Piątek, 29 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Saksofon zamiast morza

Data publikacji: 20 lipca 2018 r. 21:33
Ostatnia aktualizacja: 08 listopada 2018 r. 02:50
Saksofon zamiast morza
 

Z saksofonistą Sylwestrem OSTROWSKIM, który niedawno otrzymał zaszczytny tytuł Ambasadora Szczecina rozmawia Monika GAPIŃSKA

– Tytuł Ambasadora Szczecina to ważne wyróżnienie dla ciebie, prawda?

– Bardzo. Z jednej strony utwierdza mnie w tym, że robię rzeczy ważne i wartościowe dla miasta. Z drugiej strony to też osobisty sukces, bo przecież urodziłem się w Szczecinie i tu mieszkam. Jest jeszcze coś. Otóż w środowisku muzyków jazzowych był ważny program o nazwie „Jazz Ambassadors”, kiedy pod koniec lat pięćdziesiątych amerykański Departament Stanu wysłał tamtejszych muzyków jazzowych za granicę, by promowali właśnie amerykański jazz i kulturę. Zatem ta akcja kojarzy się ludziom związanym z jazzem również obecnie, z czymś szlachetnym i budzącym szacunek. Kiedy zatem mówię moim przyjaciołom z zagranicy, że jestem ambasadorem Szczecina, oni natychmiast kojarzą to z jazz-ambasadorami z dawnych lat. Wizerunkowo zatem jest to bardzo pozytywne.

– Myślałeś kiedyś o tym, by zamienić Szczecin na inne miejsce zamieszkania. Mówi się czasem, że choćby stolica daje większe możliwości pracy dla muzyka.

– Kiedy byłem bardzo młody, to myślałem o wyjeździe do Katowic na studia. To byłoby pewnie tylko okresowe zamieszkanie w tym mieście. Ale nie dostałem się tam na studia dzienne, zatem dojeżdżałem na zaoczne ze Szczecina. Dla mnie Szczecin jest dobry. Tu spokojnie przygotowuję się do koncertów i jestem szefem artystycznym festiwalu Szczecin Jazz. Cieszę się również z dobrej współpracy z miastem i Szczecińską Agencją Artystyczną. Mam zatem możliwość rozwoju. Jednocześnie w pracy muzyka jazzowego nie jest istotne, gdzie się mieszka, ale w jakich kręgach się obraca. Ja pracuję teraz z międzynarodową ekipą.©℗

Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 20 lipca 2018 r.

 Fot. Marta Teszner

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA