– Nie wykonuję zawodu aktora. Ja po prostu nim jestem. Gdybym tylko uprawiał ten zawód, to byłbym aktorem w określonych godzinach, np. od rana do szesnastej. A ja jestem nim cały czas. Czy można być do szesnastej dziewicą, a po szesnastej prostytutką? Jestem aktorem i dlatego ta praca w ogóle mnie nie męczy. Bo robię to co lubię, co jest mi potrzebne i to, czym żyję. Czy można chcieć czegoś więcej? – pyta aktor Wojciech Pszoniak.
Wypełniona po brzegi sala wsłuchuje się w opowieść głównego gościa koszalińskiego festiwalu „Młodzi i Film”. Raz po raz przerywa jego wypowiedzi brawami, a znany aktor opowiada o tym, co ludzie chcą usłyszeć. O tym, że w ogóle nie myślał jako młody człowiek o aktorstwie, bo chciał być muzykiem. Grał na skrzypcach oraz klarnecie i marzył o stałej pracy w orkiestrze, ale gdy mu ją zaproponowano, to pod warunkiem, że będzie grał na… oboju. Młody Pszoniak miał grać na tym instrumencie w operze, ale gdy uświadomił sobie, że grałby w orkiestronie i nawet nie widziałby publiczności, to propozycję odrzucił.
Cały artykuł – w tym wypowiedzi o Andrzeju Wajdzie, o filmie i teatrze, o gotowaniu, a nawet o snach w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 7 lipca 2017 r.
Marek Osajda
Fot. Ryszard Pakieser