W „Fermie ciał" Jarosław Maślanek buduje ze strzeżonego osiedla metaforę przegranego życia, egzystencji-pułapki. Problemy, jakie dotykają bohaterów, są raczej trywialne, z codzienności wzięte - wedle autora piekło na ziemi jest bowiem czymś niespektakularnym.
W „Fermie ciał" śledzimy losy kilku osób. Sfrustrowanego, nabuzowango gniewem ochroniarza, nienawidzącego wszystkich dookoła, jednego z tych osobników, którzy potrafią czuć satysfakcję z tego, że jak popsują sobie zdrowie, to wyrwą dla siebie rentę. Młodą matkę, której mąż stracił właśnie pracę i która po urlopie macierzyńskim także zostanie wyrzucona na bruk. Samotnego mężczyznę pławiącego się w żalu do matki - pani profesor i opozycjonistki zaniedbującej go w dzieciństwie po to, aby poświęcić się intelektualnej pracy („Konstruowałaś w głowie światy, polityczne ustroje, rewolucje i ewolucje" (s. 34). Również losy rozpadającego się starego małżeństwa, w którym mąż „oddawał pustce to, co z trudem posklejał" (s. 45), oraz kobiety, która najwidoczniej przeszła chorobę nowotworową, a teraz żyje trochę dziko i zmienia mężczyzn jak rękawiczki. Bohaterowie piją hektolitry kawy i piwa, palą papierosa za papierosem - te i inne ich czynności autor skrupulatnie, zbyt skrupulatnie opisuje - są nieszczęśliwi.
Najbardziej pozytywną postacią wydaje się być właśnie chora kobieta. Jakby czasami dotknięcie śmierci przywracało właściwe proporcje w życiu i pozwalało zdystansować się do spleenu. Choroba jako szansa, jako możliwość wyjścia z samego siebie - taka sugestia czasami jest infantylnym pocieszeniem, a czasami paradoksalną prawdą.
„Fermę ciał" można czytać jako powieść o Polsce. Rozwścieczony ochroniarz to łatwo rozpoznawalna figura Polaczka - nienawistnika. Intensywność problemów, jakie dotykają młode małżeństwo, też dobrze znamy. Utrata pracy przez polskiego mieszczanina to co innego niż utrata pracy w innym kraju - u nas oznacza bowiem upadek w otchłań, a nie konieczność sprzedania jachtu i drugiego samochodu. Inna sprawa, że z „Fermy ciał" wynika, że klasa średnia w naszym kraju to wciąż fantom. Żyjących (wegetujących) w jednym miejscu bohaterów tak naprawdę nie łączy ani status społeczny, ani świat wyobrażeń, ani punkty węzłowe ich biografii.
Ale ten lokalny kontekst nie jest konieczny. Równie uzasadniona będzie lektura uniwersalna. Wszak postacie ze świata Maślanka mają to, co mają, także z powodu swojego solipsyzmu, egoizmu, małostkowości, ulegania własnym słabościom.
Tak czy tak - „Ferma ciał" jest książką nieprzyjemną i depresyjną, a jeśli są w niej plamy światła, to są to brudne plamy.
(as)
Jarosław Maślanek „Ferma ciał”, Wydawnictwo FORMA i Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin 2015