Zaloguj    Zarejestruj
Środa, 05 listopada 2025 r. 
REKLAMA

Opublikowano historyczne protokoły, czyli jak powstał teatr muzyczny w Szczecinie [GALERIA]

Data publikacji: 10 marca 2022 r. 16:53
Ostatnia aktualizacja: 10 marca 2022 r. 23:03
Opublikowano historyczne protokoły, czyli jak powstał teatr muzyczny w Szczecinie
Fot. Ryszard Pakieser  

Z zebrań miłośników sztuki operowej, w których uczestniczyło wiele kluczowych postaci szczecińskiej kultury drugiej połowy ub. wieku, zachowały się protokoły. Właśnie zostały wydane wraz z historycznym opracowaniem. Premiera owej publikacji o początkach teatru muzycznego w Szczecinie (czyli dzisiejszej Opery na Zamku), zatytułowanej: „U źródeł szczecińskiej sceny muzycznej. Protokoły posiedzeń Towarzystwa Miłośników Teatru Muzycznego (1956-1958)”, odbyła się w czwartek (10 marca) w Operze na Zamku.

REKLAMA

W spotkaniu uczestniczyli: odpowiedzialni za redakcję książki - Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku i Krzysztof Kowalczyk, dyrektora Archiwum Państwowego, Eryk Krasucki z Instytutu Historii Uniwersytetu Szczecińskiego oraz Aleksandra i Tomasz Nieżychowscy, córka i syn Jacka Nieżychowskiego, założyciela Towarzystwa Miłośników Teatru Muzycznego i pierwszego dyrektora Operetki Szczecińskiej.

Historia szczecińskiego teatru muzycznego sięga 1956 roku. Mówi się, że pomysł na tę instytucję powstał w nocy z 4 na 5 lipca 1956 roku w pociągu relacji Szczecin - Gdynia, w którym doszło do spotkania Jacka Nieżychowskiego z Romanem Szechterem, ówczesnym wiceprzewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Szczecinie, a prywatnie wielkim melomanem i miłośnikiem opery.

- Tak to się utarło, że to wszystko urodziło się w pociągu. Myślę, że w głowie ojca narodziło się już wcześniej, kiedy jeszcze pracował w Gliwicach. Tam stwierdził, że skoro Gliwice mogą mieć operetkę, do tego najlepszą wówczas w Polsce, to dlaczego nie Szczecin. Ojciec był taki, że jak sobie co postanowił, to zrobił wszystko, by to zrealizować. I choć go wyrzucali z gabinetów urzędników, choć drażnił władzę, bo nosił na ręku sygnet rodowy, nie było dla niego takich drzwi, których by nie otworzył, żeby osiągnąć swój cel - opowiadała na spotkaniu Aleksandra Nieżychowska - Stankiewicz, córka Jacka Nieżychowskiego. - Pamiętam dzień pierwszej premiery w Operetce Szczecińskiej. Ojciec nie wychodził z domu, siedział mocno zamyślony. Aż zadzwonił techniczny z operetki i powiedział, że wszystkie bilety zostały sprzedane. Wtedy dopiero się poderwał, bo już było wiadomo, że jest dobrze.

(MON)

REKLAMA

Komentarze

Daros
2022-03-10 22:41:54
Szkoda że Warszawka kradła Szczecinowi cegły na swoją odbudowę. Gdyby nie to może przetrwał by wspaniały Koncerthaus przy ul. Małopolskiej.
Tylko zalogowani użytkownicy mają możliwość komentowania
Zaloguj się Zarejestruj
REKLAMA
REKLAMA