Sobota, 23 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Długowieczność, natura, Bośnia

Data publikacji: 24 lutego 2017 r. 17:12
Ostatnia aktualizacja: 25 sierpnia 2019 r. 18:43
Długowieczność, natura, Bośnia
 

Rozmowa z dr hab. n. med., prof. PUM Grażyną Adler, kierownikiem Samodzielnej Pracowni Gerontobiologii Wydziału Nauk o Zdrowiu Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie

– Gerontobiologia to nauka o starzeniu się…

– Tak, a ściślej rzecz biorąc o zmianach, jakie zachodzą w naszych organizmach, gdy się starzejemy. Niektórzy starzeją się w sposób pomyślny (ang. successful aging), bez chorób związanych z wiekiem. Inni w „towarzystwie” jednej lub więcej chorób. W Pracowni zajmujemy się raczej tym drugim aspektem, czyli chorobami. Interesują nas głównie obszary związane z genetycznym podłożem choroby Leśniowskiego-Crohna, kojarzonej z postępem cywilizacyjnym, oraz genetyczne podłoże trombofilii. W pewnych okolicznościach genetyczne czynniki ryzyka trombofilii mogą być śmiertelne, a więc skrócić ludzkie życie. Uwielbiam podróżować, stąd kolejnym moim obszarem zainteresowania jest genetyka populacyjna, będąca swego rodzaju podróżą w czasie. Uzyskane informacje można układać jak puzzle w układance na temat naszej historii ewolucji. Skąd pochodzimy i kim byli nasi praprzodkowie? Podobno bramy ewolucji wiodły przez Bałkany.

– Gerontobiologia jest dziedziną interdyscyplinarną. Co bierzecie z medycyny, a co z innych dyscyplin?

– Gerontobiolodzy korzystają zarówno z wyników badań medycznych, jak również z opracowań antropologicznych, demograficznych, socjologicznych, ekonomicznych i wielu innych. Wszystkich tych, które dostrzegają problem starzejących się społeczeństw i pojedynczych osób, które przekroczyły wiek 60 lat (według WHO początek starości). Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że możemy mówić w naszym obszarze o starości wczesnej, między 60. a 74. rokiem życia, i późnej, między 75. a 89. Tyle szczęścia nie mają np. mieszkańcy Sierra Leone, gdzie średnia oczekiwana długość życia mężczyzn wynosi około 40 lat. Mamy jednak trochę do nadrobienia, jeśli weźmiemy pod uwagę Monako, gdzie ta średnia wynosi 89,5 roku. W Polsce to ok. 77,5.

– Skąd te różnice? Jakie czynniki sprzyjają długowieczności?

– Krótko? Są czynniki genetyczne i środowiskowe. Czyli jeśli babcia cieszyła się dobrym zdrowiem do późnych lat swojego życia lub była długowieczna (żyła ponad 90 lat), to jest duże prawdopodobieństwo, że wnuczka dożyje sędziwego wieku. Ale! Tu włączają się niemniej istotne czynniki środowiska. Jeśli ono zmienia się w niekorzystny sposób, np. rośnie zanieczyszczenie, to szanse wnuczki maleją. Oczywiście nigdy nie ma takiej sytuacji, że wszystko jest idealne. Są jednak w Europie tereny, np. mała Czarnogóra, gdzie na niewielkim terenie Płaskowyżu Pasterskim żyje 80 stulatków i superstulatków (osób w wieku 110 i więcej lat). Czarnogóra liczy ok. 600 tys. mieszkańców. Są to pasterze żyjący w bardzo skromnych, wręcz surowych warunkach, a rytm ich życia wyznacza przyroda. To często osoby, które nigdy nie zmieniły miejsca swojego zamieszkania. Nie były z tego tytułu narażone na stres.

– A jak wygląda kwestia długowieczności w Polsce, w Szczecinie?

– Szczecin liczy około 400 tys. mieszkańców, a wedle statystyk GUS osób mających więcej niż 100 lat było w 2014 roku ok. 40. Wśród nich była, niestety nieżyjąca już Łucja Sobolewska, najstarsza Polka, która w maju 2015 roku skończyłaby 114 lat. Dla niektórych będzie to pewnie zaskoczeniem, że w Polsce mamy ok. 10 400 stulatków, to dane także z 2014 r. Najwięcej z nich mieszka na wschodniej ścianie kraju, gdzie warunki życia są surowe. Wracając do czynników sprzyjających długowieczności, stwierdzono, że wspólnym czynnikiem konserwującym jest to, że ci ludzie mają za sobą okresy, gdy żyli bardzo skromnie, wręcz niedojadali.

– Czyli generalnie zabija nas dobrobyt?

– Można i tak powiedzieć. Życie skracają coraz większe tempo życia oraz brak kontaktu z naturą. Brak odpoczynku i refleksji. To, że ustawimy sobie kwiatek w mieszkaniu, nie przybliża nas do natury. Poza tym w sposób świadomy pozbawiamy się aktywności fizycznej, poświęcając czas na zdobywanie różnych dóbr. W momencie kiedy uświadamiamy sobie, że coś się dzieje z nami niedobrego, jest czasami na tyle późno, że niezbędna jest interwencja lekarska, ratownika lub fizjoterapeuty.

