Piątek, 22 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Nowa książka Orbitowskiego. Maryja, komuniści i fryzjer lowelas

Data publikacji: 05 lipca 2019 r. 10:21
Ostatnia aktualizacja: 07 lipca 2019 r. 08:30
Nowa książka Orbitowskiego. Maryja, komuniści i fryzjer lowelas
 

Czasy są takie, jakie są – dlatego każdy, kto dowiedziawszy się, że popularny autor Łukasz Orbitowski napisze książkę o objawieniach maryjnych na polskiej prowincji, paskudnie się uśmiechnął, jest w pełni usprawiedliwiony. Nie byłoby zaskoczenia, gdyby pisarz wypichcił sto czterdziestą dziewiątą w tym sezonie zjadliwą satyrę na Polaków patriotów, po raz dwieście szesnasty zdemaskował zbrodnie Kościoła katolickiego i jako trzysta dziewięćdziesiąty w kolejności ogłosił niesłychaną prawdę, że religijność rodaków jest płytka i obłudna. Nic takiego się jednak nie stało.

Kanwą „Kultu” są prawdziwe wydarzenia. W 1983 roku po kraju zaczęła rozchodzić się wieść, że na działkach w Oławie pod Wrocławiem pojawia się Maryja. Nawiedzać miała malarza kolejowych zakładów naprawczych Kazimierza Domańskiego. Do Oławy zaczęli ciągnąć pątnicy – mimo niechęci władz i sceptycznej postawy Kościoła.

Pisarz te fakty udokumentował, ale jego książka nie jest reportażem, to fikcja karmiąca się historią. Rolę narratora w „Kulcie” pełni fryzjer Zbigniew Hausner – brat Henia (czyli powieściowej wersji Domańskiego), w interpretacji Orbitowskiego prostaczka z popsutą od czasów dzieciństwa głową. Zbigniew kpi z objawień, co nie przeszkadza mu bronić brata za każdym razem, gdy coś mu zagraża. Jest człowiekiem prostym, ale ma swoje sekrety. Wychowuje synów, najlepiej czuje się w domu, kocha żonę, ale regularnie ją zdradza. Gdy do jednej z kochanek zaczyna coś czuć, dusi tę emocję – wiedząc, że nie jest w stanie żyć bez rodziny. Czasami robi złe rzeczy, ale nie użala się nad sobą, gdy musi ponieść ich konsekwencje. Nie jest ani mądry, ani głupi – wie tyle ile trzeba, na przykład to, że „nie ma tak, że coś jest albo straszne, albo śmieszne. Najważniejsze rzeczy w życiu są i takie, i takie, i to naraz”.

Chciałoby się powiedzieć, że „Kult” to książka empatyczna, ale jako że empatia jest kategorią w dyskusji o literaturze cokolwiek ośmieszoną, poprzestańmy na stwierdzeniu, że Orbitowski oprowadza bohaterów po powieściowej scenie w taki sposób, że każdego z nich jesteśmy w stanie zrozumieć. I nie chodzi tu tylko o braci, ale także o antybohaterów z drugiego planu, jak komunistyczny aparatczyk Waldek, który wykręca Hausnerowi bardzo nieprzyjemny numer, czy przekonany o własnej demoniczności komendant milicji Longin. Bywają żałośni i podli, lecz tli się w nich iskra osobistej godności.

Wielkie pytanie, czy w objawieniach maryjnych „coś” było, zostaje przez Orbitowskiego unieważnione. Choć zdaniem obojętnego religijnie Zbigniewa Hausnera były one ściemą i szaleństwem, to nawet on ma moment – ale tylko moment – zawahania się w swojej niewierze. Morał „Kultu” mógłby brzmieć tak: zapewne objawienia były zbiorową halucynacją, ale to wcale nie świadczy źle o tych, którzy jej ulegli. Przekonanie o bezpośrednim łączu z Jezusem czy Maryją w gruncie rzeczy nie jest lepszym czy gorszym sposobem na nadanie swojemu życiu sensu niż, dajmy na to, pisanie książek czy założenie rodziny. Nie wszystko w naszym postępowaniu musi być rozsądne i spójne, przeciwnie – nie ma ludzkich losów w pełni czy choćby w większej części przejrzystych, łatwych do objaśnienia, poddających się logice. Od początku domyślamy się, że romanse Zbigniewa nie mogą się dla niego dobrze skończyć. Ale wiemy to, stojąc obok bohatera, ramię przy jego ramieniu, a nie patrząc na niego z góry, z perspektywy, która często zmienia patrzenie w napawanie się.

Pismo powiada: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Bezbożnik Orbitowski, oddając głos fryzjerowi z małego miasteczka, podejmuje to wyzwanie, szlachetne i niemożliwe. ©℗

Alan SASINOWSKI

Fot. Dariusz Gorajski

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

obserwator
2019-07-07 08:11:54
co to za patologia?????????
guciu
2019-07-07 06:09:52
Przed drugą wojną światową bolszewika goń goń a teraz lewaki i komuno wróć jak wcześniej na końcu cudze chwalicie swego nie znacie.
.
2019-07-05 14:57:35
ale skoro kościół, a raczej księżą jeżdzą na dzieciach, to co się dziwić
.
2019-07-05 10:53:02
Jak zwykle, po Kościele można "jechać", ale i na Kościele można jechać....
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA