż cztery teatry, a teraz przygotowuję inscenizację w piątym. 

– Spektakl powstał na podstawie sztuki, która w Niemczech jest bardzo popularna, prawda? Pan ją przetłumaczył dla szczecińskiego teatru.

– Rzeczywiście, ciągle wiele teatrów ma ją w swoim repertuarze. Choć premiera odbyła się w 1890 roku w Berlinie. W niemieckiej wersji akcja dzieje się właśnie w Berlinie, a u nas w Krakowie. Z powodów dramaturgicznych włożyliśmy wszystko w obyczajowość, kiedy jeszcze pytano rodziców o zgodę na małżeństwo. 

– Historia jest dość szalona, bo główny bohater chce trafić do domu wariatów…

– Po to, by w swojej próżności próbować zaimponować środowisku, z którego pochodzi. Z tej pychy chce mieć coś bowiem do opowiedzenia, czego nikt nie ma. On stwierdza u innych, że brakuje im piątej klepki. Z nami też tak jest czasem, że zauważamy u innych cechy negatywne, których u siebie nie widzimy. Sztuka pozwala zatem spojrzeć z ironią na nas samych. 

Cała rozmowa w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 12 stycznia 2018 r.

Rozmawiała Monika Gapińska

Fot. Ryszard Pakieser

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA