BEZ ptaków Świdwie byłoby zwykłym nieznanym jeziorem usytuowanym w pobliżu Szczecina. Nikt nie powoływałby do życia stacji ornitologicznej, nikt nie wybierałby się na obserwacje, nikt nie robiłby notatek, zdjęć i nikt nie oglądałby jeziora przez lornetkę. Dlatego śmiało można powiedzieć, że to ptaki powołały do życia Szczecińską Stację Ornitologiczną Świdwie.
To jezioro i jego okolice miłośnicy ptaków penetrowali na długo przed powstaniem stacji. Początkowo chronili się w starym barakowozie używanym wcześniej przez rybaków. Nocowali w nim po to, by o bladym świcie można było zacząć obserwować ptaki. Jednym z takich obserwatorów był inż. Jerzy Noskiewicz nazywany powszechnie Szeryfem, który pokonując mnóstwo urzędniczych przeszkód, uruchomił w 1974 roku stację. Stała się ona szybko kultowym miejscem dla miłośników ptaków, ekologów i dla wszystkich ludzi, dla których natura i kontakt z przyrodą były pasją i przeznaczeniem.
Kilkoro z nich mieszkało w niej przez dłuższy okres, nawet po kilka lat, nie chcąc tracić czasu na „pędzącą nie wiadomo gdzie cywilizację”. Aż siedem lat spędził nad Świdwiem Artur Staszewski - jeden z najlepszych znawców ptasiego świata w północno-zachodniej części kraju.
Do grona bywalców i wychowanków stacji „Świdwie” należało wiele znanych później postaci zachodniopomorskiej przyrody. Choćby bracia - Wojciech i Przemysław Zyska. Ten pierwszy był m.in. wojewódzkim konserwatorem przyrody, drugi przez pewien czas szefował ornitologicznej bazie nad jeziorem. W tym gronie byli także świetni fotografowie: Marek Cichoń, Leszek Jakuszyk czy Jerzy Giergielewicz, najstarszy z grona ludzi, dla których stacja stała się nie tylko pasją, ale także na długie lata drugim domem.
Poza zmarłym w 1989 roku Noskiewiczem to właśnie Jerzy Giergielewicz był najbardziej znaną postacią z okresu największej świetności tego miejsca. Ten lekarz anestezjolog z wykształcenia, który przez wiele lat pracował w szczecińskim szpitalu przy al. Wyzwolenia, był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych, wielokrotnie wymykał się śmierci. Nie wszyscy koledzy ze Stacji Ornitologicznej Świdwie znali jego przeszłość, bo niechętnie się nią dzielił. Znali natomiast jego pasje. Na ich realizację miał czas dopiero na emeryturze. Archeologia, starożytny Egipt, kosmos i astronomia (sam zbudował teleskop) i - oczywiście - ptaki.
Wśród najbardziej znanych postaci związanych ze stacją i Noskiewiczem był też Maciej Tracz z Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego, znawca zwyczajów żubrów żyjących w okolicach Mirosławca, a także Tomasz Perkowski, założyciel i wieloletni szef szczecińskiej Federacji Zielonych „Gaja”, dziennikarz zajmujący się ochroną środowiska, a dzisiaj prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej.
Ci ludzie, a także ich ówcześni koledzy, są pierwszym szczecińskim ornitologicznym pokoleniem, które zapoczątkowało elitarną niegdyś, a dzisiaj coraz bardziej masową modę na obserwowanie ptaków.
Szczecińska Stacja Ornitologiczna Świdwie została w 2000 roku przekształcona w Ośrodek Dydaktyczno-Muzealny „Świdwie”, który działa na takiej samej zasadzie jak parki krajobrazowe. To miejsce jest dobrze wyposażone i przygotowane na odwiedziny licznych gości. Wielu z tych ludzi, którzy dobrze pamiętają początki „Świdwia”, twierdzi, że nie jest to już takie miejsce jak dawniej... No bo nie jest. Ale na szczęście ptaki, których kiedyś naliczono tutaj ponad 140 gatunków, nadal nie omijają jeziora. I to chyba jest najważniejsze.
Marek OSAJDA
Na zdjęciu: Ośrodek Dydaktyczno-Muzealny „Świdwie” działa na takiej samej zasadzie jak parki krajobrazowe.