W wielu miejscach naszego Wybrzeża pojawiają się w restauracjach lub kawiarniach osoby, które podchodzą do stolika, kładą zafoliowaną karteczkę i słonika. Informują, że są pozbawione słuchu i oferują nam „Słoń na szczęścia”.
Potem „niesłyszący” robią rundę po lokalu i pozostawione przedmioty zbierają. Niekiedy ktoś kupi słonika i płaci za niego 7 zł. Od obcokrajowców oczekują 2 euro.
Bardzo często karteczka napisana jest jakimś dziwnym językiem, co świadczy o tym, że nawet mało rozgarnięty Polak jej nie napisał.
Słoniki są kupowane hurtowo w Chinach zapewne za kilka groszy, a wciskane ludziom z potężną przebitką. Ale widać interes jest opłacalny – skoro od lat się kręci.
Przypomnę, o czym już wiele pisaliśmy, że „niesłyszących” oszustów wymyślili wiele lat temu cwaniacy we Francji i jak się okazało naśladowców znaleźli wielu. Obecnie w Polsce działa grupa naciągaczy, których jednym z szefów jest mieszkaniec Ukrainy rezydujący pod Warszawą. To on stworzył całą sieć naciągaczy, z których większość udaje niesłyszących. Ba, jak się okazuje, nie znają oni nawet języka migowego, co stwierdzili działacze Polskiego Związku Głuchych. To właśnie wiele lat temu oszuści podszywali się pod tę organizację, która wyparła się jakichkolwiek z nimi związków. Potem na swoich karteczkowych prośbach zamieszczali logo UE, ale teraz już tego nie czynią. Kładą karteczkę, idą dalej, jak nikt się nie skusi, zabierają. Niekiedy naiwny kupuje słonika, ale to się już chyba nieczęsto zdarza. ©℗
Tekst i fot. M. KWIATKOWSKI