„Takie już to miasto, ten Stettin, ale piękniejszego na świecie nie znajdziesz” – takie słowa padają z ust jednego z bohaterów najnowszej książki Ryszarda Ćwirleja pt. „Śmierci ulotny woal”. W tej powieści poznański pisarz pięknie opisał Szczecin w 1930 roku. I choć stolica Pomorza Zachodniego pojawiła się zaledwie na jednej dziesiątej tej opowieści, obrazek naszego miasta na pewno mocno zapadnie w pamięć każdego czytelnika. O Szczecinie pokazanym w powieści, ale nie tylko, będzie okazja porozmawiać z pisarzem w piątek (16 września). Będzie on bowiem gościem filii nr 7 szczecińskiej Miejskiej Biblioteki Publicznej (pl. Matki Teresy z Kalkuty 8) – o godz. 18. Na wydarzenie wstęp jest wolny.
W powieściowej fabule, po długiej podróży, rodowity szczecinianin zabiera swoich poznańskich gości m.in. na obiad. Gdzie? Tu Ćwirlej pokazał autentyczne miejsce: to restauracja „Forsthaus Julo” w podszczecińskim Gotzlow, jak pisze autor, czyli na Gocławiu. Tam w lesie, blisko Wieży Bismarcka, rzeczywiście istniał taki spory lokal, malowniczo umiejscowiony. W „Forsthaus Julo” bohaterowie raczą się piwem ze szczecińskiego browaru Elysium (powstałego na Niebuszewie jeszcze w dziewiętnastym wieku), parówkami (najlepszymi w mieście, jak rekomenduje je szczecinianin) oraz zupą fasolową z boczkiem oraz pstrągiem z patelni z ziemniakami i zasmażaną kapustą z kminkiem.
Poza wątkiem szczecińskim kryminału Ćwirleja, całość to znakomita opowieść. Oto Poznań 1930 roku. Podczas seansu spirytystycznego przywołana z zaświatów postać pułkownika Hermana von Zanthiera wieszczy śmierć jednego z uczestników spotkania. Można by było uznać to za żart, gdyby nie fakt, że po niedługim czasie wskazany przez ducha wicekonsul Albrecht von Pieskow znika bez śladu. Zagadkę oczywiście próbuje rozwiązać komisarz Antoni Fischer.
Jak informują organizatorzy spotkania, „w rozmowie z Markiem Stelarem, Ryszard Ćwirlej odtajni m.in inspiracje powstania najnowszej części cyklu o Antonim Fischerze”.
(MON)