W wakacje Dom Kultury „Krzemień” zaprasza na plenerowe spotkania z filmami przygodowymi. Obok klasyki, pojawią się też filmy nowe, a wszystkie pełne wspaniałych scen akcji, egzotycznych plenerów i znakomitych kreacji aktorskich. Wstęp na wszystkie pokazy w małym amfiteatrze za DK „Krzemień” jest darmowy. Przed filmami wysłuchać będzie można wprowadzenia, autorstwa Krzysztofa Spóra, dziennikarza filmowego, który w kinie przygodowym podróżuje już od wielu lat.
I tak w sobotę o g. 21. 30 w małym Amfiteatrze za "Krzemieniem" zobaczymy film „Indiana Jones i Artefakt przeznaczenia”.
Finał najsłynniejszej serii przygodowej w historii kina. Widowisko godne swoich czasów, znakomita rozrywka i stojąca na wysokim poziomie realizacja, która posiada wszystkie elementy klasycznych filmów o Indianie Jonesie. Mimo 80 lat, Harrison Ford znakomicie prezentuje się w kreacji archeologa-awanturnika, który boi się tylko… węży.
Mateusz Demski z portalu newonce napisał: „Na ekranie znów pojawiają się wszyscy i dzieje się wszystko – wracają starzy bohaterowie, po piętach depczą im komiksowo karykaturalni naziści, którzy przychodzą na gotowe, na horyzoncie majaczą nieuniknione przygody. Nie jest to strategia pozbawiona wad. Film miejscami wpada w wytarte koleiny, sceny walk pościgów i ucieczek kolejnymi środkami lokomocji wydają się lecieć na zapętleniu. Mangold to duże dziecko. Uwielbia sceny, w których nieustająca walka toczy się na lądzie, w morzu i w powietrzu. Zdarza się, że Indy wskakuje na konia w centrum Nowego Jorku, galopuje po tunelach metra i jedzie na zderzenie czołowe z rozpędzonym wagonem. Bywa też tak, że zgniecioną w placek gumą do żucia łata potłuczonego tuk tuka. Z drugiej strony myślę sobie, że jeśli kogoś jeszcze dziwi podważanie praw fizyki i nadzwyczajne zdolności bohaterów, to albo w festiwalowym ferworze pomylił sale, albo jest psujzabawą i panem_nią marudą. Śledząc dynamikę serii, wiemy przecież, jak oglądać filmy o Indianie Jonesie: trzeba zawiesić niewiarę i czerpać frajdę z tej przesady”.
(as)