Poniedziałek, 25 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Dali czadu w Rewalu. Krzesimir Dębski z Wielorybem Jazzu

Data publikacji: 25 lipca 2024 r. 11:18
Ostatnia aktualizacja: 25 lipca 2024 r. 11:20
Dali czadu w Rewalu. Krzesimir Dębski z Wielorybem Jazzu
Krzesimir Dębski rzucał anegdoty jak z rękawa, a nawet zdradził publiczności jak żyć z tantiem ZAiKS-u używając jednego palca i stukając nim w klawisze fortepianu co drugi, a potem co pierwszy…, tryskał muzyczną energią przez dwie godziny z hakiem wspomagany przez równie zrelaksowanego Mietka Szcześniaka i nieco stremowaną Kasię Krawiec Fot. Roman CIEPLIŃSKI  

Gwiazdą drugiego i ostatniego dnia festiwalu jazzowego w Rewalu był niewątpliwie Krzesimir Dębski. Publiczność czekała więc głównie na jego występ ale również na występ jego gości, w tym głównie Mietka Szcześniaka i Kasi Krawiec. Te nadzieje związane z Dębskim i jego przyjaciółmi z nawiązką się spełniły. Jednak miłą niespodziankę sprawili publiczności licznie zgromadzonej na Placu Wielorybów w Rewalu dwaj młodzi wykonawcy – Bolewski i Tubis. Ich wersje niezapomnianych utworów Grzegorza Ciechowskiego zabrzmiały świeżo, autentycznie, niemal jak oryginały, jak ich własne kompozycje.

Bolewski i Tubis wystąpili jako pierwsi. Zagrali Ciechowskiego. Ale jak. To był Ciechowski w ich własnych, jakże niekiedy jazzowych aranżacjach. Kreatywność i perfekcję muzyczną, szlachetny urok ich aranżacji, prostotę a jednocześnie pewną oryginalną surowość, która równoważyła niekiedy nadmierna emocjonalność tekstów lidera Republiki doceniła publiczność, która nie pozwoliła wykonawcom szybko zejść ze sceny. Na koniec zagrali własny utwór, w którym jednak również pobrzmiewała poetyka albo raczej dalekie echo fascynacji ich muzycznego demiurga.

Krzesimir Dębski, który wystąpił wraz z zespołem String Connection czuł się na scenie jak ryba w wodzie. Żywiołowy, spontaniczny, radosny jak dziecko mimo siwych włosów, dowcipny, rzucał anegdoty jak z rękawa, a nawet zdradził publiczności jak żyć z tantiem ZAiKS-u używając jednego palca i stukając nim w klawisze fortepianu co drugi, a potem co pierwszy…, tryskał muzyczną energią przez dwie godziny z hakiem wspomagany przez równie zrelaksowanego Mietka Szcześniaka i nieco stremowaną Kasię Krawiec, która ujawniła swój fenomenalny, piękny, aksamitny głos, czarując, hipnotyzując.

Ryba – jak wiadomo – niechętnie wychodzi z wody, tak niechętnie ze swojej muzycznej wody wychodził Krzesimir Dębski. Odbierając statuetkę Wieloryba Jazzu z rąk Konstantego Tomasza Oświęcimskiego, wójta gminy Rewal muzyk, kompozytor, showman powiedział: „Jestem wielorybem jazzu, zjadamy ryby razem z ościami”. Co miał na myśli?

(r)

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA