Rozmowa ze Stanisławem Krzywickim, prezesem Szczecińskiego Towarzystwa Kultury
– Poprzednio zatrzymaliśmy się w końcu lat 70. ubiegłego wieku. Kardynał z Krakowa, Karol Wojtyła, zostaje głową kościoła, a wkrótce jako papież Jan Paweł II odwiedza Ojczyznę.
– To był niezwykły czas dla wszystkich Polaków. Ten wybór mocno wszystkimi w kraju wstrząsnął i nie ma co ukrywać, że podniósł na duchu, a nawet wyzwolił rodzaj dumy narodowej. W społeczeństwie w zauważalny sposób rodziła się nowa atmosfera, która w pełni zaowocowała w 1979 roku podczas 8-dniowej pielgrzymki po kraju. Wszędzie skupienie i zdumienie, że oto najwyższy kapłan może być tak po ludzku dostępny, przyjazny zwykłemu człowiekowi, bo co tu dużo mówić, na ogół przywykliśmy do pewnej wyniosłości hierarchów Kościoła, a także zwykłych księży. No i te niezwykle proste, ale jakże wymowne słowa, które Jan Paweł II powiedział podczas mszy na placu Zwycięstwa, obecnym placu Piłsudskiego w Warszawie: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi… tej ziemi”. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że bez wizyty Jana Pawła II nie byłoby pierwszej „Solidarności”, która dziś jest dla młodzieży niemal legendą.
– Historycy dość dokładnie opisują tamten czas, ale w każdym z nas pozostają osobiste doświadczenia i wrażenia.
– Nie będę zbyt oryginalny, mówiąc, że właśnie czas pierwszej „Solidarności” był niezwykły przez to, że – w moim przekonaniu – za sprawą wsłuchiwania się w polskiego papieża rodził się nie tylko pęd do demokracji czy nawet pewnej rewolucyjności, ale w tym wszystkim ludzie stali się wobec siebie jakby lepsi, bardziej życzliwi, wyrozumiali. To się naprawdę czuło. Wiadomo, czym był sierpień ’80 dla kraju i dla Szczecina w szczególności. Trudno zapomnieć tamtej okres, pełen nadziei na zmiany, osobliwej społecznej gorączki, a nawet euforii, masowych strajków solidarnościowych (bo któż się wtedy nie solidaryzował ze stoczniowcami) i najróżniejszych żądań, od zniesienia cenzury po wzrost płac. Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Stoczni Szczecińskiej z przewodniczącym Marianem Jurczykiem to był rodzaj centrum dowodzenia, do którego przyłączały się niezliczone zespoły reprezentujące liczne przedsiębiorstwa, zakłady, instytucje. „Solidarność” zawładnęła wszystkimi, budziła ogromne i różnorodne nadzieje. Samo zakończenie rozmów z rządem i podpisanie porozumień w Szczecinie i Gdańsku niczego nie zakończyło, a jedynie otworzyło kolejny rozdział; toczyła się walka o zarejestrowanie NSZZ „Solidarność”, budowano i umacniano związkowe struktury.
Cała rozmowa w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 11 maja 2018 r.
Grzegorz DOWLASZ