21 października br. w wieku 79 lat zmarł we Wronkach, gdzie ostatnio mieszkał, Wojciech Korda (prawdziwe nazwisko: Kędziora) nazywany ikoną polskiego bigbitu. Był poznaniakiem, ale w Szczecinie chętnie bywał, doskonale znany był tu muzykom i oczywiście publiczności. Został m.in. laureatem „Złotej Dziesiątki” Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie (1962 r.). Przez ostatnie lata sparaliżowany, po licznych udarach przykuty do łóżka, wymagał całodobowej opieki. W trudnej sytuacji finansowej, w jakiej się znalazł, pomagali także szczecinianie, organizując m.in. licytacje i koncerty charytatywne. W pamięci tych, którzy go znali, pozostanie jako dobry muzyk, ale także życzliwy, przyjazny człowiek.
Z Wojciechem Kordą zaprzyjaźniony był od lat szczeciński muzyk Wojciech Rapa, wokalista i gitarzysta.
– Wojtek Korda był wychowankiem znanego Chóru Stuligrosza, przygotowano go więc dobrze do zawodu wokalisty. Poznałem go w latach 70. Grałem wówczas na stawce estradowej, czyli byłem muzykiem wynajętym, poza specjalnym nadzorem, w szczecińskiej restauracji „Ryska” – opowiada Wojciech Rapa. – Ponieważ mój zespół miał przerwę urlopową, wypożyczyli mnie za dobrą stawkę. Pewnego wieczoru Wojtek Korda ze swoim zespołem i Ada Rusowicz, jego żona, zajęli stolik w restauracji „Ryska”. Wiadomo, kolacja i inne rzeczy… W pewnym momencie Korda podszedł do mnie i powiedział: fajnie giercujesz na tej gitarce. Szkoda ciebie tutaj. Tak go poznałem. Potem zespoły Skaldowie, Czerwone-Gitary…, jeździły po Polsce. Popularne były wówczas zajazdy. Nieraz zatrzymywał się autokar z grupą Wawele, potem dołączał Telegram i za chwilę podjeżdżał autokar Skaldów. Nie będę mówił, co się działo później. Parę razy spotkaliśmy się też z ekipą Kordy. Ludzie się poznawali, zaprzyjaźniali…
Wojciech Rapa wspomina, że Korda wraz z małżonką, już nie pod szyldem Niebiesko-Czarni, tylko Ada i Korda & Horda, wylansował wielki przebój: Masz u mnie plus.
– Kiedyś mi opowiadał, jak przechodząc gdzieś w Poznaniu obok bramy (w bramach nie było jeszcze domofonów, ludzie tam… spędzali czas), usłyszał jak dwóch młodych odbijało winko i śpiewało Masz u mnie plus… Śmiał się, że nawet w bramy jego przebój dotarł – opowiada W. Rapa.
1 stycznia 1991 r. W. Korda wracał z Sali Kongresowej z żoną, kierowca w Poznaniu wpadł w poślizg. W samochodzie były cztery osoby, trzy zmarły od razu, w tym żona Wojciecha Kordy Ada Rusowicz. – Przypadkowym świadkiem tego zdarzenia był szczeciński konferansjer Jacek Bukowski, który jechał do Warszawy – wspomina Wojciech Rapa. – Udzielał pomocy, ratował, dotąd nie może o tym zapomnieć.
Obecnie piosenki Wojtka Kordy wciąż zna wiele osób, choć nie wszyscy, zwłaszcza młodsi, wiedzą, kto jest ich autorem.
– Powiedziałem ostatnio młodej uczennicy, że zmarł Korda – opowiada Wojciech Rapa. – Zapytała: A kto to? Ja: A znasz Niedziela będzie dla nas? Znała, oczywiście. Obok piosenek ludowych, które aranżował: Hej tam w dolinie, Ondraszek, Płynie Wisła płynie z Niebiesko-Czarnymi, Korda wylansował wiele młodzieżowych przebojów takich, jak: Niedziela będzie dla nas, Andrea Doria, Adagio Cantabile, Czy będziesz sama dziś wieczorem… Jako pierwszy wokalista w Polsce w latach 60. nagrał dla Pronitu – że też na to pozwolili… – utwory Jimiego Hendrixa, oczywiście z zespołem Niebiesko-Czarni, z którym objechał cały świat. Warto też wspomnieć, że był pod dużym wpływem Elvisa Presleya, doskonale interpretował jego piosenki.
Wojciech Rapa wspomina m.in. wspólny koncert w roku 2005 w szczecińskim amfiteatrze, na urodziny Szczecina, gdzie W. Korda zaśpiewał swoje największe przeboje z „wrogim” zespołem Czerwono-Czarni, 3 maja 2007 r. z okazji jubileuszu Czerwono-Czarnych, W. Korda znów zaśpiewał z nimi…
– W roku 2012 ponownie zaistniałem na małej scenie festiwalowej u boku Kordy, w tym samym roku Wojtek Korda wystąpił z nami, Czerwono-Czarnymi, z okazji Wielkiej Gali Piosenki w amfiteatrze w Szczecinie. Niestety, w 2015 roku pojawiły się pierwsze symptomy choroby, przeżył wiele udarów… 3 lutego 2019 roku zorganizowałem charytatywny koncert dla Kordy. Odbył się w 13 Muzach, była zbiórka na leczenie i rehabilitację artysty, ikony bigbitu.
Szczecińscy muzycy i ludzie kultury o Kordzie pamiętali. Starali się pomóc. Ostatnie lata życia Wojciecha Kordy były naznaczone cierpieniem. Był przykuty do łóżka, pod respiratorem, sparaliżowany. Koszty leczenia i prądu przekraczały możliwości rodziny. Przez wszystkie te trudne lata czuwała przy nim żona Aldona (ożenił się w 1993 r.).
Wojciech Korda został pochowany na cmentarzu Miłostowo w Poznaniu, obok pierwszej żony Ady Rusowicz. ©℗
Sylwia DUDEK