– Zmieńmy temat. Skąd wzięła się pani fascynacja Bośnią?

– Tak jak wspomniałam: uwielbiam podróże. Wraz z rodziną trafiliśmy na Bałkany kilka lat po zakończeniu wojny. Na początku była Chorwacja, krótko potem pojechaliśmy do Bośni i tak już zostało. Bośnia to zachowana, miejscami nietknięta ludzką ręką, dzika przyroda. Do tego kuchnia, wspaniała muzyka, literatura, cudna architektura, sztuka. W wielu miejscach widać jeszcze wpływ Imperium Osmańskiego, ale przede wszystkim solidniejszą zabudowę z czasów Monarchii Austro-Węgierskiej, takie jest na przykład Sarajewo. Ujęły mnie serdeczność i otwartość jego mieszkańców, mimo niedawnych tak ciężkich doświadczeń, oraz sposób rozwiązywania konfliktów i szczerość w komunikacji. Dzisiaj nie wyobrażam sobie nie odwiedzić Bośni parę razy w roku, a charakter pobytów jest w głównej mierze naukowy.

– No właśnie, fascynacja z czasem przerodziła się we współpracę naukową.

– Angażowałam się w różne akcje – między innymi w odnawianie Biblioteki Narodowej w Sarajewie, ale i w inne przedsięwzięcia. W końcu za podpowiedzią męża trafiłam na Uniwersytet w Sarajewie. Tak się zaczęło. Bośniacy są bardzo otwarci, więc przez pierwsze lata współpracowaliśmy bez żadnych podpisanych dokumentów. Nic się złego w tym czasie nie wydarzyło, a nasze wzajemne zaufanie umocniło się. Z czasem, jeszcze za kadencji poprzedniego rektora, prof. Andrzeja Ciechanowicza, zostały podpisane listy intencyjne o współpracy z Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Tuzli oraz dwoma jednostkami na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu w Sarajewie. Współpracuję także z małym prywatnym uniwersytetem – International Burch University, który zajmuje się genetyką oraz inżynierią genetyczną. Sytuacja w Bośni nie jest łatwa. Studenci, magistranci i doktoranci sami muszą pokrywać koszty swojej nauki. Chcą się uczyć. Bośnia odbudowuje się i rozwija. Dotyczy to również uczelni wyższych, i to mnie cieszy najbardziej.

– Ale kraj rozwija się nie tylko naukowo…

– Tak, bardzo ważną oznaką powrotu do normalności jest odbywający się co roku Festiwal Filmowy w Sarajewie. Przyciąga największe gwiazdy, w ubiegłym roku był sam Robert de Niro. Co roku organizatorzy imprezy poszukują wolontariuszy do obsługi festiwalu, który odbywa się w sierpniu. Zachęcam swoich studentów, żeby aplikowali. Myślę, że warto poznawać Bośnię także poprzez kulturę.

– Czego my możemy nauczyć się od Bośniaków, czego Bośniacy mogą nauczyć się od nas?

– Ponieważ Bośnia jako jedyny kraj po rozpadzie Jugosławii jest wielokulturowa, kontakty z nią otwierają na wielokulturowość. Nauczyłam się też od Bośniaków bardziej bezpośredniego sposobu komunikowania się, wypowiadania swojego zdania. Dzięki otwartej postawie można uniknąć wielu konfliktów. Chociaż to zależy, jak daleko na północ pojedziemy – u nas bywa z tym różnie. W Bośni ważna jest rodzina, to jeden z elementów, który jest potrzebny także do tego, by żyć długo. Zapewnia poczucie bezpieczeństwa, wsparcia, ale trzeba pamiętać, że to też obowiązki. Jeśli chodzi o podejście do pracy, Bośniacy mają do niej trochę większy dystans. Nie pracują od rana do wieczora, ale to co jest do zrobienia, robią. Są rewelacyjnymi organizatorami. Z drugiej strony Bośnia liczy niecałe 4 miliony mieszkańców i Polska jest dla nich wielkim krajem. W ich oczach jesteśmy liderem, Europą. Lubią Polaków, znają sytuację w naszym kraju. Szkoda, że nie do końca działa to w drugą stronę. Mało wiedzieliśmy o wojnie w Jugosławii, mało wiemy o aktualnej sytuacji w Bośni. Może czas to zmienić? Tym bardziej że wielu Polaków było i jest związanych z tym krajem. ©℗

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Alan SASINOWSKI

Fot. Robert STACHNIK

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Po przeczytaniu notatki...
2017-02-25 00:32:34
Hmm.., teraz rozumiem dlaczego moj Kolega, mial non-stop jedno oko "skierowane" na Maroko... tj. wiek ok. 90 lat ! Bosniacy to Muzulmanie... a My Chrzesijanie, pytanie wiec jak to "pogodzic"... gdyz Is-lam zaciekle zwalcza Chrzescijanstwo !!
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA