Opera na Zamku w Szczecinie wznawia musicalowy hit „My Fair Lady” Alana Jaya Lernera i Fredericka Loewe’a w reżyserii Jakuba Szydłowskiego, pod kierownictwem muzycznym i batutą Jerzego Wołosiuka.
Autorem libretta i tekstów piosenek jest Alan Jay Lerner na podstawie sztuki George’a Bernarda Shawa i filmu Gabriela Pascala „Pygmalion”. To musical, który jest klasyką gatunku, z nieprawdopodobnie wciągającą muzyką, dramaturgicznie trzymający w napięciu. Dramat George’a Bernarda Shawa w musicalowej wersji wrócił do Opery Na Zamku w Szczecinie po 20 latach przerwy. Miejscem akcji był Londyn, zachowujący niektóre realia z 1912 roku, ale mogący jednocześnie stanowić wiarygodne tło do odzwierciedlenia współczesnych zagadnień i postaw.
Historia bezpardonowego i egocentrycznego profesora Henry’ego Higginsa, opowiedziana tu z punktu widzenia trzech kobiet: jego matki, gospodyni – pani Pearce i uczennicy Elizy Doolittle, kwiaciarki z niższych sfer, zmuszonych dzielić z nim losy, dał możliwość nowego odczytania tej znanej nam wszystkim historii: zaintrygowany Elizą profesor przyjmuje zakład o to, że z młodej dziewczyny z niższych sfer w ciągu pół roku uczyni angielską damę, nauczy poprawnej mowy i savoir-vivre’u i… wprowadzi na salony. Nie było łatwo… Wszystko to niepozbawione pełnokrwistych postaci, pogodnej, wartko toczącej się fabuły, pełnych werwy szlagierów („Jeden mały szczęścia łut”, „Przetańczyć całą noc” czy „Tę ulicę znam”), dowcipnych dialogów i fenomenalnej muzyki, cynicznego angielskiego humoru, wspaniałych aktorskich kreacji oraz wielu okazji do przeżycia prawdziwych emocji i wzruszeń.
Od czasu premiery na Broadwayu w 1956 roku spektakl święcił triumfy – do 1962 roku wystawiono go aż 2700 razy. Potem zawojował świat teatrów muzycznych i kino. Na jego podstawie powstała wersja filmowa, nagrodzona ośmioma Oscarami, z Audrey Hepburn i Rexem Harrisonem w rolach głównych. Dzięki współpracy najlepszych artystów musicalowych „My Fair Lady” Opery na Zamku w Szczecinie stała się niekwestionowanym wydarzeniem artystycznym w Polsce w 2022 roku. Umiejscowienie akcji – nieoczywiste – bo niejako w pewnym „niedoczasie” umożliwiło realizatorom pokazanie akcji jako tej, która dzieje się tu i teraz, ale bez odcięcia się od realiów sprzed kilkudziesięciu lat. Może to być Londyn, ale także i każde inne europejskie multikulturowe miasto. Doskonałe wyczucie realizatorów pozwoliło na pokazanie historii kwiaciarki w sposób zapewniający doskonałą rozrywkę, ale i nie odstającą od współczesnych odniesień do międzyludzkich relacji, głównie do relacji pomiędzy mężczyznami i kobietami, które od czasu powstania musicalu mocno się zmieniły. Akcja dramaturgiczna znacznie dzięki temu zyskała, temat został odświeżony.
Jakub Szydłowski mówi: „W tej historii zaciekawiło mnie to, że profesor Higgins, mimo tego, iż jest zatwardziałym kawalerem, to żyje cały czas w towarzystwie dwóch kobiet. Jest ukształtowany przez matkę, wydaje mi się, że ona nawet go utrzymuje. Ona jest bardzo inteligentna, ma silną osobowość. Ale jest też gosposia domowa, pani Pearce, którą zawsze pokazuje się jako grubawą, starszą osobę. A ja stwierdziłem, że zrobię coś innego. Niech to będzie atrakcyjna kobieta w jego wieku, dlaczego nie? (…) Będą ciekawe rozwiązania scenograficzne, dość nietypowe, projekcje pokazujące współczesny Londyn, neony… Mamy na szczęście obrotówkę, z której skorzystamy. Wymyśliliśmy, że na przykład słynna scena w Ascot nie będzie rozgrywać się na wyścigach konnych. Trafimy na inne „wyścigi” – kreatorów mody. A więc kostiumy też będą uwspółcześnione, takie, że dziś też można by w nich pójść na bal do ambasady czy przejść się ulicą, i nikt by nie powiedział, że nie pasują do obecnych czasów. I niespodzianka: będzie wielki, czerwony, brytyjski autobus! Spokojnie, zmieści się na scenie. Choreografia będzie nieoczywista, autorstwa wspaniałych artystów: Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki”.
„My Fair lady” możemy zobaczyć w sobotę o g. 19 i w niedzielę o g. 18.
(as)