Jest śląską lwowianką, która wychowała się w Bytomiu w środowisku ludzi przesiedlonych z „miasta snów”. Humanistka z dyplomem inżyniera górnictwa Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Od lat, jak górnik, wykopuje swoje skarby – ciekawych ludzi i zaprasza ich na wieczór do „Kuźni” albo na spotkanie do „Saloniku u Ani”. To salonik pani Ani Neugebauer.
Kiedyś pani Ania Neugebauer myślała o studiowaniu psychologii, wybrała ostatecznie górnictwo na gliwickiej politechnice, studia okazały się bardzo ciekawe, zjazdy do kopalni ekscytujące, a znajomość geologii, mineralogii czy chemii przydatna w przyszłości. W Bytomiu zorganizowała klub studencki i została pierwszym jego prezesem. Klub nazywał się „Pyrlik”, finansowego wsparcia na działalność udzielały mu kopalnie. W Bytomiu pani Ania współtworzyła pierwszy festiwal kultury studenckiej, a było to jeszcze przed świnoujską Famą. Z koncertami przyjeżdżały tam znakomite kabarety i zespoły – krakowska „Piwnica pod Baranami” z Ewą Demarczyk, „Kabaret pod Egidą”, wrocławski „Kalambur”, jazzowa Asocjacja Hagaw. I kiedyś po drodze trafił się Szczecin, takie miasto na końcu świata. Przyjechała tutaj na konferencję poświęconą ruchom studenckim. Zima, na ulicach pełno śniegu, a Bytom tak pięknie był odśnieżony. Niezbyt jej się spodobało tutaj. A za jakiś czas, kto by pomyślał, a ona sama już w ogóle, że jej mężem zostanie kolega z tej samej szkoły oraz sąsiedniego podwórka, że z jedną walizeczką przyjedzie z nim do Szczecina i że mąż marynarz zaraz wypłynie w morze, a ona zostanie sama w wynajętym na Pogodnie pokoju. Sama w obcym mieście. Poznawała je, pieszo, przemierzając ulice.
Przez wiele lat, przyznaje pani Ania, „nie czuła” Szczecina, a po śmierci męża, kapitana Witolda Neugebauera, nawet myślała o wyjeździe.
– I dzięki Bogu, że nie wyjechałam – mówi dzisiaj.©℗
Cały artykuł w magazynowym „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 1 czerwca 2018 r.
Elżbieta BRUSKA
Fot. arch.